Zachowaniem inwestorów już od dłuższego czasu rządzą skrajne emocje i nie jest to tylko polska specyfika. Giełdy na świecie jednego dnia kończą plusami, które jeszcze niedawno byłyby uznane za absolutną rewelację, a następnego dnia wydaje się następować kolejny koniec świata. GPW porusza się w takt wyznaczany przez czołowe rynki, z niewielkimi odchyleniami i tak było i tym razem. Sytuacja zewnętrzna w pełni uzasadniała znaczne cofnięcie się indeksów, ale dołożyły się też czynniki wewnętrzne. Na inwestorach niemałe wrażenie zrobiła informacja o wielkości wycofanych środków z naszych funduszy inwestycyjnych w październiku. 7 mld zł jakie klienci zabrali z TFI, to drugi wynik w tym roku, po styczniowym.
Notowaniom banków nie pomogło także obniżenie przez Moody’s rantingu siły
finansowej dla Pekao na stabilną z pozytywnej, co przełożyło się negatywnie
również na wycenę PKO BP. WIG20 także ciągnęły w dół KGHM i PKN Orlen, choć w
przypadku tej drugiej spółki skalę spadków trudno tłumaczyć przeceną
ropy naftowej. Praktycznie jedyną firmą z naszych blue chipów, która się dobrze
zachowywała był PGNiG, ale notowania polskiego potentata gazowego należą już
tradycyjnie do najbardziej stabilnych.
Europejskie parkiety zaliczały podobną
przecenę jak Warszawa, a największym negatywnym bohaterem był węgierski BUX,
którego zniżka momentami osiągała 9 proc. Fatalne wrażenie na inwestorach
zrobiła informacja o drastycznym spadku w październiku zamówień w
przemyśle niemieckim, które obniżyły się aż o 8 proc. mdm. Niemcy to nie tylko
największy rynek konsumencki w Europie, ale także największy eksporter dóbr
przemysłowych. Takie obniżenie zamówień sygnalizuję więc spore kłopoty u
odbiorców niemieckich towarów, chociaż za znaczną część tego spadku odpowiada
bez wątpienia branża samochodowa, która przeżywa największe załamanie od kilku
dekad.
Nieco ożywienia na rynkach wprowadziła zaskakująca decyzja Banku Anglii. Większość analityków spodziewała się podobnego cięcia stóp procentowych do tego jaką zastosuje EBC, czyli o 50 pkt. Tym razem BoE zaskoczył nawet największych optymistów i obniżył je aż o 150 pkt., a to spowodowało znaczne odrobienie strat przez giełdę w Londynie, ale nie miało tak istotnego wpływu na inne parkiety, w tym GPW. Europejski Bank Centralny nie okazał się tak nowatorski, jak jego angielski kolega, który decyzji tej skali nie podjął od 27 lat i zdecydował się na przewidywaną redukcję o 0,5 proc., a to nie mogło być motorem wzrostu.
Informacje z amerykańskiego rynku pracy okazały się nieznacznie gorsze od przewidywanych i warszawscy gracze je zignorowali, podobnie zresztą jak niewielkie zmiany indeksów na otwarciu handlu na Wall Street. W końcówce jednak niedźwiedzie pokazały swoją moc i bez trudu udało się im zepchnąć WIG20 o 4,36 proc. Jedyną spółką wśród naszych blue chipów, która zakończyła dzisiejsze notowania na plusie była Agora, a na drugim biegunie znalazł się Bioton, którego pogrążyła wiadomość o sprzedaży akcji przez jej szefa. To jeszcze bardziej podcięło, i tak mocno nadwątloną, wiarę w tę firmę przez inwestorów.
Rozwój sytuacji na naszej giełdzie całkowicie zależy od zachowania innych czołowych rynków, ale należy się liczyć ze zmniejszoną aktywnością graczy, szczególnie tych kupujących akcje na następnych sesjach, z uwagi na święto 11 listopada, chyba, że wyniki PKO BP będą na tyle zaskakujące, że rozruszają nasz rynek. Wzrostowa fala na GPW jeszcze ma swoich zwolenników i część analityków jest zdania, że zakres zwyżki może osiągnąć na WIG20 poziom 2000-2200 pkt., ale pogłębienie korekty tego ruchu ma chyba obecnie większe poparcie. Dzisiejsza tercja w tej rozgrywce należy całkowicie do tych drugich.