Pułap, przy którym inwestorzy powinni ponownie rozważyć kupowanie złotego, to 4,30 zł – uważa ekonomista, który był gościem rozmowy transmitowanej w portalu pb.pl oraz na profilu fejsbukowym „Pulsu Biznesu”. Marcin Mazurek nie wyklucza, że korekcyjne nastroje na złotym, drugiej pod względem stopy zwrotu za pierwsze półrocze wśród 32 najważniejszych walut, potrwają jeszcze kilka tygodni. W średnim i długim terminie krajowa waluta powinna się jednak umacniać, a przemawiają za tym silne fundamenty krajowej gospodarki, ocenia Marcin Mazurek.

- Polska w dalszym ciągu doświadcza konwergencji do strefy euro, a złoty jest od wielu lat niedowartościowany. Te dwa czynniki to mocne argumenty za kupowaniem złotego – twierdzi specjalista.
Wprawdzie zdaniem ekonomisty niekorzystne dla złotego są kształtujące się poniżej inflacji stopy procentowe RPP, jednak w notowaniach całkowicie uwzględnione zostały już obawy o politykę. Praktycznie wszystkie z wyjątkiem obniżki wieku emerytalnego obietnice wyborcze partii rządzącej zostały zrealizowane, a ich niekorzystne skutki okazały się być ograniczone. Gospodarka rośnie, program 500+ wyraźnie poprawił zaufanie konsumentów, a ponowny napływ pieniędzy unijnych jest tylko kwestią czasu. Nawet wyraźne umocnienie złotego nie zaszkodzi eksporterom, gdyż progiem opłacalności eksportu jest dopiero 3,80-3,90 zł za euro.
- Przed polską gospodarką jest kilka tłustych lat, a tłustych latach waluty zwykle się umacniają – zauważa Marcin Mazurek, według którego notowania euro powinny w średnim terminie zmierzać w kierunku 4,10 zł.
Te tendencje na rynku złotego powinny wpisać się w krótkoterminową korektę i późniejszy powrót do zwyżek w notowaniach głównej pary walutowej świata – EUR/USD. Kurs euro może oddać nawet połowę zanotowanego od styczniowego dołka umocnienia do dolara, sięgając pułapu 1,10 USD. Oczekiwania inwestorów co do zaostrzenia polityki EBC poszły za daleko, a tymczasem rynek nie doszacowuje potencjału wzrostu stóp za oceanem. Fed zapowiada do końca pierwszego kwartału dwie podwyżki, a przekonanie się inwestorów do tego scenariusza wesprze odbicie notowań amerykańskiej waluty.
- Gospodarka amerykańska ma już za sobą spowolnienie z początku roku, a w oczekiwaniach inwestorów co do polityki Fedu uwzględniony został także ostatni spadek inflacji. Teraz jednak odbicie wzrostu i inflacji powinny wspierać kupujących amerykańską walutę – zauważa Marcin Mazurek.
W dalszej perspektywie hossa na dolarze wygląda jednak na dojrzałą, a to oznacza, że euro ma szanse na wejście w długoterminową tendencję wzrostową. Tymczasem stopniowo ewoluujące w stronę jastrzębiego podejście głównych banków centralnych powinno przełożyć się na wzrost rentowności na bazowych rynkach obligacji (co oznaczałoby spadek cen tych papierów). Zaostrzenie polityki głównych banków będzie jednak na tyle powolne, że nie doprowadzi ani do poważniejszej wyprzedaży na globalnych rynkach akcji, ani też do ucieczki kapitału z rynków wschodzących. Przecena nie powinna też dotknąć polskich obligacji, które dodatkowo znajdują wsparcie w czynnikach wewnętrznych, uspokaja specjalista mBanku.