Lake Superior State University, niewielka publiczna uczelnia ze stanu Michigan, ma właściwie tylko dwa powody do dumy: udało się jej wychować kilku graczy hokejowej ligi NHL i co rok publikuje listę słów, które należy "wygonić" ze słownika angielskiego.

Władze uczelni publikują swoją "Banished Words List" 31 grudnia. Na pomysł wpadł kiedyś wspólnie z kolegami uniwersytecki dyrektor ds. Public Relations. I był to strzał w dziesiątkę, bo lista takich nadużywanych słów i zwrotów jest publikowana od 1975 r. Tym razem ze wszystkich zgłoszeń wyłoniono 12 "zwycięzców". Wybrałem pięć z nich.
"Yolo" (you only live once tłum. żyje się tylko raz) - to akronim, który jak podaje CNN jest często używany na Twitterze, a także w piosenkach gwiazd muzyki pop i jako motyw tatuaży celebrytów.
"Fiscal cliff" - czyli maglowany w ostatnich tygodniach na okrągło termin, który oznaczał kłopoty dla amerykańskiego budżetu i kosztował sporo nerwów Baracka Obamę.
"Job creator" - osoba lub instytucja odpowiedzialna za kreowanie nowych miejsc pracy.
"Trending" - słowo opisujące wszystko to, co jest w danym momencie popularne.
"Guru" - termin pochodzący z religii Wschodu i oznaczający m.in. duchowego przewodnika. W Stanach Zjednoczonych chyba tak nagminnie wykorzystywany, że rzeczywiście mógł się znudzić.
Czy to wszystko? Ameryka ma swoje słowa, Polska swoje. W polu sondy umieszczonej obok tekstu możecie zgłaszać swoje propozycje, czyli słowa i zwroty, których warto byłoby się pozbyć z naszego słownika.