Michael Burry to słynny inwestor, którego w filmie „Big Short” zagrał Christian Bale. Burry przewidział załamanie rynku kredytów hipotecznych i krach finansowy w 2008 roku; z dużym wyprzedzeniem grał na straty (short selling - sprzedaż krótka) ryzykownych kredytów. Gdy przyszło tąpnięcie decyzje Burry'ego przyniosły inwestorom prawie 500-procentowe zyski, a on sam został uznany za wyrocznię - przypomniał „Washington Post”.
W ostatnich dniach Michael Burry zainwestował 1 mld dolarów grając na straty dwóch ulubieńców Wall Street, firm Nvidia i Palantir. W październiku Nvidia stała się pierwszą firmą, której wycena rynkowa osiągnęła 5 bilionów dolarów. Wartość rynkowa Palantira, 450 mld dol., to równowartość jego przychodów przemnożonych 624 razy - podaje „Economist”.
Pęknięcie bańki AI może mieć globalne konsekwencje
W dniu, w którym Burry zagrał na straty tych spółek, na koniec sesji giełdowej pierwsza z nich straciła 4 proc., a druga blisko 8 proc. Szeroki indeks S&P 500 spadł o 1,2 proc. a Nasdaq, indeks firm technologicznych, o 2 proc. - podał waszyngtoński dziennik. W następnych dniach spadkami zareagowały giełdy w Europie i Azji - odnotował brytyjski „Guardian”.
Bank centralny Wielkiej Brytanii ostrzegł w raporcie, że rynek może czekać „gwałtowna korekta” spowodowana przewartościowaniem spółek AI; Deutsche Bank również udostępnił raport, w którym uznał, że boom w tym sektorze „jest nie do utrzymania” - przekazał amerykański portal Ringer.
Gita Gopinath, była główna ekonomistka Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) i profesor ekonomii na Harvardzie, zamieściła niedawno na łamach tygodnika „Economist” artykuł, w którym ocenia, że po fali entuzjazmu, który przyciągnął wielkie inwestycje do sektora AI, nadejść może krach, podobny do załamania na rynku tzw. dotcomów w latach 90. Tym razem jednak konsekwencje takiej zapaści „mogą być znacznie poważniejsze i bardziej globalne”.
Amerykanie i zagraniczni inwestorzy, zwłaszcza z Europy, zachęceni stopą zwrotu, od ponad 15 lat inwestują coraz więcej w amerykańskie akcje - napisała Gopinath, która obliczyła, że „korekta rynkowa na taką samą skalę jak krach dotcomów zlikwidowałaby 20 bln dolarów majątku amerykańskich gospodarstw, co mniej więcej stanowi ekwiwalent 70 proc. amerykańskiego PKB w 2024 roku (...) Zagraniczni inwestorzy ponieśliby straty przekraczające 15 bln dolarów”. A jak donosi „Financial Times”, azjatyccy inwestorzy już teraz obawiają się, że „amerykańska bańka AI okaże się zaraźliwa”.
„Economist” szacuje, że taki krach zubożyłby amerykańskie gospodarstwa o 8 proc. i miałby dla zwykłych Amerykanów znacznie gorsze konsekwencje, niż pęknięcie bańki dotcomów. Zwłaszcza, że około 42 bln dol. (20 proc. całkowitego majątku Amerykanów) ulokowanych jest w amerykańskich aktywach giełdowych.
Inwestycje giełdowe z rekordowym udziałem w majątku Amerykanów
Odkąd w 2022 roku pojawił się ChatGPT wartość rynku giełdowego USA wzrosła o 21 bln dol., podczas gdy firmy AI nie generują jeszcze adekwatnych do tej wyceny przychodów. „Czy ta rozbieżność zmieni boom na rynku AI w krach?” - zastanawia się brytyjski tygodnik.
Zarówno Gopinath, jak i media zwracają uwagę, że tym razem ryzyko zapaści na giełdzie jest tym bardziej niebezpieczne, że ogólna kondycja amerykańskiej gospodarki jest nienajlepsza. Wzrost PKB w USA w pierwszej połowie 2025 roku pociągnęły wyłącznie inwestycje w sektor sztucznej inteligencji, które jednak nie przyniosły firmom wzrostu zysków.
Laureat ekonomicznego Nobla prof. Paul Krugman napisał na swym blogu, że boom w sektorze AI maskuje fatalne gospodarcze skutki polityki prezydenta USA Donalda Trumpa.
Brytyjski tygodnik podkreśla też, że pod pewnym względem gospodarka USA znalazła się w „historycznie unikalnej sytuacji”: inwestycje giełdowe odpowiadają za rekordowo dużą część majątku amerykańskich gospodarstw - 30 proc. W szczycie kryzysu dotcomów było to 26 proc.
Tymczasem „WP”, powołując się na analityków, pisze, że wielu z nich przewiduje, iż „bańka spekulacyjna wkrótce pęknie”, a obawy takie rosną „w kręgach finansowych i technologicznych”.
Ringer przypomina, że taka „gwałtowna korekta” doprowadziłaby do utraty tysięcy miejsc pracy, wyparowania pieniędzy z inwestycji giełdowych, funduszy emerytalnych i edukacyjnych oraz zaprzepaściła oszczędności całego życia bardzo wielu Amerykanów.
