Advent żegna się z Eko

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2014-08-19 00:00

Fundusz wycofuje się z inwestycji w dolnośląską sieć marketów niespełna dwa lata po zwycięstwie w ostrej licytacji

Trudno przyszło, szybko poszło. W 2012 r. fundusz Advent International wydał ponad 330 mln zł na przejęcie 98 proc. akcji Eko Holdingu, notowanej wówczas na GPW dolnośląskiej spółki, prowadzącej sieć marketów pod szyldem Eko. Łatwo nie było, bo po ostrej licytacji z funduszem Mid Europa Partners (MEP) cena za jedną akcję w wezwaniu skoczyła z 4,1 zł do 7 zł (patrz ramka). Teraz fundusz wychodzi z inwestycji, sprzedając spółkę zarejestrowanemu w Luksemburgu podmiotowi M&M Investments.

Fot. Bloomberg
Fot. Bloomberg
None
None

— Otrzymaliśmy ofertę od inwestora zainteresowanego kupnem firmy, dokończeniem jej restrukturyzacji i inwestowaniem w przyszłość Eko. Po negocjacjach i wewnętrznych rozmowach akcjonariusze postanowili o przyjęciu tej oferty, uznając ją za dobrą dla firmy — mówi Tamás Nagy, partner w Advent International.

Advent nie ujawnia ani szczegółów transakcji, ani nawet tego, kto konkretnie odkupił od niego sieć. Na pewno nie jest to funduszowy rywal sprzed dwóch lat.

— To nie my — zapewnia Zbigniew Rekusz, partner w MEP. Według naszych źródeł, tropy prowadzą do Artura Kasnera, współtwórcy Polomarketu, który ogłosił secesję z sieci i uruchomienie od stycznia przyszłego roku nowej marki na rynku handlowym [patrz tekst obok]. Sieć Eko, z rozbudowaną na zachodzie i południu kraju logistyką, mogłaby mu w tym pomóc. Przedstawiciele Adventu nie potwierdzili ani nie zaprzeczyli tym informacjom. Komentarzy Artura Kasnera oraz Krzysztofa Gradeckiego, twórcy i przewodniczącego rady nadzorczej Eko Holdingu, nie udało nam się uzyskać.

Dyskontowe próby

Advent wchodził do Eko Holdingu z nadziejami na konsolidację polskiego handlu i szybką ekspansję. Zapowiadał inwestycje rzędu 100 mln zł w ciągu „kilku lat”. Fundusz podkreśla, że przez ostatnie dwa lata w Eko Holdingu sporo się zmieniło, a spółka przeszła znaczącą restrukturyzację.

— Z firmy całkowicie wydzielone zostały części niezwiązane z podstawową działalnością oraz skonsolidowano przejęte wcześniej podmioty. Poza tym m.in. scentralizowano procesy finansowe i operacyjne firmy, otwarto centrum logistyczne, wyremontowano wiele sklepów, wprowadzono nowy asortyment i politykę cenową, a także opracowano i wdrożono koncepcję sklepu pod marką Ledi — wylicza Tamás Nagy.

Pod szyldem Eko funkcjonuje dziś niespełna 300 sklepów w 10 województwach. Sieć nie ma żadnych placówek na północnym-zachodzie kraju. Najsilniejszą pozycją cieszy się na rodzimym Dolnym Śląsku, gdzie działa ponad jedna trzecia jej sklepów. Za rządów Adventu spółka weszła też w opanowany przez Biedronkę i Lidla segment dyskontowy, otwierając kilkanaście sklepów Ledi. W 2012 r., tuż przed zdjęciem z giełdy, notowała 1,05 mld zł skonsolidowanych przychodów rocznie, po wyłączeniu spółek dystrybucyjnych (takich jak PDG czy Rovita), które odkupił od Adventu Krzysztof Gradecki.

W to, że Advent na korzystnych warunkach wyszedł z inwestycji, powątpiewają polscy konkurenci z branży. — Advent przez dwa lata nie dokupił do Eko żadnych sklepów i zrobił niewiele poza uruchomieniem sieci dyskontowej, która jest jednak malutka — ocenia prezes dużej polskiej sieci marketów.

Zwijanie funduszu

Eksperci podkreślają, że sytuacja w branży handlowej jest trudna, bo słabszym finansowo, działającym tylko regionalnie sieciom mocno we znaki daje się konkurencja z coraz silniejszymi dystrybutorami, zwłaszcza z Eurocashem, który po przejęciu Tradisu od Emperii wciąga do swoich sieci franczyzowych tysiące małych sklepów.

— Dlatego nie sądzę, by dziś udało się sprzedać Eko Holding po takiej wycenie jak w 2012 r., zwłaszcza w kontekście tego, że po przejęciu sieci przez Advent pogorszyły się jej wyniki, a właścicielowi mogło zależeć na tempie transakcji — ocenia anonimowo zarządzający dużym funduszem private equity.

Advent, jeden z największych graczy w międzynarodowej branży private equity, ma kłopoty z rozkręceniem działalności w Europie Środkowej i Wschodniej. W ubiegłym roku zrezygnował ze zbierania funduszu wyłącznie z myślą o inwestycjach w regionie i postanowił je finansować z globalnych zasobów. Zamknął też biura w Stambule i Kijowie, a według naszych źródeł to samo może zrobić w Warszawie. Fundusz zapewnia jednak, że przymierza się do kolejnych zakupów w Polsce.

— Obecnie rozważamy kilka potencjalnych inwestycji w innych sektorach rynku — mówi Paweł Ryszkiewicz, dyrektor w Advencie.

W tym roku fundusz po ośmiu latach sprzedał Ultimo, wicelidera rynku windykacyjnego, Norwegom z B2Holding, a branża huczy od plotek o kolejnych wyjściach z inwestycji: w Polsko-Amerykańskie Kliniki Serca (które mogą być warte nawet 1,2 mld zł) i w podręcznikowe Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne (WSiP), zdjęte z giełdy w 2010 r. Dla tych ostatnich — i ich wyceny — silnym ciosem było wprowadzenie rządowego podręcznika dla pierwszych klas.

Historia wojny o Eko

Tym razem sklepy Eko przechodzą z rąk do rąk po cichutku, podczas gdy poprzednio doszło do tego w błysku fleszy i atmosferze jednego z najostrzejszych pojedynków w historii polskiego rynku kapitałowego. Advent ogłosił we wrześniu 2012 r. wezwanie na Eko Holding, dając 4,1 zł za akcję. Od początku był dogadany z Krzysztofem Gradeckim, prezesem i twórcą sieci, który kontrolował wraz z żoną blisko 55 proc. jej kapitału. Wtedy do gry włączył się fundusz Mid Europa Partners (MEP), właściciel Żabki, który zasygnalizował akcjonariuszom, że mógłby kupować jego akcje drożej. Advent podniósł cenę do 4,7 zł, a MEP, choć spółka nie dopuściła go do due diligence, w końcu odpowiedział formalnym kontrwezwaniem z ceną 5,5 zł, licząc na akcjonariuszy instytucjonalnych (spore pakiety w Eko miały m.in. Amplico PTE i Allianz PTE). Advent podniósł wtedy cenę do 5,60 zł, na co MEP zareagował ceną 6,35 zł. Skończyło się na cenie 7 zł, którą Advent płacił mniejszościowym akcjonariuszom. Krzysztof Gradecki sprzedał swój pakiet po 4,7 zł.