Państwa UE chcą jak najwięcej ugrać na opuszczeniu Unii przez Wielką Brytanię, a niektóre oczekiwania są wbrew priorytetom Londynu. Rządowi Teresy May niełatwo więc będzie uzyskać to, na czym mu zależy — przewiduje Bloomberg. Od rybołówstwa po dostęp do uniwersytetów, a nawet status Gibraltaru — w rozmowach wszystko będzie ważne. Najtrudniejsze będzie jednak ograniczenie imigracji zarobkowej. To kwestia szczególnie ważna dla Polaków. Spośród 3,2 mln obywateli krajów UE, którzy pracują w Wielkiej Brytanii, aż 800 tys. pochodzi znad Wisły. Zależy na tym także m.in. Berlinowi, Lizbonie i Pradze, które od utrzymania swobody przepływu siły roboczej uzależniają dostęp Wielkiej Brytanii do wspólnego rynku dóbr i usług. Jeszcze dalej idzie Francja, która w tej sprawie na szali kładzie prawo brytyjskich banków do unijnego paszportu, dzięki któremu mogą one oferować usługi i pozyskiwać kapitał w krajach UE. Na sympatię w kwestii ograniczenia imigracji Londyn może liczyć tylko ze strony trzech stolic — Wiednia, Kopenhagi i Sofii, wynika z ustaleń reporterów Bloomberga. Równie ważne dla krajów pozostających w Unii będzie zabezpieczenie praw swoich obywateli pozostających w Wielkiej Brytanii, co premier Theresa May zdążyła zagwarantować, pod warunkiem symetrycznego potraktowania obywateli brytyjskich na kontynencie. Dla krajów ze wschodu Unii, podobnie jak dla Grecji, absolutnym priorytetem jest tymczasem, by Brytyjczycy nadal dokładali się do unijnej kasy. Właśnie one są największymi beneficjentami funduszy infrastrukturalnych. To spora komplikacja dla rządu Theresy May, bo wstrzymanie wpłat do budżetu UE było, obok ograniczenia imigracji, głównym żądaniem zwolenników brexitu. To nie koniec brexitowych schodów. Rząd w Dublinie chce za wszelką cenę uniknąć powrotu granicy z Irlandią Północną, a Paryż i Kopenhaga niepokoją się o dostęp do łowisk. Hiszpania będzie żądać wspólnego zwierzchnictwa nad Gibraltarem, a Belgia obawia się przede wszystkim, że brexit doprowadzi do wzrostu populistycznych i separatystycznych nastrojów w niderlandzkojęzycznym regionie Flandrii. Dla krajów bałtyckich i środkowoeuropejskich absolutnym priorytetem będą tymczasem gwarancje na wypadek agresji ze strony Rosji. © Ⓟ

Czytaj więcej na www.pb.pl
