Jakość zarządzania organizacjami biznesowymi jest dodatnio skorelowana z poziomem produktywności w kraju, która z kolei determinuje poziom jego rozwoju. Przedstawia to wykres. Oczywiście prawdziwość tezy, że sposób organizacji firm determinuje dobrobyt ekonomiczny jest tu z dwóch powodów dyskusyjna. Pierwszy powód to odwrotna przyczynowość, ponieważ to poziom rozwoju kraju, determinowany innymi czynnikami, może wpływać na sposób zarządzania. Drugi powód to tzw. problem pominiętych zmiennych. Gdyby do modelu dołożyć jakość kapitału ludzkiego, dostęp do kredytu, zaawansowanie technologiczne, mogłoby wyjść, że w obliczu tych zmiennych wpływ jakości zarządzania na produktywność niknie w oczach.
Są jednak badania, które nie dają spokoju. Wynika z nich, że poprawa zarządzania w firmach to rzeczywiście najprostsza droga do poprawy produktywności kraju. Jakość kapitału ludzkiego, postęp technologiczny, dostęp do finansowania zewnętrznego, jakość instytucji państwowych – to oczywiście czynniki równie ważne, a może i ważniejsze. Wymagają jednak zdecydowanie większych nakładów finansowych, intelektualnych i tak dalej.
O jakie praktyki zarządzania konkretnie chodzi? To na przykład systematyczne zbieranie i analiza danych o wydajności pracowników, regularne szkolenia kadry, jasno określone cele dla zespołów czy też sprawny system kontroli jakości. W najlepiej zarządzanych firmach każdy pracownik dokładnie wie, za co odpowiada i jak jego praca wpływa na całość organizacji. Wprowadzenie takich praktyk często nie wymaga dużych nakładów finansowych, a może przynieść znaczące rezultaty.
Dwóch ekonomistów, Nicholas Bloom i John Van Reenen, poświęciło karierę naukową na badanie wpływu praktyk zarządczych w firmach na produktywność gospodarek. Doszli do następujących wniosków. Po pierwsze, w krajach, gdzie firmy są lepiej zorganizowane, rentowność i produktywność są wyższe. Po drugie, zauważyli, że w krajach o najniższej produktywności występuje tzw. długi ogon słabo zarządzanych firm (czyli w rozkładzie dominują źle zorganizowane firmy), a główną determinantą lepszych praktyk zarządzania jest wysoka konkurencja rynkowa, która eliminuje słabe firmy i zmusza inne do poprawy. Po trzecie i czwarte, firmy rządowe i rodzinne są najgorzej zorganizowane, a firmy eksportujące mają wyższą produktywność niż firmy działające tylko na krajowym podwórku. Dokonania naukowe tych dwóch ekonomistów obciążone są jednak faktem, że wykorzystywali głównie korelację, która – łagodnie mówiąc – ma ograniczone możliwości wyjaśniania wpływu jednej zmiennej na drugą.
Prawdziwie przełomowe badanie (też N. Blooma, lecz bez Van Reenena) zostało opublikowane w 2013 r. i zatytułowane jest „Does Management Matter? Evidence from India”. Otóż grupa ekonomistów przeprowadziła badanie eksperymentalne na indyjskich firmach. Eksperyment objął 28 zakładów, które zostały podzielone na grupę eksperymentalną i grupę kontrolną. Grupa eksperymentalna została wsparta przez zestaw 38 kluczowych praktyk zarządczych opartych na standardach stosowanych w USA, Europie i Japonii. To m.in. regularna konserwacja maszyn, utrzymanie porządku w hali produkcyjnej, codzienna rejestracja stanu magazynowego, pieczołowite śledzenie produkcji, analiza kosztów produkcji, wprowadzenie systemu wynagrodzeń na podstawie wydajności. Firmy przejęły zatem know-how z najwyżej rozwiniętych państw. Grupa kontrolna została wsparta jedynie miesięcznymi fazami diagnostycznymi, czyli oceną istniejących praktyk i wskazaniem obszarów do poprawy w fabrykach.
Co się okazało? W pierwszym roku wydajność w przedsiębiorstwach objętych w pełni standardami zachodnich firm wzrosła aż o 17 proc., podczas gdy w grupie kontrolnej zmiany w produktywności były marginalne. Co więcej, te pierwsze w ciągu kolejnych trzech lat otworzyły większa liczbę zakładów produkcyjnych. Dlaczego wcześniej nie wdrożyły tych praktyk? Autorzy badania wskazują, że firmy nie wdrażają lepszych praktyk, ponieważ nie zdają sobie sprawy ze swoich braków. Czyli słabiej rozwinięte kraje tkwią w miejscu lub mozolnie przesuwają się w górę, bo większość firm słabo importuje know-how. Robi to tylko grupa firm działających na arenie międzynarodowej, a te stanowią ułamek wszystkich firm.
Jeżeli świat wchodzi zatem w erę wojny handlowej, która oczywiście osłabi handel międzynarodowy, to jest to bardzo zła wiadomość dla krajów rozwijających się. Handel pomaga w transferze wiedzy, a transfer wiedzy z państw rozwiniętych do państw rozwijających się jest najszybszą drogą do pokonywania kolejnych szczebli rozwojowych.
