Sytuacja na rynku akcji będzie podobna jak w latach 2003 i 2009, twierdzi Michael Gayed, główny strateg inwestycyjny w Pension Partners.
Gayed wskazuje na główne indeksy, jak Nasdaq, S&P500 czy DAX, które wciąż utrzymują wysoką wartość mimo dużych obaw co do zdolności Hiszpanii do spłaty jej długów.
- W 2011 roku niemal cały czas słyszeliśmy o zagrożeniu deflacją spowodowanym przez Grecję. Teraz mamy Hiszpanię jako ciągły problem, a mimo to Nasdaq wciąż jest powyżej 3000 pkt, S&P500 blisko 1400 pkt, a DAX wynosi ok. 6700 pkt. Widać wielką odporność w obliczu bardziej negatywnych doniesień – powiedział Gayed w CNBC.
Jego zdaniem, jeśli skończy się dominacja negatywnych wiadomości, a zacznie pozytywnych, przy tak wysokich cenach akcji detaliczni inwestorzy z łatwością pociągną rynki do nowych szczytów.
- Moim zdaniem, możemy zobaczyć ruch cen akcji jak w 2003 i 2009 roku, co oznacza, że możliwe jest osiągnięcie nawet 40 proc. wzrostu szerokiego rynku – powiedział Gayed.
Spodziewa się on przepływu pieniędzy z rynku obligacji na rynek akcji.
- Mamy do czynienia z paradoksem, gdzie jeśli masz niedźwiedzią ocenę rynku akcji na tym poziomie, automatycznie przyjmujesz, że rentowności obligacji będą nadal spadać. Jednak są one – w Niemczech i USA – na „panicznie” niskich poziomach – podkreślił.
Gayed twierdzi, że na tych poziomach rentowności obligacje są całkowicie nieatrakcyjne. Jego zdaniem, sygnał wzrostu na rynkach akcji przyjdzie z gospodarek wschodzących, gdzie spodziewa się pojawienia działań luzujących, mających osłabić waluty w obliczu słabnącego popytu w Europie.
© ℗
Podpis: Marek Druś, cnbc.com