Choć w czasie tegotygodniowej korekty amerykańskie akcje traciły na tle innych rynków stosunkowo najwięcej, to w skali tego roku S&P500 jako jeden z nielicznych wskaźników wciąż utrzymuje się na plusie, sięgającym 2 proc. Rynek amerykański jest liderem zwyżek od 2009 r., od kiedy hossa, rozumiana jako zwyżki nie przerwane spadkiem o co najmniej 20 proc., trwa tam nieprzerwanie. To jednak sprawiło, że udział giełdy nowojorskiej w kapitalizacji wszystkich rynków rozwiniętych osiągnął pułap będący nie do utrzymania w dłuższej perspektywie, twierdzi Luca Paolini, główny strateg Pictet Asset Management.
Z wykresu, który specjalista opublikował na Twitterze, wynika, że udział USA w kapitalizacji rynków rozwiniętych sięgnął w ostatnich tygodniach 62,4 proc., najwyższego poziomu w historii. Jeszcze pod koniec lat 80. ubiegłego wieku udział ten był ponad dwa razy niższy, a rynek amerykański przejściowo był mniejszy od japońskiego (były to czasy bańki spekulacyjnej na giełdzie w Tokio). Tegoroczny wzrost wagi USA wyniósł ją powyżej szczytów z połowy lat 70., kiedy to kończyły się złoty wiek gospodarki amerykańskiej. Specjalista w tweecie wymienił pięć powodów, dla których w ciągu najbliższych pięciu lat amerykański rynek będzie się zachowywał gorzej od innych.
"Wyceny są wysokie, dolar jest przewartościowany, oczekiwania co do zysków są wygórowane, inflacja i stopy Fedu rosną, a krzywa rentowności przybrała płaski kształt” – wylicza Luca Paolini.
