Ostatni wzrost notowań złota nic nie zmienia, twierdzi Jacobs. Powody, dla których było uważane za atrakcyjne: rynki wschodzące, akcje kopalni złota, dolar i inflacja, zniknęły, przekonuje.
Przykładem jest powszechne przekonanie o powiązaniu cen złota z sytuacją na rynkach wschodzących. W miarę wzrostu bogactwa miał tam rosnąć popyt na złoto. Jacobs zwraca jednak uwagę, że rynki akcji gospodarek wschodzących są ostatnio słabsze niż ich odpowiedniki w gospodarkach rozwiniętych. S&P500 wzrósł o 22 proc. w ubiegłym roku, a np. indeks giełdy w Szanghaju tylko o 4 proc. Rynek akcji Indii nie osiągnął nowego szczytu od listopada 2010 roku, a chiński od sierpnia 2009 roku.
Podobnie jest w przypadku akcji kopalni złota. Zwykle ich notowania były wskaźnikiem wyprzedzającym dla ceny kruszcu, akcje drożały przed tym, jak w górę szła cena kruszcu. Jacobs zwraca uwagę, że 2011 roku, kiedy złoto zaczęło drożeć, notowania kopalni złota poruszały się w trendzie horyzontalnym. Jego zdaniem, było to ostrzeżenie, że cena złota nie powinna rosnąć. Przez ostatnie 52 tygodnie indeks kopalni złota stracił ponad 47 proc.
Jacobs przypomina także o powiązaniu notowań złota z wyceną dolara. Kiedy dolar słabnie złoto drożeje i odwrotnie. Od maja 2011 roku dolar umocnił się o 17 proc. Oczekiwanie na umocnienie notowań złota może okazać się zatem płonne.
Na koniec, malejąca inflacja, czy nawet potencjalna deflacja, może mieć negatywny wpływ na wszystkie klasy aktywów, w tym złoto. Jacobs uważa, że kupno złota nie jest obecnie sprytnym posunięciem.
- Jeśli naprawdę wierzycie w odbicie kursu złota, nie kupujcie teraz – powiedział, zwracając uwagę że inne przecenione aktywa, np. gaz ziemny, mogą także drożeć.
Jacobs prognozuje, że w perspektywie 3-5 lat cena złota może spaść nawet do 700 USD za uncję. Obecnie wynosi 1255 USD.