- W poniedziałek i wtorek obserwowaliśmy na naszej giełdzie totalną dezorientację. Co ważne, dotyczyło to nie tylko inwestorów indywidualnych, ale także tych instytucjonalnych. Powód? Nie spełniają się scenariusze, jakie założyli drobni gracze i zarządzający funduszami. Nie ma ani kontynuacji lipcowo-sierpniowego odbicia, ani zapowiadanego przez niektórych armagedonu. Dane z USA nie są tak złe. Widać stabilizację na rynku nieruchomości i ukazuje się twarde dno – twierdzi ekonomista.
Zdaniem Adamca, brakuje odważnych do sprawdzenia, jak silny jest rynek.
- Ktoś powinien, jak w pokerze, wyłożyć pieniądze na stół i powiedzieć „sprawdzam”. Sądzę, że będzie to raczej zagraniczna grupa niż gracz polski. Akcje są już w dość silnych rękach i nie widać wielu chętnych do sprzedaży papierów po obecnych cenach. Sytuacja nie jest jednak jasna, więc czekanie wydaje się rozsądne. Obecnie mamy ciszę przed burzą. Problemem jest tylko to, że nie wiadomo, w którą stronę będą wiać wiatry. Trudno wyrokować, czy znów wkrótce zobaczymy 2400 pkt. na WIG20, ale jest to możliwe – twierdzi Alfred Adamiec.
Więcej w czwartkowym wydaniu „Pulsu Biznesu”.