Bessa się skończyła, możliwe są jednak jeszcze spore wahania, zwłaszcza w przypadku obligacji – uważa Mariusz Jagodziński, prezes AgioFunds TFI.
Negatywne prognozy się nie spełniły, a powrót kapitału zagranicznego dał impuls do odbicia na polskim rynku. Od szczytu na poziome 9 proc. w październiku 2022 r. rentowność 10-letniej obligacji skarbu państwa spadła o 3,2 pkt proc., co oznacza istotny wzrost ceny, a WIG podniósł się o 36 proc.
– Na GPW mieliśmy do czynienia z pełnowymiarową 12-miesięczną bessą, a w przypadku WIG20 licząc w dolarze nawet 14-miesięczną. Polskie akcje w połowie października 2022 r. stały się skrajnie niedowartościowane. W ostatnich miesiącach nastąpiło odbicie, będące naszym zdaniem również efektem powrotu na rynek kapitału zagranicznego, co widać po bardzo silnych zwyżkach WIG20 i obrotach biur maklerskich, a także po zachowaniu złotego – mówi Mariusz Jagodziński.
Choć spadki i niskie poziomy cen już definitywnie za nami, to jest możliwy także inny scenariusz niż wzrostowy.
– Trend się odwrócił, ale sytuacja wciąż nie jest stabilna i mimo udanych pierwszych sesji bieżący rok może skończyć się nie kontynuacją wzrostów, ale trendem bocznym. Jesteśmy umiarkowanymi optymistami i koncentrujemy się na selekcji spółek wybierając firmy, które radzą sobie dobrze w środowisku podwyższonej inflacji. Siła nabywcza konsumenta spada, ale nie ma załamania, bo na horyzoncie nie pojawia się wysokie bezrobocie – mówi Mariusz Jagodziński.

Spadek inflacji służy obligacjom
Prezes AgioFunds TFI przewiduje obniżanie się inflacji w Polsce, strefie euro i w USA, choć niekoniecznie w błyskawicznym tempie.
– Co do zasady powinno to sprzyjać rynkowi obligacji, jednak również na rynku obligacji skarbowych – podobnie jak na rynku akcji - nie obędzie się bez dużych wahań. Ryzyko dotyczy w szczególności Europy, w tym Polski. Musimy znaleźć inwestorów, którzy zapewnią popyt o wartości około 300 mld zł na zrolowanie długi, emisje związane z deficytem budżetowym i obsługę odsetek od kuponów. Do tego wydajemy rekordowo dużo na zbrojenia i mamy rok wyborczy – mówi Mariusz Jagodziński.
Mimo to prezes towarzystwa, które zarządza aktywami o wartości 6,3 mld zł, jest optymistą.
– Poprzedni rok zamknęliśmy wzrostem PKB prawdopodobnie na poziomie około 4 proc., a recesja w I kwartale tego roku zapowiada się również nietypowo: nie spodziewamy się istotnego wzrostu bezrobocia, zaś inflacja będzie słabnąć, choć moim zdaniem wolniej niż przewidują to analitycy NBP – dojście do celu inflacyjnego może zająć nawet kilka lat. Wszystkie te czynniki sprawiają, że obligacje skarbowe długoterminowe mogą znaleźć się ponownie pod presją – mówi Mariusz Jagodziński.
W sfinansowaniu potrzeb budżetowych mogą pomóc krajowe banki.
– Z pewnością mogą wygenerować spory popyt na skarbowe papiery, o ile uda im się utrzymać odpowiednio niskie oprocentowanie lokat i nie spadnie zbyt mocno rentowność obligacji. Obecnie na depozytach oferują około 6 proc. dla firm i 7-8 proc. dla klientów indywidualnych, ale mogą obniżać te warunki wraz ze spadkiem inflacji. Wysoko oprocentowane obligacje powinny być dla banków dobrym aktywem inwestycyjnym zwłaszcza, że z powodu wysokiej ceny pieniądza popyt na kredyty jest dziś mocno ograniczony – mówi Mariusz Jagodziński.
Doważanie akcji do portfela
Utrzymywanie pieniędzy na lokacie wciąż oznacza realną stratę, dlatego warto doważyć w portfelu rynek akcji.
– Polski rynek ma korzystne perspektywy – wprawdzie ceny akcji zrobiły już spory ruch w górę, ale dalej są atrakcyjne. Polska dostanie nieco rykoszetem z uwagi na ogólną słabość gospodarczą Europy, ale bezrobocie jest wciąż bardzo niskie, do tego przybyło sporo nowych konsumentów, jakimi są uchodźcy z Ukrainy. Mamy wyraźny napływ inwestycji z uwagi na wycofywanie się biznesu z Rosji i Ukrainy, a także Chin w związku z zmianą łańcuchów dostaw postcovidowych. Te czynniki powinny uchronić nas od recesji w skali całego roku – mówi Mariusz Jagodziński.
Problemem pozostaje wojna za wschodnią granicą.
– Z jednej strony wpływa na ceny aktywów, co stwarza szanse na okazyjne zakupy, a z drugiej stanowi ogromne ryzyko. Zagrożenie wciąż istnieje i jedynie przywykliśmy do niego, bo tak działa ludzka psychika. W naszej ocenie nie jest przypadkiem, że odbicie na GPW nastąpiło po zniknięciu z przestrzeni informacyjnej pogłosek o możliwości użycia przez Rosję broni atomowej – mówi Mariusz Jagodziński.
Z drugiej strony decyzja Mercedesa o zainwestowaniu w Polsce 1 mld EUR w fabrykę samochodów elektrycznych czy kontrakt na budowę elektrowni atomowych z Amerykanami pokazują, że biznes tego ryzyka się nie boi.
Dobrą decyzją zdaniem eksperta ma być zakup akcji banków, które mają potencjał mimo tego, że WIG-Banki wzrósł od października niemal o 50 proc.
– Jesteśmy już od jesieni doważeni w bankach, które naszym zdaniem mają dobre perspektywy - nawet biorąc pod uwagę rok wyborczy, w którym rząd może wymyślić kolejny projekt na koszt banków oraz brak definitywnego rozstrzygnięcia przez TSUE sprawy frankowiczów. Mimo to nasz system bankowy jest relatywnie zdrowszy od europejskiego. Nie dość, że posiada mniejszy portfel złych kredytów, to jest również nowoczesny dzięki sporej konkurencji kapitału zagranicznego – mówi Mariusz Jagodziński.
Kiedy obudzą się misie
Saldo napływów do TFI było ujemne, choć jednocześnie nastąpiły pewne napływy do funduszy akcji zagranicznych.
– Tymczasem to polski rynek odbił pod koniec roku, a np. w przypadku amerykańskiego Nasdaq odwrócenia trendu wciąż brak – mówi Mariusz Jagodziński.
Jego zdaniem małe i średni spółki mogą przynieść wyższe stopy zwrotu w tym roku pod warunkiem, że w nowy trend włączą się inwestorzy indywidualni.
– Niestety wielu z nich uważa, że mamy obecnie „hossę głupców”, po której ponownie spadniemy do jesiennych minimów. Nie wiem, ile czasu inwestorom zajmie zrozumienie, że sytuacja się zmieniła. Mówiąc żartobliwie - dla części z nich kilka miesięcy temu na WIG20 „padł Grunwald”, czyli 1410 pkt i być może oczekują teraz kolejnego rekordu słabości na poziomie „chrztu Polski” (966 pkt). Moim zdaniem taki obrót zdarzeń jest jednak mało prawdopodobny. Podsumowując: potencjał w małych i średnich spółkach istnieje, lecz nie można liczyć na inwestowanie przez zagranicę w spółki o kapitalizacji 100-200 mln zł – mówi Mariusz Jagodzińśki.
W przypadku inwestycji zagranicznych najważniejszym kryterium jest to, czy spółka generuje gotówkę.
– Moim zdaniem czasy taniego pożyczania już się skończyły i firmy nie notujące dodatnich przepływów pieniężnych znajdą się pod presją. Z tego względu ucierpi sporo spółek technologicznych, zwłaszcza te, które generowały duże przychody, ale płaciły za nie dużymi stratami na poziomie operacyjnym – mówi Mariusz Jagodziński.
Z rynków na pierwszym miejscu stawia Polskę, potem USA, a dalej Europę.
– W tej ostatniej w średnim terminie inwestujemy w pojedyncze firmy, w związku z obawą o tegoroczne wyniki strefy euro oraz średnioterminowy systemowy problem z energetyką, bo Europejczycy będą wciąż płacić cenę za realizowaną transformację. Amerykanie zaczęli podwyżki stóp wcześniej i mają bardziej elastyczną gospodarkę, więc będzie im łatwiej wychodzić ze spowolnienia. W UE spodziewam się jednak kłopotów, zwłaszcza jeśli chodzi o kraje na południu – mówi Mariusz Jagodziński.
Azja, choć atrakcyjna, wiąże się z trudnym do wycenienia ryzykiem.
– Problematyczna jest Azja, gdzie duży wpływ geopolityczny może spowodować, nawet z dnia na dzień, utratę kontroli nad płynnością. A USA spierają się z Chinami coraz ostrzej i dziś konflikt jest wręcz mocniejszy niż za czasów Donalda Trumpa, tylko mniej medialny – mówi Mariusz Jagodziński.