Związkowcy Polmosów nie pozwolą na redukcje

Katarzyna Jaźwińska
opublikowano: 2001-02-21 00:00

Związkowcy Polmosów nie pozwolą na redukcje

W prywatyzowanych Polmosach zatrudnionych jest obecnie około 5 tys. osób. Na utrzymanie posad szanse ma jednak nie więcej niż połowa pracowników. Związkowcy zakładów spirytusowych żądają co najmniej dwu-trzyletnich gwarancji zatrudnienia. Ten postulat jest nie do przyjęcia dla inwestorów.

Krajowi producenci mocnych alkoholi zatrudniają obecnie około 5 tys. pracowników. Tymczasem, według danych Krajowej Rady Przetwórstwa Spirytusu, Polmosy nie wykorzystują nawet jednej czwartej zdolności produkcyjnych. Nie jest więc tajemnicą, że na taki poziom zatrudnienia nie zgodzą się potencjalni inwestorzy prywatyzowanych spirytusowych spółek.

Janusz Palikot, właściciel spółki Jabłonna, która do połowy marca ma wyłączność na prywatyzacyjne negocjacje w sprawie przejęcia Polmosu Lublin, od dawna podkreśla, że w spółkach sektora alkoholowego jest zbyt wielu pracowników.

Potencjalni inwestorzy są skłonni zaproponować odchodzącym z Polmosów pracownikom odszkodowania za utraconą pracę, ewentualnie zgadzają się na półroczny, a najwyżej roczny okres gwarancji zatrudnienia.

Niemiecki Eckes, który wspólnie ze szwedzkim Vin & Spirit wystartował do prywatyzacji spółek z Poznania i Zielonej Góry, a w planach ma jeszcze walkę o Polmos Białystok, proponuje, podobnie jak w przypadku uczestnictwa w prywatyzacji czeskiego przemysłu spirytusowego, system szkoleń dla pracowników skłonnych zmienić pracę.

Nie dla zwolnień

Tymczasem związkowcy Polmosów stanowczo upierają się przy utrzymaniu zatrudnienia.

— Większość pracowników Pol-mosów to osoby z wieloletnim stażem pracy, którym trudno będzie się przekwalifikować. Przy obecnej stopie bezrobocia nie na wiele zdadzą się też propozycje odszkodowań dla osób tracących pracę. Jeśli tylko takie będą propozycje potencjalnych inwestorów, negocjacje zostaną zerwane. Pracownicy branży przede wszystkim potrzebują co najmniej kilkuletnich gwarancji zatrudnienia — uważa Krystyna Kowalczyk, wiceprzewodnicząca Federacji ZZ Pracowników Przemysłu Spirytusowego i Drożdżowego oraz przedstawicielka związków Polmosu Zielona Góra.

Podobnie Jerzy Siemiątkowski, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność Polmosu Poznań, uważa, że minimalny okres gwarancji zatrudnienia to dwa lata.

Trudny orzech do zgryzienia ma więc francuski Pernod Ricard, potencjalny inwestor Polmosu Poznań. Wprawdzie, sam Polmos nie wymaga znacznych pracowniczych redukcji — moce wytwórcze są wykorzystywane w blisko 60 proc. i niewykluczone, że po wejściu inwestora wskaźnik będzie jeszcze wyższy — problem jednak w tym, że Francuzi będą także musieli utrzymywać polmosową przychodnię oraz przedszkole. Janusz Michalski, szef poznańskiego producenta, już wcześniej podkreślał, że instytucje te nie przynoszą Pol-mosowi dochodu, a generują znaczne koszty. Stanowisko związków jest jednak jednoznaczne.

— Przychodnia musi zostać w Polmosie — twierdzi Jerzy Siemiątkowski.

Czas na pakiet

Skomplikowana jest też sytuacja w najbardziej zaawansowanym w prywatyzacji Polmosie z Lublina. Inwestor ma trzy tygodnie na podjęcie ostatecznej decyzji prywatyzacyjnej, a związki ze wszystkich sił bronią się przed negocjowaniem pakietu socjalnego. Anna Rutkowska, przewodnicząca związkowej Solidarności w Pol-mosie Lublin, uważa, że na negocjacje z inwestorem jest jeszcze sporo czasu. Dodaje, że są już gotowe postulaty dotyczące pakietu. Lubelski producent wódek zatrudnia około 200 osób i wykorzystuje nieco ponad jedną trzecią swoich mocy produkcyjnych.