Krwiobieg gospodarki z łatką krwiopijców

Agnieszka MorawieckaAgnieszka Morawiecka
opublikowano: 2025-04-10 20:00

Bankom nie pierwszy raz obrywa się od polityków. Parę lat temu był to wstęp do wprowadzenia podatku bankowego, który kosztuje sektor rokrocznie kilka miliardów złotych. Ostatnio coraz częściej słychać o krwiopijcach słono liczących sobie za kredyty, których w dodatku nie chcą udzielać. Na tym gruncie kiełkują pomysły na podatek od nadmiarowych zysków. Najlepszą obroną jest...

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego, zdaniem największych banków, to nie one są winne, że kredyty w Polsce są drogie
  • ile wynosi obecnie średnia marża banków
  • ile kosztują sektor podatek bankowy i inne daniny
  • dlaczego banki uważają zarzut, że nie chcą udzielać kredytów, za nieprawdziwy
  • jak chcą się bronić przed ofensywą polityków
  • dlaczego firmy w Polsce niechętnie sięgają po kredyty inwestycyjne
  • jakie potrzeby państwa sektor jest gotów finansować
  • co wyhamowało innowacyjny impet banków
  • jak branża zapatruje się na technologie oparte na sztucznej inteligencji
  • dlaczego wciąż dużo inwestuje w cyberbezpieczeństwo
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Sektor bankowy sypie głowę popiołem - za mało i za cicho mówił o obciążeniach podatkowych, swojej niezaprzeczalnej roli w dostarczaniu technologii i infrastruktury tam, gdzie państwo nie dało rady, a dzięki którym obywatelom żyje się lepiej. Podczas debaty liderek i liderów bankowości, towarzyszącej tegorocznej edycji Złotego Bankiera, padło wiele mocnych i gorzkich słów. Może czas, by banki przeszły do ofensywy informacyjnej.

10 lat temu podczas debaty o podatku bankowym z trybuny sejmowej padło zdanie, że banki to złodzieje. Czy ostatnie ataki na sektor to tylko gra polityczna? Dlaczego taki przekaz trafia na podatny grunt?

- Powodów jest wiele, a jednym z głównych jest bardzo niski poziom wiedzy ekonomicznej w społeczeństwie, ale również wśród polityków i części mediów. Spojrzenie na banki jest bardzo powierzchowne. Zazwyczaj komentuje się nominalne zyski, a ponieważ banki są duże, mają bardzo dużo kapitału, to te zyski w dobrych latach są liczone w miliardach. Miliard brzmi dumnie, brzmi groźnie. Skąd się wziął? No, pewnie właśnie z działalności krwiopijczej. A zrozumienie, jak naprawdę działa bank, że operuje pieniędzmi akcjonariuszy, że musi na tych pieniądzach wypracować adekwatny zwrot, że musi być bardzo dobrze skapitalizowany, żeby był bezpieczny dla deponentów - tego powszechnie się nie rozumie. Nie rozumie się również znaczenia banków dla gospodarki – mówi Przemek Gdański, prezes BNP Paribas Banku Polska.

Podkreśla, że każda interwencja polityczna, która pomniejsza wyniki banku, odbywa się de facto czyimś kosztem – tych, którzy w ten bank zainwestowali, którzy liczą na dywidendę, wzrost kursu akcji. Wśród nich są także emeryci, indywidualni inwestorzy, a nie tylko duże firmy z branży finansowej.

Wizerunek banków jest słabszy od czasu kryzysu finansowego. Nałożyły się na to problemy frankowe i rosnący prokonsumencki trend, wyznaczany przez Unię Europejską. Przeciętny człowiek widzi banki inaczej, niż widział kilkanaście lat temu.

- Po pierwsze banki są dużo bardziej w tle niż kiedyś w życiu naszych klientów. Przedtem, żeby wybrać pieniądze, zrealizować czek czy złożyć depozyt, trzeba było pójść do placówki. Dzisiaj mamy aplikację, Apple Pay, Blika. Po drugie, 20 czy 30 lat temu praca w banku to było „wow”. Dzisiaj wcale nie jest „wow”, bo dla ludzi, którzy stawiają na innowacyjność, na szybkie rozwiązania, branża, która jest mocno regulowana, ma mocno określone wymogi i procedury, nie jest zbyt atrakcyjna. Dużo ciekawsze są branże technologiczne, czy to fintechy, czy inne firmy, w których droga od pomysłu do realizacji jest krótka – mówi Elżbieta Czetwertyńska, prezeska Citi Handlowego.

Czas opuścić bańkę

- Trochę sypiąc głowę popiołem, kolektywnie przyznaję, że nie znaleźliśmy dotychczas sposobu, żeby komunikować się z szerokim odbiorcą takim językiem i w taki sposób, żeby to było jasne, klarowne i zrozumiałe. Trochę żyjemy w tej naszej bańce. Mówimy sobie swobodnie o ROE, cost/income ratio i wielu innych wskaźnikach, które nic nie mówią przeciętnemu odbiorcy, nawet informacji ekonomicznych. To jest też wyzwanie nieco schizofreniczne, bo z jednej strony większość banków jest spółkami giełdowymi i ta komunikacja musi być adresowana do analityków, akcjonariuszy, potencjalnych inwestorów. Tam kwestia zysku, zwrotu na kapitale, efektywności itp. jest superważna. Z drugiej strony w przestrzeni publicznej mamy narrację jedynie o tych ogromnych zyskach – mówi Przemek Gdański.

Jak się nie pogubić, gdy z jednej strony z cyklicznych badań wynika, że klienci ufają bankom, zaś z drugiej pojawia się narracja, że mając 42 mld zł zysku, śpią na pieniądzach?

Krzysztof Bratos, wiceprezes mBanku, proponuje, by rozpocząć proces edukacji społeczeństwa od opowiadania w prostych słowach, jak duży jest wkład banków w gospodarkę. Może wówczas sektor, który zatrudnia 150 tys. ludzi też odprowadzających podatki, miałby szansę uniknąć roli chłopca do bicia.

- Kilka tygodni temu oglądałem podsumowanie wyników jednej z bardzo dużych firm w Polsce spoza sektora bankowego. Jej właściciel zyskowi netto poświęcił dosłownie kilka sekund. Większość przemowy była o kontrybucji podatkowej do budżetu państwa i liczbie miejsc pracy, które firma gwarantuje. Pojawiły się porównania do innych zagranicznych firm operujących na tym rynku, nieodprowadzających jednak podatku, z którego potem jest 500 plus, 800 plus i inne rzeczy. Myślę, że to powinna być lekcja dla nas – mówi wiceprezes mBanku.

W 2024 r. sektor bankowy zapłacił ponad 13 mld zł podatku CIT i 6 mld zł podatku od aktywów.

- Reszta pieniędzy trafiła do funduszy, które zainwestowały kiedyś w sektor bankowy, a od dłuższego czasu nie miały żadnych dywidend. Te dywidendy będą zasilały przyszłych emerytów. I z takim przekazem, moim zdaniem, powinniśmy się wybić - pieniądze w banku nie zostają. My jesteśmy tylko pośrednikiem, który przekazuje kapitał naszych deponentów do tych, którzy potrzebują kredytu. A różnica trafia do skarbu państwa w postaci podatków i do akcjonariuszy - w większości przyszłych emerytów – mówi Piotr Mazur, wiceprezes PKO BP.

Krótka pamięć polityków

Pandemia covidu i wojna w Ukrainie były bardzo ważnym sprawdzianem dla banków, które wzięły na siebie ciężar dystrybucji funduszy pomocowych w ramach tarcz antycovidowych i ustabilizowały sytuację po runie klientów na bankomaty, gdy wybuchła wojna za wschodnią granicą.

- Dlaczego nikt nie dyskutuje o zyskach innych branż? My zbudowaliśmy infrastrukturę płatniczą, finansową, gwarancyjną, infrastrukturę elektronicznej tożsamości. Gdy trzeba było wprowadzić program 500 plus lub wypłacać pieniądze w okresie pandemii w ramach tarcz, z dnia na dzień dostarczyliśmy infrastrukturę. Z dnia na dzień. Za darmo – podkreśla Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego.

Wtóruje mu Michał Gajewski, prezes Santander Banku Polska.

- Powinniśmy więcej mówić o podatkach, które płacimy. Zainwestowaliśmy ogromne pieniądze w digitalizację procesów, z których do tej pory może korzystać również strona publiczna. To programy 800 plus, Aktywny rodzic, Mój prąd, Dobry start, dystrybucja pomocy w trakcie covidu. To wszystko by się nie odbyło, gdyby nie infrastruktura banków, która przecież nie jest za darmo – mówi Michał Gajewski.

Joao Bras Jorge, prezes Banku Millennium, uważa opinię wyrażaną przez polityków jest tym dziwniejsza, że podczas kryzysu europejskiego sektora finansowego wszędzie - od Hiszpanii i Portugalii po Niemcy i Wielką Brytanię - wykorzystano pieniądze podatników na ratowanie banków. Ale nie w Polsce. „W podzięce” banki otrzymały najwyższy w Europie podatek bankowy, w dodatku liczony od aktywów.

- W Polsce nie było państwowego wsparcia dla banków. Co więcej, mieliśmy podatek, który wspierał państwo. A kiedy mieliśmy problem [z Getin Noble Bankiem – red.], stworzyliśmy infrastrukturę IPS, aby wspierać prywatne banki i być w stanie poradzić sobie bez interwencji państwa – mówi Joao Bras Jorge.

Marta Życińska, dyrektorka generalna polskiego oddziału Mastercarda Europe, podkreśla, że narracja o bankach krwiopijcach ma się nijak do tego, co o bankach myślą klienci.

- Z różnorakich badań wynika, że jeżeli trzeba komuś zaufać, by bezpiecznie przechować pieniądze, klient zwróci się właśnie do banku, nie do fintechów – podkreśla Marta Życińska.

Kredyt na cenzurowanym

Kilka tygodni temu Szymon Hołownia, marszałek Sejmu, publicznie ogłosił, że banki nie chcą udzielać kredytów i jeśli tego nie zmienią, mogą się liczyć z konsekwencjami w postaci kolejnych wakacji kredytowych. Przez media przetoczyła się też dyskusja na temat kosztu kredytu w Polsce na tle Europy.

- Zostaliśmy pokazani jako sektor, który jest najdroższy w całej Europie, natomiast marżowość kredytu to obecnie średnio poniżej 1,7 proc. Biorąc pod uwagę kwestie m.in ryzyka kredytowego, ryzyka prawnego, podatku bankowego i kosztu finansowania, udzielamy kredytu niemal po kosztach. Jeśli statystycznego Kowalskiego lub małego przedsiębiorcę by zapytano, czy byłby gotów pożyczyć pieniądze sąsiadowi bez oprocentowania, może zaczęlibyśmy poruszać się na tym samym poziomie myślowym – mówi Krzysztof Bratos.

Średnia marża w przypadku kredytów mieszkaniowych w Polsce wynosi 1,67 proc. W Niemczech to 2,07 proc., a w Holandii 1,9 proc. Jednak o ile stawka referencyjna w tych krajach sięga 2,5 proc., o tyle w Polsce jest ona ponad dwa razy wyższa (5,75 proc.).

Pieniędzy na finansowanie akcji kredytowej w bankach nie brakuje, problemem jest słaby popyt – głównie kredyty inwestycyjne dla firm.

- Mamy dużą nadpłynność w sektorze. Wskaźnik kredytów do depozytów na poziomie 67 proc. jest historycznie najniższy. Każdy z nas przyjąłby większy popyt na kredyt i jest gotowy do finansowania akcji kredytowej – zapewnia Dagmara Wojnar, wiceprezeska Banku Pekao.

Małe i średnie firmy, które stanowią gros przedsiębiorstw w Polsce, do inwestowania zniechęca rosnąca niepewność – prawna, regulacyjna, ale też geopolityczna.

- Kiedyś była taka złota zasada w bankowości, że depozyty detaliczne finansują kredyty korporacyjne. Dzisiaj korporacje finansują się same, wręcz mamy nadwyżkę korporacyjnych depozytów nad kredytami. Dlatego banki są nadpłynne, ale też nasze korporacje są nadpłynne. Dzisiaj netto firmy dostają więcej odsetek od depozytów, niż płacą za kredyt, i to jest pewnego rodzaju paradoks – mówi Piotr Mazur.

Popytowi na kredyt nie sprzyja także struktura przedsiębiorstw w Polsce, która ma jeden z najniższych wskaźników udziału firm powyżej 50 pracowników przypadających na 1000 mieszkańców. A na świecie głównie takie firmy inwestują i zaciągają kredyty. Ponadto udział firm z kapitałem zagranicznym obecnie wynosi 44 proc., a one z reguły finansują projekty inwestycyjne albo pieniędzmi od spółek matek, albo z zagranicznych banków, które nie płacą podatku bankowego.

- Mamy małe firmy, za małe w stosunku do wielkości kraju, i mamy duże firmy, które same się finansują. Trzeba to zmienić – mówi Brunon Bartkiewicz.

Michał Gajewski zwraca uwagę, że konstrukcja podatku bankowego powoduje wzrost udziału obligacji skarbowych w bilansach banków - państwo de facto zachęca banki do ich zakupu, bo od tego nie zapłacą podatku.

- Z drugiej strony jesteśmy zniechęcani do udzielania kredytu, ponieważ od tego płacimy podatek bankowy. Natomiast mitem jest, że nie chcemy udzielać kredytów, na których też przecież zarabiamy – podkreśla prezes Santander Banku Polska.

Obronność – temat numer jeden

W Polsce relacja kapitałów sektora bankowego do PKB to zaledwie 7,7 proc., podczas gdy średnia unijna jest dwa razy wyższa, a są kraje, w których ten wskaźnik sięga 25-30 proc. Biorąc pod uwagę ogromne potrzeby inwestycyjne Polski związane z obronnością, transformacją energetyczną i infrastrukturą, sektor finansowy jest zbyt mały i musi wzmacniać kapitały. Rynek kapitałowy w Polsce nadal nie jest dość rozwinięty, by wziąć na siebie ciężar finansowania strategicznych projektów. Zrobią to banki.

- Polska i cała Europa będą miały ogromne wydatki związane z obronnością. Na pewno będą różne źródła ich finansowania, ale jest to duża szansa dla banków. Liczymy, że akcja kredytowa, na którą tak się ostatnio skarżymy, wzrośnie dzięki finansowaniu obronności – mówi prezeska Citi Handlowego.

PKO BP i Santander finansują branżę zbrojeniową od wielu lat.

- Wojna jest u naszych granic, więc wśród polskich banków nie ma już wątpliwości co do tego, czy finansować zbrojenia, czy nie. Finansujemy duże firmy z udziałem skarbu państwa czy fundusz zbrojeń, ale jeśli chodzi o prywatny biznes, to jest problem, bo firmy potykają się o kwestie długoterminowych zamówień. Przydałyby się gwarancje rządowe z BGK, bo to jest nowe ryzyko, nowy biznes dla wszystkich. Być może przydałyby się też dopłaty do oprocentowania w środowisku dzisiejszych wysokich stóp - mówi Piotr Mazur.

Choć priorytetem banków będzie finansowanie obronności, z agendy na pewno nie zniknie wspieranie transformacji energetycznej i OZE oraz budowy inteligentnych sieci elektroenergetycznych.

- Polska, aby sprostać swoim potrzebom, czyli zwiększonemu popytowi na prąd, musi zbudować co najmniej jedną elektrownię jądrową, a zapewne też kolejne. Trzeba inwestować w produkcję tańszej energii. I pewnie musimy się w międzyczasie przeprosić z gazem, wokół którego mamy trochę etycznych i geopolitycznych dyskusji, bo bez niego sobie nie poradzimy. Te wszystkie źródła są nam bardzo potrzebne i musimy to robić teraz, żebyśmy mieli tani prąd – mówi Brunon Bartkiewicz.

Krzysztof Bratos podkreśla, że transformacja energetyczna oznacza nie tylko tańszy prąd, ale też bezpieczniejszą, bo rozproszoną infrastrukturę energetyczną i poprawę konkurencyjności w Europie.

- Banki ze względów czysto ekonomicznych powinny i będą wspierać te inwestycje, przedsiębiorcy chcą tego wsparcia. mBank zapisał w strategii, która kończy się w tym roku, 10 mld zł tzw. zielonego, zrównoważonego kredytowania. Cel został zrealizowany przed czasem. Ta kwota została przeznaczona na produkcję zielonej energii, z której korzysta półtora miliona obywateli – mówi wiceprezes mBanku.

Cyberbezpieczeństwo na radarze

Polskie banki przez wiele lat były liderami innowacji nie tylko w Europie, ale też na świecie. Jednak wprowadzenie podatku bankowego, saga frankowa czy ratowanie przed upadkiem jednego z banków poprzez stworzenie systemu ochrony wyhamowały impet. Nie sposób jednak nie docenić rewolucyjnej zmiany, jaką było powstanie 10 lat temu Blika - wspólnego przedsięwzięcia kilku banków i organizacji Mastercard. Banki umożliwiły także klientom logowanie się do portali publicznych, np. e-zdrowie czy mObywatel, dzięki uwierzytelnieniu w bankowości cyfrowej.

- Sektor jest ciągle bardzo innowacyjny. Zatrzymuje nas trochę sztuczna inteligencja, bo teraz wszyscy spodziewają się od branży bankowej jej wprowadzenia - szybko i na szeroką skalę. Mało mówi się natomiast o tym, że do dzisiaj jeszcze AI ACT w UE i w Polsce nie jest gotowy. Banki to branża bardzo wysokiego zaufania, która nie może sobie pozwolić na wdrażanie innowacji bardzo szybko i nie do końca bezpiecznie – mówi Marta Życińska.

W ocenie wiceprezesa mBanku w innowacjach czeka nas niedługo zmiana wynikająca z demografii.

- Przewidujemy, że już za dwa lata 40 proc. naszych klientów będzie z generacji Z. Oni nie weszli jeszcze w poważną bankowość. Teraz musimy zadać sobie pytanie, czy rozwiązania, które dla nich stworzyliśmy, będą wystarczające. To jest generacja, która już nie tylko nie przychodzi do oddziału, ale też nie lubi dzwonić, natomiast lubi pisać, korzystać z voice messagingu, więc to jest miejsce, w którym znowu jako sektor będziemy mogli się wykazać – mówi Krzysztof Bratos.

Piotr Mazur zauważa, że choć dzisiaj na horyzoncie nie widać kolejnego dużego innowacyjnego projektu, banki krok po kroku wdrażają we wszystkich obszarach zaawansowaną technologię i analitykę. Ponadto mnóstwo pieniędzy inwestują w cyberbezpieczeństwo, bo liczba ataków cyberprzestępców w Polsce jest obecnie największa w historii.

Narastająca liczba cyberzagrożeń zmusza banki do dostosowywania rozwiązań technologicznych do schematów bezpieczeństwa.

- Nie każdy klient dostanie i wyśle przelew natychmiastowy. Będziemy musieli poświęcić wygodę na ołtarzu bezpieczeństwa – mówi prezes ING Banku Śląskiego.

Największe ryzyko leży bezpośrednio po stronie klientów, którzy sami często nieświadomie przekazują pełne dane dostępowe przestępcom stosującym socjotechniki.

- W badaniach tzw. dojrzałości cyfrowej od wielu lat polskie banki są w gronie liderów. Jesteśmy na pierwszej linii frontu ataków DDoS [distributed denial of service, czyli cyberprzestępstwo polegające na przeciążeniu serwera, aplikacji lub sieci internetowej – red.]. Na co dzień musimy radzić sobie z narastającą falą ataków nie tylko grup przestępczych, ale również państw, które stosują tego typu działania, wojnę hybrydową przeciwko Polsce.

Zwyciężą nie te banki, które mają najlepszy UX [user experience, czyli doświadczenie użytkownika - red.], tylko te, które są bezpieczne. Cały czas musimy podnosić nasze kompetencje - i to robimy – mówi Michał Gajewski.

W ocenie Przemka Gdańskiego temat cyberbezpieczeństwa nie powinien żyć zbyt intensywnie w przestrzeni publicznej.

- Nie powinniśmy musieć mówić naszym klientom: "Jesteśmy bezpieczni", bo ten, kto tak mówi, sugeruje, że potencjalnie istnieje ryzyko, a naszą rolą jest, żeby to ryzyko eliminować. Sektor jest bardzo bezpieczny – mówi prezes BNP Paribas.

Z takim podejściem nie zgadza się Marta Życińska.

- Klienci kompletnie nie zdają sobie sprawy z tego, ile ataków dziennie jest udaremnionych przez takie instytucje jak nasze. To są miliony, a w skali świata na pewno miliardy. Moim zdaniem warto mówić, do ilu ataków się nie dopuszcza dzięki odpowiednim zabezpieczeniom, żeby później ta narracja nie była zupełnie jednostronna i cała wina nie spadła na banki – mówi Marta Życińska.

Zapraszamy do obejrzenia najważniejszych momentów dyskusji:

O postrzeganiu banków

O kosztach i dostępności kredytu

O finansowaniu wydatków na obronność i infrastrukturę

O innowacyjności banków