Lawinowo spada poparcie społeczne dla związków. Dlaczego? Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia.
CBOS opublikował sierpniowe badania postrzegania największych związków zawodowych: NSZZ Solidarność i OPZZ. W porównaniu z marcem nastąpił znaczny przyrost ocen negatywnych.
— Tłumaczę to nagonką rządu i innych instytucji — mówi Jan Guz, szef OPZZ. Janusz Śniadek, przewodniczący "S", uważa podobnie.
— Opinia publiczna ocenia związki poprzez przekazy medialne, które pokazują nas tylko przez pryzmat sporów z rządem — mówi szef "S".
Według CBOS, aż 43 proc. respondentów źle ocenia "S". To o 9 pkt. proc. gorszy wynik niż sprzed pół roku. Dobrze o "S" wypowiada się tylko 23 proc. ankietowanych (spadek o 11 pkt. proc.). Natomiast OPZZ ma negatywny obraz u 36 proc. (wzrost o 5 pkt. proc.). Związek kierowany przez Jana Guza pozytywnie ocenia tylko 18 proc. pytanych (spadek o 9 pkt. proc.).
— Dziwię się tym słabszym ocenom, ponieważ od wielu miesięcy OPZZ nie brał udziału w żadnych manifestacjach, sporach czy pikietach. Spokojnie i merytorycznie pracowaliśmy z rządem i pracodawcami np. nad pakietem antykryzysowym. Ale może jest tak, że lepiej jesteśmy postrzegani, gdy angażujemy się w agresywne i głośne akcje jak np. w obronie emerytur pomostowych? W czasie tamtych akcji badania wskazywały na znacznie lepsze nasze oceny w społeczeństwie. Może ludzie po prostu wolą związkowców palących opony? — zastanawia się Jan Guz.
Janusz Śniadek nie ukrywa, że bolą go znacznie gorsze oceny "S".
— Faktem jest, że uzwiązkowienie w Polsce jest bardzo małe. Do "S" należy tylko 6 proc. ogółu pracowników. Reszta społeczeństwa nie ma może odpowiedniej wiedzy na temat naszej codziennej pracy w przedsiębiorstwach nad poprawą warunków pracy. Patrzą na związki przez pryzmat tego, co zobaczą w telewizji. A dziennikarze wolą raczej pokazywać zadymy, nie wnikając w merytoryczne racje związkowców. Do tego dochodzi wrogość rządu Donalda Tuska wobec związkowców i jego niechęć do negocjowania z nimi czegokolwiek, co służy pracownikom — mówi Janusz Śniadek.
Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich (KPP), wskazuje inne przyczyny.
— Ludzie po prostu mają dość tego, że kosztem reszty społeczeństwa związki zajmują się obroną praw nabytych w okresie transformacji. Nie podoba się ich upolitycznienie. Przecież każdy widzi, że "S" to ramię PiS, a OPZZ lewicy z SLD. Ponadto związki nie potrafią odnaleźć się w nowej sytuacji gospodarczej, markują negocjacje, wysuwają coraz to nowe roszczenia, bezprawnie blokują prywatyzację. To się obywatelom nie podoba — mówi szef KPP.
Zbigniew Żurek, wiceprezes Business Centre Club, wskazuje na… pieniądze.
— Obywatele już wiedzą, jak duże pieniądze zarabiają liderzy związkowi. Oni walczą o własne pozycje. Uważam też, że kiepskie oceny wynikają z głupich i nieskutecznych akcji mniejszych radykalnych organizacji związkowych — mówi Zbigniew Żurek.
arosław Królak