„Industrializacja” to od kilkunastu lat słowo-klucz dla afrykańskiej gospodarki i jej liderów. Przywódcy Czarnego Lądu robią, co mogą, żeby przyciągnąć światowy przemysł do siebie, bo wierzą, że tylko tak afrykańska gospodarka ma szansę odgrywać jakąkolwiek rolę w świecie.
![SYMBIOZA: Gospodarka Afryki będzie przez najbliższe lata rosnąć najszybciej na świecie, a Europa może się nie tylko do tego przyczynić, ale przede wszystkim na tym skorzystać — powiedział na spotkaniu w Adis Abebie Jan Kulczyk, szef rady nadzorczej Kulczyk Investments i największy polski inwestor w Afryce. [FOT. ARC] SYMBIOZA: Gospodarka Afryki będzie przez najbliższe lata rosnąć najszybciej na świecie, a Europa może się nie tylko do tego przyczynić, ale przede wszystkim na tym skorzystać — powiedział na spotkaniu w Adis Abebie Jan Kulczyk, szef rady nadzorczej Kulczyk Investments i największy polski inwestor w Afryce. [FOT. ARC]](http://images.pb.pl/filtered/2aac630b-9397-45b2-a7aa-3446be8d4b50/e4374312-9e1b-54a0-ab22-016b1a2ba386_w_830.jpg)
Z inicjatywy ONZ co roku (20 listopada) obchodzony jest nawet międzynarodowy Dzień Industrializacji Afryki. Niestety, te wysiłki nadal na niewiele się zdają. Mimo dramatycznie niskich kosztów pracy w Afryce, ciągle relatywnie niewiele zagranicznychfirm otwiera tam fabryki, a rodzimym przedsiębiorstwom brakuje kapitału na rozbudowanie własnej bazy wytwórczej.
— Mimo dynamicznego wzrostu gospodarczego, uprzemysłowienie krajów afrykańskich w ostatnich latach wręcz spada. To szokująca konstatacja. To dowód na to, że transformacja gospodarcza Afryki utknęła w martwym punkcie — mówił Carlos Lopes, dyrektor wykonawczy Komisji Gospodarczej ONZ ds. Afryki, na debacie zorganizowanej z inicjatywy Jana Kulczyka w Addis Abebie w Etiopii. Wzrost gospodarczy większości krajów afrykańskich wydaje się przyzwoity.
W latach 2000-14 średni wzrost PKB Afryki wyniósł 5,1 proc. rocznie. W tym czasie kraje rozwinięte odnotowały wzrost zaledwie o 1,6 proc. rocznie. Jednak afrykańskich polityków i ekonomistów te wyniki nie satysfakcjonują. Niezły wzrost gospodarczy to bowiem głównie zasługa wydobycia surowców naturalnych, a nie własnej produkcji.
— Afryka wciąż jest tylko zapleczem surowcowym dla innych gospodarek. Jest źródłem nisko przetworzonych produktóworaz rynkiem zbytu dla firm z bardziej rozwiniętych państw. Jeśli tego nie zmienimy, nie ma co marzyć o prawdziwej modernizacji — przekonuje Carlos Lopes.
Rozwój gospodarczy oparty na eksporcie surowców to droga donikąd, bo one prędzej czy później się wyczerpią. Do tego czasu Afryka musi zbudować własną bazę produkcyjną. W innym wypadku utknie na zawsze jako najbiedniejszy region świata i przepaść w stosunku do państw bogatszych będzie się pogłębiać. Tymczasem na razie rozwój możliwości wytwórczych afrykańskiego przemysłu jest dziś wolniejszy niż wzrost tamtejszej populacji. Nieco lepiej sytuacja wygląda w usługach, jednak tu również rozwój jest niewielki.
Dlatego mimo dość wysokiego wzrostu gospodarczego rynek pracy w Afryce właściwie nie rośnie, a może nawet — w relacji do populacji — kurczy się. Skala bezrobocia jest tak duża, że MFW nawet nie jest w stanie zmierzyć go swoją metodologią.
— Transformacja to przede wszystkim tworzenie miejsc pracy — zapewnienie takich warunków dla młodych Afrykanów, żeby u siebie w kraju dostrzegali szansę na własny rozwój, naukę i bogacenie się — zaznacza Fatima Haram Acyl, komisarz do spraw handlu i przemysłu Unii Afrykańskiej. Jej zdaniem, Afryka oczekuje od Europy więcej inwestycji, a mniej funduszy pomocowych.
— Potrzebujemy przede wszystkim transferu technologii, doświadczenia, kapitału i partnerskiego traktowania — apeluje Fatima Haram Acyl. Przykładem, na który najczęściej ogląda się Afryka, są Chiny. Jeszcze dwie dekady temu PKB na mieszkańca był tam niższy niż średnio w Afryce. Dzisiaj jest ponadtrzykrotnie wyższy, w dodatku oparty w coraz większej mierze na przemyśle.