Niesprzyjające informacje makroekonomiczne zepchnęły giełdy na nowe dołki – na początku października WIG20 zjechał w okolice 1350 pkt, czyli najniższego poziomu od 2008 r. Ale to nie znaczy, że najgorsze już za nami.
– Ostatnio Fed podwyższył stopy procentowe zgodnie z przewidywaniami, ale jednocześnie zwiększył oczekiwania co do docelowej stopy procentowej oraz tego, jak długo będzie się ona znajdować na tym poziomie. Na rynkach zagranicznych dużo się mówiło o tym, jak prognozy zysków obcinają Walmart czy Fedex, tłumacząc to osłabieniem gospodarki. Wyniki spółek w Europie i Stanach Zjednoczonych były do tej pory relatywnie dobre, a spadki na giełdach wyjaśnić można pogorszeniem się perspektyw oraz wzrostem kosztu kapitału – mówi Michał Ficenes.
Jego zdaniem problemem inwestorów jest to, że nie myślą długoterminowo, skupiając się tylko na najbliższych kilku miesiącach.
– Nikt już nie patrzy średnio- czy długoterminowo, czyli jak gospodarka będzie wyglądać w połowie przyszłego roku i jakie oczekiwania na 2024 r. będziemy mieli w połowie 2023. Horyzont inwestycyjny maksymalnie się skrócił. Powinno być odwrotnie – im jest taniej, tym powinniśmy patrzeć bardziej długoterminowo i z większym zaciekawieniem na rynek akcji. Tymczasem wszyscy zastanawiają się tylko, jak będzie wyglądać europejska zima – mówi Michał Ficenes.
Jego zdaniem giełdy wyjdą z dołka dopiero, gdy zaczną rosnąć oczekiwania co do zysków spółek.
– Oczekiwane przez analityków zyski za ten i przyszły rok zaczęły już spadać. Jeżeli na powrót będą rosnąć, to znajdziemy się w punkcie, w którym zaczyna się ożywienie gospodarcze i akcje będą drożeć. Jeszcze tego punktu nie osiągnęliśmy – uważa Michał Ficenes.

To, kiedy dokładnie wypadnie dołek, ma jego zdaniem drugorzędne znaczenie.
– Nie wiem, kiedy będzie dołek, ale akcje trzeba zacząć akumulować przy atrakcyjnych wycenach. Jeśli popatrzeć na wykresy, to wyprzedaże w bessie – czy to były lata 90. XX wieku, lata 2001 i 2008, czy większe korekty, jak pod koniec lat 2011, 2015 i 2018 - – były dobrym czasem na zakupy. To wiemy po fakcie, ale jednocześnie nie pamiętamy, jakie wówczas emocje towarzyszyły inwestorom – mówi Michał Ficenes.
Zarządzający z Ipopema TFI uważa, że wyceny akcji w dużej mierze zdyskontowały już problemy, które gospodarka europejska może przeżywać zimą, w związku z ograniczonymi dostawami gazu.
– Wyprzedzający wskaźnik cena do zysku dla Euro Stoxx 600 wynosi około 10, a średnia 10-letnia to 14. Dla S&P500 ten wskaźnik wynosi około 15, a średnia 10-letnia 17. Również rynek polski jest wyjątkowo mocno wyprzedany. A to wszystko są przecież duże agregaty zawierające m.in. energetykę, która mocno zawyża zagregowane wyniki. Oczekiwania wobec tegorocznych zysków spółek z tej branży urosły w Europie i USA o 100 proc. A nawet biorąc to pod uwagę, tzw. duże indeksy nie pokazują pełnej skali wyprzedaży z pierwszej połowy roku. Gdyby spojrzeć na mniejsze firmy, to tam wyprzedaż sięgała 50-70 proc. w tym roku, a przecież spółki biotechnologiczne straciły po 30-40 proc. jeszcze rok temu. W pewnym momencie w czerwcu co trzecia spółka biotechnologiczna miała wycenę niższą niż wartość gotówki na koncie – mówi Michał Ficenes.
GPW słabsza niż świat
Teoretycznie niższe wyceny na GPW powinny sprawić, że polskie spółki staną się bardziej atrakcyjne dla inwestorów. Niestety, nasz rynek charakteryzuje podwyższone ryzyko regulacyjne – ostatnio rynkiem wstrząsnęła propozycja powszechnego podatku od zysków nadzwyczajnych.
– Wiele firm ma obecnie bardzo wysokie zyski ze względu na księgowy efekt FIFO – kupowali materiały wcześniej po atrakcyjnych cenach, a sprzedawali po nowych korzystając z tego, co mieli w magazynie. Dlatego marże się poprawiły. Ale to jest broń obosieczna – teraz magazyn zapełni się droższymi materiałami, a ryzyko spadku cen produktów końcowych w recesji jest wysokie, więc marże prawdopodobnie spadną. W celu walki z inflacją bank centralny chce przecież doprowadzić do spadku popytu, więc ceny niektórych produktów mogą spaść– mówi Michał Ficenes.
Ekspert nie ma wątpliwości, że wyższe stopy zwrotu z akcji do Polski mogą przynieść tylko inwestorzy zagraniczni.
– Tylko oni dysponują kapitałem, który mógłby podnieść wyceny. Gdy jest duża niepewność regulacyjna w instytucjach, to inwestor oczekuje wyższej stopy zwrotu. Ale w przyszłym roku może się okazać, że pamięć inwestorów jest krótka, zwłaszcza jeśli wojna się skończy, a sytuacja ekonomiczna będzie się szybko poprawiać - mówiz zarządzający z Ipopema TFI.
Gdzie szukać zysków
W opinii eksperta akcje spółek z wielu branż zostały przecenione w oderwaniu od stanu biznesu.
– W przypadku biotechnologii i tak nie mówimy o zyskach, ale o wycenie projektu naukowego i jego przyszłego potencjału komercyjnego. Spółki segmentu software'owego, które w większości pracują w subskrypcyjnym modelu SaaS, to spółki o relatywnie defensywnym charakterze przychodów, w ich przypadku największym zmartwieniem inwestorów jest to, czy stopa wzrostu przychodów nie spadnie np. z 30 do 28 proc., a marża brutto zamiast 80 wyniesie 78 proc. A mimo to kursy spółek pospadały nierzadko o 50-70 proc. – mówi Michał Ficenes.
Jego zdaniem warto zwrócić szczególną uwagę na rynek amerykański.
– Mnożnik C/Z dla S&P 500 jest poniżej 10-letniej średniej, ale sektory innowacyjne, takie jak software, biotechnologia czy cleantech, to segmenty dynamicznie rosnące, które najczęściej cechują się najwyższymi mnożnikami. W związku z tym zostały też najbardziej ukarane przez rynek. Wiele z nich potaniało w tym roku o kilkadziesiąt procent, tymczasem ich przychody broniły się lepiej niż się wydaje. W segmencie OZE, takim jak energia słoneczna, spółki cieszą się fenomenalnymi zyskami, często o 30 proc. wyższymi od oczekiwań. Są więc segmenty rynku, które mają silne fundamenty, a dotknęła je wyprzedaż, bo były wysoko wycenione wskaźnikowo. Budować pozycję można również w wybranych segmentach sektora półprzewodników, mimo że jest dużo bardziej cykliczny i załamania zysków dopiero doświadczy – mówi Michał Ficenes.
Ekspert nie ma wątpliwości, że trzeba być gotowym na wyższą zmienność, ale cierpliwi zostaną nagrodzeni.
– W hossie wygrywają przeważnie sektory innowacyjne, a jeżeli możemy zacząć budować pozycję w bessie, to w średnim i długim terminie wyniki powinny być bardzo zadowalające. Musimy się przygotować i to zaakceptować, że zmienność na tych instrumentach będzie bardzo wysoka w krótkim terminie. Później jednak czeka nas nagroda – uważa Michał Ficenes.
Taką stratę przez ostatnie pół roku zanotował fundusz Ipopema Globalnych Megatrengów (kat. A), zarządzany przez Michała Ficenesa. W TFI zatrudniony jest on od marca tego roku.