Powszechną przeceną zareagowała warszawska giełda na weekendowe zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina dotyczące ograniczenia nadzwyczajnych zysków spółek. Wiceminister finansów Artur Soboń dodał w poniedziałek, że trwają rozmowy, czy podatek obejmie całość gospodarki, czy tylko sektor energetyczny. Działo się to w trakcie otwarcia nowej siedziby PGE w Lublinie, a właśnie PGE i inne spółki sektora paliwowo-energetycznego taniały szczególnie mocno.
W ujawnionym przez Ministerstwo Aktywów Państwowych piśmie kierującym projekt założeń ustawy do komitetu stałego rady ministrów, nadzwyczajny podatek powiązano z ochroną „odbiorców wrażliwych” przed wysokimi cenami energii i spółki energetyczne wymieniono wprost.
Ale co to w ogóle jest ponadnormatywny zysk? W różnych branżach jest różna cykliczność. W niektórych koszty z opóźnieniem są odzwierciedlane w wynikach spółek. Tegoroczny zysk może wynikać z surowców zakontraktowanych po niższych cenach, których wzrost będzie widoczny dopiero za rok.
- Już od dłuższego czasu kursy spółek energetycznych dyskontowały wprowadzenie czegoś w rodzaju podatku od zysków nadzwyczajnych. Dlatego ostatnia zapowiedź nie powinna być wielkim zaskoczeniem, aczkolwiek negatywnie odebrana może być skala tego podatku - 50 proc. to sporo. Pojawia się też pytanie, kto tak naprawdę tym podatkiem będzie obłożony. W państwowych spółkach energetycznych raczej nie ma co liczyć na nadzwyczajne zyski w 2022 r. One mogą się pojawić w 2023 r., o ile nie dojdzie do wydzielenia aktywów węglowych, a wszystkie spółki jeszcze niedawno zapowiadały, że dojdzie do tego przed końcem 2022 r. – komentuje jeden z analityków, który odmówił wypowiedzi pod nazwiskiem.
Według analityków PKO BP spółkami, które w skali swojej działalności najbardziej zostaną dotknięte nowym podatkiem, są ZE PAK, JSW, Grupa Azoty, Tauron i PGE. Nie umkną mu jednak także Orange, Famur, Kruk, Budimex, Benefit Systems, Dom Development, Wirtualna Polska oraz część sektora finansowego. Według rachunków analityków największego banku podatek objąłby Aliora, Handlowy, BNP Paribas i Santandera. Polska Agencja Prasowa podała, że według analityków mBanku Alior nie znalazłby się w tej grupie. Z zebranych przez nas informacji wynika za to, że analitycy mBanku wśród płatników nowej daniny wskazują za to Pepco, VRG, Auto Partnera i Inter Cars. Podatek dotknąłby także Cognor, Polenergię i Answear.com. Oba rachunki bazują na informacjach, jakie w poniedziałek, głównie nieoficjalnie, pojawiły się w mediach. Mimo że wiele wiadomo o wynikach spółek, to listy się różnią. Analitycy mBanku nie widzą podatku w Asseco Poland i Amreście. Ci z PKO BP dostrzegają go w tych spółkach.
„Na ten moment nie aplikujemy żadnych odliczeń inwestycji, ale zwracamy uwagę że prawdopodobnie ten efekt może być największy w spółkach paliwowych i energetycznych, które jednocześnie wyrastają na największych płatników nowego podatku” – podkreślają analitycy mBanku.
Komisja swoje, rząd swoje
Nadzwyczajny podatek dla sektora energetycznego wpisywałby się w kierunek lansowany przez Komisję Europejską. Niespełna dwa tygodnie temu zaproponowała ona nałożenie specjalnej opłaty solidarnościowej na firmy, których zysk w 2022 .r przekroczy o 20 proc. średnią z ostatnich trzech lat. Stawkę podatku ustalono na nie mniej niej niż 33 proc. Jacek Sasin powiedział w TVP, że w Polsce stawka miałby wynosić 50 proc.
Podatek proponowany przez Komisję Europejską miałby być pobierany przez rok od wprowadzenia i dotyczyłby tylko firm z sektora ropy i gazu.
Do tego dochodzi propozycja Komisji Europejskiej, by państwa mogły zabierać producentom energii przychody przekraczające 180 EUR/MWh.
Dopiero na to nakładają się pomysły polskiego rządu.
- Tak naprawdę stosujemy kilka różnych miar, które komplikują analizę i próby oszacowania wpływu regulacji na poszczególne spółki. Komunikaty płynące z rządu są tak nieprecyzyjne, że trudno być pewnym jakichkolwiek cyfr – mówi jeden z analityków.
Jeszcze w weekend Jacek Sasin ujawnił na Twitterze, że nowy podatek ma przynieść 13,5 mld zł. Analitycy mBanku zwracają uwagę, że kwota ta dotyczy zarówno spółek publicznych, jak i niepublicznych.
- Jest zbyt dużo niejasności dotyczących zapowiedzianego podatku, by się na jego temat wypowiadać. Brakuje konkretów poza ogólną łączną kwotą, która nie bardzo wiadomo, czego dotyczy – to dość powszechna opinia.
Na GPW jak w kasynie
Niejasności powodują, że ocena nowego pomysłu rządu jest tym bardziej krytyczna.
- Nie wiemy, jak to się skończy, ale taka sytuacja prowadzi do tego, że nasza giełda staje się kompletną ruletką. Najbardziej mnie uderzyło to, że po pieczołowitym wyselekcjonowaniu atrakcyjnych spółek – jak np. Arctic Paper – dowiedzieliśmy się, że mogą one zostać dotknięte nowymi podatkami, bo potrafiły sobie poradzić. Takie zaskoczenia prowadzą do zwątpienia w stabilność całej gospodarki rynkowej. Tzw. windfall taxy wprowadzane są na całym świecie, ale inwestor globalny znajdzie miejsca, gdzie mimo wszystko można stabilniej inwestować. Jeśli my lokalnie jesteśmy zaskakiwani takimi pomysłami, to z perspektywy zagranicy prowadzą one do wykreślenia Polski ze spektrum inwestycyjnego – komentuje Piotr Zagała, zarządzający funduszami w BNP Paribas TFI.
- Mało wiemy, bo na razie dysponujemy tylko strzępami informacji. Zaczęło się od tego, że nadzwyczajnym podatkiem mogą być objęte spółki z sektora energetycznego, a potem okazało się, że również z innych branż. Na pewno nie pomaga to postrzeganiu GPW i polskiej gospodarki przez inwestorów zagranicznych. Będą oni polski rynek traktować z coraz większym dystansem, aczkolwiek pomysły związane z tego typu podatkami w niejednym kraju będą padać. Nie wiem tylko czy w podobny sposób będą prezentowane. Inwestorzy, w tym osoby posiadające pieniądze w funduszach inwestycyjnych, bardzo mocno cierpią na tego typu pomysłach – wtóruje mu Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, zarządzający najlepszym funduszem polskich akcji.
Tanieją nie tylko jednostki funduszy sprzedawanych na zasadach ogólnych, ale również PPK, czyli programu długoterminowego oszczędzania, który wprowadził ten rząd. Fundusze PPK muszą bowiem gros pieniędzy lokować na GPW. Nadzwyczajny podatek nie jest zaś pierwszym pomysłem obecnego rządu, który bije w spółki z GPW i tym samym PPK. Kursy banków spadły przez tzw. wakacje kredytowe.
Michał Stalmach, jeden z najlepszych zarządzających funduszami małych i średnich spółek twierdzi, że niedowartościowanie polskich akcji względem ogólnego indeksu akcji rynków wschodzących – jakim jest MSCI Emerging Markets - widać już od jakiegoś czasu. Z jego wyliczeń wynika, że wskaźnik ceny do zysków prognozowanych na najbliższe 12 miesięcy w ciągu ostatniej dekady wynosił w przypadku MSCI Emerging Markets 12,7. Dla indeksu WIG – 12,5. Była to więc różnica pomijalna. Około 10 dni temu WIG był jednak wyceniony tą metodą na 5,7, podczas gdy indeks MSCI aż na 11,4.
- Nie przez przypadek warszawska giełda jest obok rosyjskiej jedną z najgorszych w tym roku – mówi Michał Stalmach.
- Wakacje kredytowe w bankach sprowadziły się do tego, że banki muszą świadczyć usługi za darmo i przeszło to właściwie bez echa. Podatek od ponadnormatywnych zysków jest przynajmniej o tyle klarowny, że chce się spółki obciążyć podatkiem - kwestie podatkowe leżą w gestii władz, natomiast kwestie zmuszania do dawania prezentów już nie. Ale co to w ogóle jest ponadnormatywny zysk? W różnych branżach jest różna cykliczność. W niektórych koszty z opóźnieniem są odzwierciedlane w wynikach spółek. Tegoroczny zysk może wynikać z surowców zakontraktowanych po niższych cenach, których wzrost będzie widoczny dopiero za rok. W kontekście kolejnego już pomysłu uderzającego w akcjonariuszy spółek notowanych na GPW poważnie bym się zastanowił czy jest w ogóle sens posiadania polskich akcji. Czy gdyby dzisiaj CD Projekt wydał nową grę i miał miliardowe zyski to też zostałby objęty podatkiem od ponadnormatywnych zysków? – pyta Marcin Materna, dyrektor departamentu analiz biura maklerskiego Banku Millennium.
Według analityków PKO BP producent gier załapie się jednak na nowy podatek już w obecnej sytuacji. Na liście mBanku go nie ma.