Kursowi euro bliżej już do poziomu bezpośrednio poprzedzającego deprecjację złotego po ostatniej decyzji Rady Polityki Pieniężnej (RPP) w sprawie stóp procentowych i późniejszej konferencji Adama Glapińskiego, prezesa NBP, niż do apogeum słabości, jaką po tych wydarzeniach osiągnął 12 września 2023 r. Polska waluta zyskuje także względem amerykańskiego dolara.
- Kurs złotego do końca roku zależy od tego, czy Fed podniesie stopy procentowe w listopadzie. Myślę, że do tego nie dojdzie. Czy zatem powróci euro po 4,40 zł? Raczej nie. Euro po 4,50 zł będzie sukcesem. Uważam, że kurs euro może się ustabilizować na poziomie 4,57 zł, a dolara – 4,28 zł – prognozuje Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM Banku Ochrony Środowiska.
- Myślę, że w IV kwartale 2023 r. złoty wróci do poziomów bezpośrednio poprzedzających decyzję, natomiast nie wróci do poziomów z przełomu lipca i sierpnia, czyli 4,40 zł za euro i 4 zł za dolara – nieco optymistyczniej zakłada Bartosz Sawicki, analityk firmy Cinckiarz.pl.
Kluczowe założenie przyjmuje przy tym podobne do Marka Rogalskiego.
- Mam duże wątpliwości czy Fed zdoła w tym roku podnieść stopy procentowe o 0,25 proc. Brak takiej podwyżki może dać trochę ulgi rynkom wschodzącym – zaznacza Bartosz Sawicki.
Na razie złoty wyraźniej umacnia się względem euro niż dolara.
- Wynika to przede wszystkim z tego, że dolar pozostaje mocny na rynkach globalnych. Kurs dolara względem euro pozostaje wysoki. Euro nie wraca do siły z początku wakacji – wyjaśnia Bartosz Sawicki.
Prezes PFR, prezes NBP
Przyczyn umocnienia złotego w ostatnich dniach specjaliści upatrują w werbalnych interwencjach. Najpierw – już 13 września – Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, stwierdził, że bank centralny przy kolejnych swoich decyzjach powinien uwzględniać także sytuację złotego. Krajowej walucie pomogło to jednak na krótko. Równy tydzień później Adam Glapiński powiedział, że przestrzeń do dalszych obniżek stóp procentowych znacznie się zawęziła, co jakoś nie przechodziło mu przez gardło podczas konferencji po wrześniowym cięciu stopy referencyjnej o 0,75 proc.
- Te dwie werbalne interwencje roztoczyły parasol ochronny nad złotym. Rynek w jakiś sposób odzyskał zaufanie względem tego, że więcej takich niespodzianek, jak ostatnia obniżka stóp procentowych, nie będzie – uważa Bartosz Sawicki.
- Po wrześniowej decyzji RPP czekaliśmy na jakiś komentarz ze strony prezesa NBP, który zmniejszyłby obawę przed dalszymi, gwałtownymi ruchami stóp na jesieni. Wywiad z prezesem pojawił się 20 września, zmniejszając szansę na obniżkę stóp procentowych 4 października – komentuje Marek Rogalski.
Zaznacza, że choć trudno to zweryfikować, zachowanie złotego w ostatni piątek sugeruje, że poza interwencjami werbalnymi doszło do rzeczywistych interwencji na rynku.
Byle była klarowna większość
Przed nami wybory parlamentarne zaplanowane na 15 października. Według naszych rozmówców, przed elekcją nie należy się spodziewać przełomu na złotym. Będą się raczej utrzymywać już osiągnięte kursy względem głównych walut. Dopiero sformowanie rządu po wyborach może dać złotemu nowy pozytywny impuls.
- Jeśli sytuacja globalna się nie pogorszy, kapitał powinien po wyborach wracać do złotego niezależenie od tego, jakie będzie rozstrzygnięcie wyborów. Oczywiście pod warunkiem, że uda się w stworzyć stabilną większość wspierającą rząd. Brak takiej większości zawsze skutkuje osłabieniem waluty – podkreśla Bartosz Sawicki.
- Jest duże prawdopodobieństwo, że po wyborach powstanie jakaś koalicja. Z tego punktu widzenia wybory są czynnikiem, który ryzyka dla złotego nie zmniejsza, ale utrzymuje. To, jak złoty będzie zachowywał się do wyborów, zależy głównie od sytuacji globalnej. Jeśli globalnie nie wydarzy się nic złego, to utrzymanie złotego w ryzach będzie możliwe – mówi Marek Rogalski.