Burton Frierson
LONDYN (Reuters) - Może trudno w to uwierzyć, ale obawy o kondycję amerykańskiej i światowej gospodarki mogą okazać się najlepszym powodem przemawiającym za wzrostem wartości euro.
We wtorek kurs europejskiej waluty wzrósł do najwyższego od trzech miesięcy poziomu wobec dolara i franka szwajcarskiego.
Już następnego dnia amerykańska waluty odrobiła część strat na wieść o tym, że Republikanie zdobyli kontrolę w Kongresie, co zapewne pomoże prezydentowi George'owi W. Bushowi w przeforsowaniu inicjatyw legislacyjnych.
Jednak nie oznacza to wcale, że inwestorzy zapomnieli o ostatnich słabych danych makroekonomicznych napływających zza oceanu.
Słabsze tempo wzrostu amerykańskiej gospodarki zapewne odbije się na uzależnionej od eksportu strefie euro, która w handlu z USA wykazuje nadwyżkę. Jednak zdaniem analityków najbardziej straci i tak dolar.
Euro ma spore szanse powiększyć 12-procentowy wzrost wartości wobec dolara w tym roku. Przemawiają za tym różnice w poziomie stóp procentowych, a także napływ inwestycji portfelowych do strefy euro w tym roku.
"Z historycznego punktu widzenia dolar umacniał się w okresach szybszego wzrostu światowej gospodarki. Dlatego euro powinno poradzić sobie lepiej w czasie, gdy wzrost jest słabszy" - powiedziała Francesca Fornasari, ekonomista rynków walutowych z Lehman Brothers.
Z ankiety agencji Reuters wynika, że analitycy walutowi oczekują w najbliższych miesiącach utrzymania przez euro równowartości dolara, ponieważ amerykańska gospodarka może mieć kłopoty ze zwabieniem inwestycji zagranicznych w okresie spowolnienia.
"Słabość gospodarki amerykańskiej jest dużo ważniejsza dla kursu euro względem dolara niż kondycja gospodarki europejskiej" - uważa Jesper Dannesboe, główny analityk walutowy z Dresdner Kleinwort Wasserstein.
STOPY
Ostatnie dane o słabej kondycji rynku pracy oraz spadku aktywności w amerykańskim przemyśle właściwie scaliły na rynku oczekiwania obniżki stóp przez Fed podczas środowego posiedzenia.
Przez ostatnie 11 miesięcy główna stopa procentowa w USA znajdowała się na najniższym od 40 lat poziomie 1,75 procent.
Kolejna obniżka stóp w USA byłaby korzystna dla euro, ponieważ zwiększy różnicę stóp procentowych między USA a Dwunastką. Utrzyma się ona nawet, gdyby Europejski Bank Centralny (ECB) zdecydował się w czwartek pójść w ślady Fed i obniżył główną stopę z obecnego poziomu 3,25 procent.
"Obecne różnice stóp procentowych faworyzują i będą faworyzować euro" - powiedział Michael Metcalfe, analityk State Street.
PRZEPŁYWY KAPITAŁOWE
Gospodarce strefy euro nie brakuje problemów - wzrost gospodarczy jest słaby, a spory wokół dyscypliny budżetowej może zniechęcić ECB do obniżki stóp. Jednak analitycy uważają, że dane o przepływach kapitałowych dobrze rokują wspólnej walucie.
Michael Metcalfe zwraca uwagę, że podstawowy bilans płatniczy strefy euro - suma rachunku obrotów bieżących i długoterminowych przepływów kapitałowych - wykazywała w latach 1999-2001 średni deficyt rzędu dwóch procent PKB.
Natomiast w tym roku dotychczasowa nadwyżka wynosi 1,7 procent PKB.
"Jednym z czynników, który uważaliśmy za warunek trwałego wzrostu euro była zmiana sytuacji bilansu podstawowego. Tak się ostatnio stało" - dodał.
Wycofywanie się kapitału z amerykańskich akcji i papierów dłużnych może spotęgować obawy o ogromny deficyt na rachunku obrotów bieżących. Ponieważ amerykański import znacznie przekracza eksport, gospodarka potrzebuje znacznego napływu zagranicznego kapitału.
Europejscy inwestorzy aktywni w USA zaczną się zapewne wycofywać, jeżeli zobaczą, że ponowne spowolnienie gospodarcze może zmniejszyć ich zyski - z powodu niższych rentowności obligacji lub wyników tamtejszych spółek.
Z analizy przepływów portfelowych dokonanej przez Dresdner Kleinwort Wasserstein wynika, że europejscy inwestorzy mają ulokowane 10 razy więcej środków w amerykańskich aktywach niż gracze z USA w europejskich.
"Nawet jeżeli aktywa w strefie euro nie wydają się aż tak atrakcyjne to nie ma to większego znaczenia, ponieważ strefa euro nie musi importować kapitału by sfinansować wydatki gospodarki" - powiedział Fornasari.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))