Bez hossy w Stanach Zjednoczonych nie ma hossy na świecie. Tymczasem amerykańskie giełdy osiągnęły szczyt na pierwszej sesji 2022 r., a potem zaczęły spadać. Przecena trwa więc już niemal 11 miesięcy, co wraz ze spowolnieniem gospodarczym stało się punktem wyjścia dla dyskusji zorganizowanej przez iWealth Management.
- Statystycznie recesja w Stanach Zjednoczonych trwa 12 miesięcy, indeks S&P 500 wyznacza dołek w połowie recesji, a średni recesyjny spadek tego indeksu wynosi 24 proc. Czyli gdzieś w tych okolicach jesteśmy – uważa Michał Kurpiel, wiceprezes iWealth Management.
- Jesteśmy w trakcie recesji. Ona jeszcze nie została ogłoszona, ale były dwa kwartały z ujemną dynamiką PKB [nazywa się to techniczną recesją –red.]. Taka sytuacja miała miejsce w pierwszym i drugim kwartale. Informacja ta dotarła na rynek pod koniec lipca – dodaje Adam Drozdowski, współzarządzający InValue Multi-Asset Zrównoważonym FIZ i InValue Multi-Asset Konserwatywnym FIZ, które specjalizują się w inwestycjach w akcje amerykańskie.
Adam Drozdowski zwraca uwagę, że w ciągu 12 miesięcy po ogłoszeniu technicznej recesji średnia stopa zwrotu z amerykańskiego rynku akcji wynosiła 30 proc., a mediana - 34 proc. Wskazuje, że po osiągnięciu każdego 52-tygodniowego minimum zasadniczo rozpoczyna się taki sam okres wzrostowy, a już na sesji z 4 października 2022 r. sto razy więcej spółek rosło niż spadało. Przypomina też, że jeszcze kilka miesięcy temu na kolejny odczyt wyższej inflacji rynki reagowały wyraźnym spadkiem, ostatnio – 13 października - indeks ustanowił nowe dno, a potem wzrósł o kilka procent.
Zmienności nie zabraknie
Zdaniem Adama Drozdowskiego jest wiele argumentów za tym, że rynki mogą się już znajdować na początku trendu wzrostowego.
- Jedną z przesłanek jest to, że w czerwcu mieliśmy więcej spółek na 52-tygodniowych minimach niż podczas spadków we wrześniu – mówi Adam Drozdowski.
Przyznaje jednak, że wielu inwestorów może się bać obecnej sytuacji. Dlatego wraz ze swym partnerem biznesowym nie namawiają, by inwestować wszystkiego, co się ma.
- Jeżeli dla kogoś zmienność jest zbyt duża, to wtedy trzeba angażować się mniejszym kapitałem – radzi Piotr Bujko, współzarządzający InValue Multi-Asset Zrównoważonym FIZ i InValue Multi-Asset Konserwatywnym FIZ.

- Zmienność i nerwowość jest i będzie jeszcze przez jakiś czas – uważa Konrad Łapiński, zarządzający Total FIZ.
Jego zdaniem nie powinno to jednak prowokować do ucieczki ku gotówce. Polskie akcje są bowiem wskaźnikowo tak tanie, że nie można przejść obok nich obojętnie.
- To już w ogóle nie jest czas na rozważanie wyjścia z akcji, ale raczej rozważanie wejścia - za jak dużo i w jakie akcje. Ryzyko inwestowania w akcje wydaje się niezbyt duże. Mniejsze niż średnie dla tej klasy aktywów – zaznacza Konrad Łapiński.
Nawet WIG20 ma potencjał
Konrad Łapiński specjalizuje się w inwestycjach na GPW, ale przyznaje, że również dla niego 4 października był dniem, w którym zmienił nastawienie do polskich akcji. Zmienił zdanie tak bardzo, że jest gotów przeprosić się nawet z indeksem WIG20, do którego był sceptycznie nastawiony od trzech lat.
- Gdyby doszło do zmiany władzy w 2023 r., to tym bardziej prawdopodobne, że WIG20 będzie indeksem, który urośnie – twierdzi Konrad Łapiński.
Jego zdaniem obecna nerwowa atmosfera na giełdzie to dobry moment, by budować portfele na lata 2023-2024.
- Obstawiałbym, że lata 2023-2024 będą dobre, ale jeszcze mi trochę brakuje „krwawego wydarzenia” związanego z rynkiem długu, które spowoduje, że odpowiedzialni za politykę pieniężną stwierdzą, że już nie mogą podnosić stóp procentowych – tłumaczy Konrad Łapiński.
- Momenty paniki to zawsze był najlepszy czas do budowania portfeli inwestycyjnych. Przy czym należy zwrócić uwagę, że nie chodzi o punkt, ale jakiś przedział czasu. Nie trafimy w dołek, ale trafimy w okres, w którym warto budować portfel – podsumowuje Michał Kurpiel.