Komunikat o dymisji opublikowany w dniu urodzin to z pewnością nie jest prezent, jakiego najbardziej życzył sobie Krzysztof Rosiński, wkrótce były już prezes Getin Banku. Zbieżność dat jest przypadkowa — sprawa dymisji była od pewnego czasu „dogadana” z radą nadzorczą i właścicielem — choć dla zainteresowanego ma z pewnością wymiar symboliczny.
Krzysztof Rosiński po 7 latach kierowania Getinem i dekadzie pracy dla Leszka Czarneckiego poprosił o zwolnienie z funkcji ze względów osobistych. Jeszcze przez kilka miesięcy pozostanie w Getinie i zarządzie, wspierając następcę— Artura Klimczaka. Później na pewien czas odejdzie z banku, ale planuje wrócić. Ma już kilka pomysłów na projekty w ramach grupy. Krzysztof Rosiński jest jednym z ostatnich menedżerów, który przetrwał wszystkie wzloty i upadki konglomeratu Leszka Czarneckiego.
Jego kadencja to okres raczej niskich lotów banku, który ponosił bolesne konsekwencje wcześniejszej radosnej polityki kredytowej. Krzysztof Rosiński przejmował stery w gorącym okresie fuzji Getinu z Noble Bankiem, kiedy przywództwo wykuwało się w ogniu rywalizacji menedżmentu obydwu banków.
Dopiero po latach okazało się, jak trudna to była fuzja i jakie aktywa Getin dostał w wianie. Stery przejmuje Artur Klimczak, menedżer do zadań specjalnych, sprowadzony dwa lata temu przez Leszka Czarneckiego w celu przekształcenia Getinu w bank. Dotychczas działał trochę w cieniu, choć podejmował wszystkie decyzje w sprawie kluczowych zmian. Teraz został obsadzony w roli reformatora, który wszystko firmuje twarzą i nazwiskiem. Ma jednak pełne poparcie prezesa — Leszka Czarneckiego.
Artur Klimczak karierę bankowca zaczynał w Citibanku na Florydzie, skąd w latach 90. został „na krótko” delegowany do Polski. Z czasem został dyrektorem w Citi Handlowym, następnie przeniósł się do Millennium, gdzie doszedł do stanowiska wiceprezesa odpowiedzialnego za detal. Przypisuje mu się całkowitą przebudowę systemu obsługi i oferty produktowej banku. Obecnie wielu bankowców uważa Millennium za benchmark.