Zarządzający spierają się o przyszłość Wall Street

Stanisław BorawskiStanisław Borawski
opublikowano: 2025-04-04 07:06

Eksperci TFI są zgodni co do przyczyn korekty giełdy amerykańskiej, ale ich prognozy na kolejne miesiące znacznie się różnią

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Donald Trump odsłonił karty i ogłosił nałożenie ceł na prawie wszystkie kraje świata. Ogólna stawka celna ma wynieść 10 proc., a 50 krajów oraz Unia Europejska zostaną obłożone specjalnymi cłami, które mają odzwierciedlać ograniczenia nakładane przez nie na amerykańskie firmy. Rynki nie przyjęły tej informacji najlepiej - po 90 minutach sesji 3 kwietnia indeks S&P 500 spadał o 4,3 proc., a Nasdaq o 5,7 proc. WIG20 tuż przed końcem sesji tracił 4 proc. Spadał też notowania surowców (najbardziej ucierpiała ropa), w dół poszły notowania kryptowalut, o ponad 1,6 proc. spadł kurs USD/PLN.

Zarządzający funduszami nie są zgodni, jak rozwinie się sytuacja i jakie są perspektywy gospodarki Stanów Zjednoczonych w nowym reżimie handlowym. Niektórzy liczą się z recesją i skutkami zbyt wysokich stóp procentowych, inni wierzą, że status lidera rozwoju sztucznej inteligencji pomoże Ameryce wyjść na prostą.

W oczekiwaniu na przełom

Zapowiedzi zmian w polityce celnej USA ciążyła już na ocenie perspektyw amerykańskiej gospodarki, co widać w wynikach badań nastrojów konsumentów, zauważa Rafał Grzeszyk, zarządzający funduszami w Uniqa TFI.

- Inwestorzy coraz bardziej obawiają się recesji lub spowolnienia gospodarki USA. Wystarczy popatrzeć na wskaźnik sentymentu konsumentów obliczany przez uniwersytet w Michigan albo ankietę Bank of America wśród profesjonalnych inwestorów. Ponad 50 proc. z nich uznało wojnę handlową i recesję za największe ryzyko dla USA, a jeszcze w styczniu wszyscy bali się powrotu wysokiej inflacji i zahamowania cyklu obniżek stóp procentowych przez Fed – mówi Rafał Grzeszyk.

Chociaż nikt nie jest do końca pewien ostatecznego wpływu ceł na amerykańską gospodarkę, Fed woli dmuchać na zimne – amerykański bank centralny obniżył prognozę dynamiki PKB w 2025 r. i podwyższył prognozę inflacji. Scott Bessent, sekretarz skarbu, otwarcie przyznał, że nie wyklucza recesji. Stąd zmiana nastawienie inwestorów – od ponad miesiąca ponad połowa spodziewa się dalszych spadków na giełdzie, wynika z cotygodniowego badania Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidulanych (AAII).

- Korekta może się pogłębić z prostego powodu: stopy procentowe długo utrzymują się na wysokim poziomie. Już teraz w USA rośnie liczba podmiotów mających problemy z wypłacalnością. Im dłużej stopy procentowe będą wysokie, tym większe ryzyko, że trupy wypadną z szafy. Nie wykluczam recesji amerykańskiej gospodarki. Hossa na S&P 500 zassała kapitał do największych spółek, a małe zostały zapomniane – mówi Piotr Zagała, dyrektor departamentu zarządzania aktywami w BNP Paribas TFI.

Eksperci liczą, że po wprowadzeniu nowych ceł na importowane towary rynki mają jaśniejszy obraz sytuacji, chociaż na efekty zmian trzeba poczekać.

- 2 kwietnia może być punktem zwrotnym, kiedy analitycy zaczną odświeżać swoje modele, uwzględnią wpływ polityki celnej i zrewidują ceny docelowe akcji spółek. Rynek będzie potrzebował jednak kilku tygodni, żeby przetrawić wiadomości, chociaż niektórzy już to robią – w poniedziałek Goldman Sachs po raz drugi w tym roku obniżył prognozę dla S&P 500 – mówi Rafał Grzeszyk.

Analitycy Goldman Sachs prognozują, że na koniec roku S&P 500 znajdzie się w przedziale 5,3-5,9 tys. pkt. Jeszcze pod koniec 2024 r. cel wyznaczyli na 6,5 tys. pkt.

Co dalej z AI

Hossa w 2024 r. była napędzana przez spółki z tzw. wspaniałej siódemki. Prym wiodła Nvidia, której akcje od początku tego roku spadły o ponad 20 proc.

- Według mnie na korektę w USA większy wpływ miało średnioterminowe przeinwestowanie w spółki związane z AI – wycena Nvidii jest przesadzona. Co prawda jesteśmy dopiero na początku rewolucji związanej z robotyzacją i automatyzacją procesów produkcji, ale nie jestem pewien czy spółka zgarnie tak duży udział w łańcuchu wartości sztucznej inteligencji, zgodny z jej wyceną. Narastająca konkurencja z Chin wpłynie na obniżenie jej marż – tłumaczy Piotr Zagała.

Premiera modelu R1 firmy DeepSeek mocno odbiła się na kursie akcji Nvidii. Na sesji 27 stycznia, kurs akcji spółki z Santa Klary osunął się o prawie 17 proc., co skutkowało ubytkiem w kapitalizacji sięgającym 589 mld USD – to rekord wszech czasów. Ponadto chińska nowość postawiła duży znak zapytania przy planowanych inwestycjaach spółek big tech w m.in. budowę centrów danych. Stawka jest wysoka: tylko w tym roku Microsoft planuje wydać 80 mld USD, a jej rywal Meta między 60 a 65 mld na budowę centrów danych. OpenAI, SoftBank, Oracle i MGX w ramach spółki joint-venture chcą przeznaczyć 500 mld USD (60 proc. polskiego PKB w 2023 r.) na budowę infrastruktury pod sztuczną inteligencję do 2029 r. O przyszłość inwestycji nie martwi się jednak Piotr Miliński, zarządzający funduszami w Quercus TFI.

- Wielkie korporacje amerykańskie zaangażowane w AI stoją przed czymś w rodzaju dylematu więźnia. Jeżeli jedna z nich wycofa się z wyścigu, a technologia okaże się przełomowa, to straty wizerunkowe i operacyjne będą ogromne. Nikt nie może sobie pozwolić na przegapienie skoku technologicznego związanego z AI, żeby nie skończyć jak np. Intel. Spółka była przez wiele lat dominatorem procesorów, ale najpierw przespała inwestycje w smartfony, później w sztuczną inteligencję i teraz jej kurs jest w dołku – mówi Piotr Miliński.

Dodaje, że w długm horyzoncie Stany Zjednoczone pozostaną liderem w wyścigu o rozwój AI.

- Moim zdaniem pesymizm wokół AI jest trochę za duży. USA nadal są liderem innowacyjności w branżach najbardziej pożądanych przez gospodarkę światową. Według mnie teraz jest okazja do zagrania powrotu amerykańskich spółek do łask inwestorów. Zwątpienie w AI jest bardziej okazją do kupna niż trwałym odwróceniem trendu – przekonuje Piotr Miliński.

Jego optymizmu nie podziela Rafał Grzeszyk, który podkreśla, że między pomysłem a jego realizacją jest duża różnica – o ile USA przodują w wyścigu o AI, to nie jest przesądzone, że firmy amerykańskie jako pierwsze zaczną dostarczać najlepsze produkty i usługi.

- Stany Zjednoczone oczywiście są liderem innowacyjności i głównym dostawcą w zakresie sztucznej inteligencji. Pytanie jednak brzmi kto jako pierwszy zacznie na podstawie AI budować usługi i produkty dla firm. Teoretycznie spółki amerykańskie są faworytem, aczkolwiek mamy wiele przykładów krajów bądź podmiotów, które lepiej zastosowały nowe technologie. W Polsce mamy jeden z najnowocześniejszych systemów bankowych w Europie, ale nie stworzyliśmy unikatowego języka programowania, w którym powstawały systemy bankowe, tylko skutecznie wykorzystaliśmy już istniejące. AI to narzędzie – pytanie kto je najlepiej wykorzysta – mówi Rafał Grzeszyk.