Związki w niełasce

Jarosław Królak
opublikowano: 2009-08-27 00:00

Lawinowo spada poparcie społeczne dla związków. Dlaczego? Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia.

Lawinowo spada poparcie społeczne dla związków. Dlaczego? Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia.

CBOS opublikował sierpniowe badania postrzegania największych związków zawodowych: NSZZ Solidarność i OPZZ. W porównaniu z marcem nastąpił znaczny przyrost ocen negatywnych.

— Tłumaczę to nagonką rządu i innych instytucji — mówi Jan Guz, szef OPZZ. Janusz Śniadek, przewodniczący "S", uważa podobnie.

— Opinia publiczna ocenia związki poprzez przekazy medialne, które pokazują nas tylko przez pryzmat sporów z rządem — mówi szef "S".

Według CBOS, aż 43 proc. respondentów źle ocenia "S". To o 9 pkt. proc. gorszy wynik niż sprzed pół roku. Dobrze o "S" wypowiada się tylko 23 proc. ankietowanych (spadek o 11 pkt. proc.). Natomiast OPZZ ma negatywny obraz u 36 proc. (wzrost o 5 pkt. proc.). Związek kierowany przez Jana Guza pozytywnie ocenia tylko 18 proc. pytanych (spadek o 9 pkt. proc.).

— Dziwię się tym słabszym ocenom, ponieważ od wielu miesięcy OPZZ nie brał udziału w żadnych manifestacjach, sporach czy pikietach. Spokojnie i merytorycznie pracowaliśmy z rządem i pracodawcami np. nad pakietem antykryzysowym. Ale może jest tak, że lepiej jesteśmy postrzegani, gdy angażujemy się w agresywne i głośne akcje jak np. w obronie emerytur pomostowych? W czasie tamtych akcji badania wskazywały na znacznie lepsze nasze oceny w społeczeństwie. Może ludzie po prostu wolą związkowców palących opony? — zastanawia się Jan Guz.

Janusz Śniadek nie ukrywa, że bolą go znacznie gorsze oceny "S".

— Faktem jest, że uzwiązkowienie w Polsce jest bardzo małe. Do "S" należy tylko 6 proc. ogółu pracowników. Reszta społeczeństwa nie ma może odpowiedniej wiedzy na temat naszej codziennej pracy w przedsiębiorstwach nad poprawą warunków pracy. Patrzą na związki przez pryzmat tego, co zobaczą w telewizji. A dziennikarze wolą raczej pokazywać zadymy, nie wnikając w merytoryczne racje związkowców. Do tego dochodzi wrogość rządu Donalda Tuska wobec związkowców i jego niechęć do negocjowania z nimi czegokolwiek, co służy pracownikom — mówi Janusz Śniadek.

Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich (KPP), wskazuje inne przyczyny.

— Ludzie po prostu mają dość tego, że kosztem reszty społeczeństwa związki zajmują się obroną praw nabytych w okresie transformacji. Nie podoba się ich upolitycznienie. Przecież każdy widzi, że "S" to ramię PiS, a OPZZ lewicy z SLD. Ponadto związki nie potrafią odnaleźć się w nowej sytuacji gospodarczej, markują negocjacje, wysuwają coraz to nowe roszczenia, bezprawnie blokują prywatyzację. To się obywatelom nie podoba — mówi szef KPP.

Zbigniew Żurek, wiceprezes Business Centre Club, wskazuje na… pieniądze.

— Obywatele już wiedzą, jak duże pieniądze zarabiają liderzy związkowi. Oni walczą o własne pozycje. Uważam też, że kiepskie oceny wynikają z głupich i nieskutecznych akcji mniejszych radykalnych organizacji związkowych — mówi Zbigniew Żurek.

arosław Królak