Korekty są możliwe, ale nie ma ryzyka recesji, więc akcje nie mają generalnie powodów, by mocno tanieć. Z takiego założenia wychodzi Emil Łobodziński, menedżer zespołu doradztwa inwestycyjnego w biurze maklerskim PKO Banku Polskiego.
Jego opinia jest konsekwencją prognoz makroekonomicznych, jakie PKO BP ma dla światowej, ale także polskiej gospodarki. Ekonomiści PKO BP uważają, że ryzyko związane z polityką celną amerykańskiego prezydenta Donald Trumpa rozeszło się po kościach i światowa gospodarka najgorsze ma już za sobą.
- Dla naszej prognozy ważne jest założenie, że polska gospodarka może nadal przyspieszać – zaznacza Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego.
PKB Polski będzie rósł o 3,5 proc.
Według PKO BP realny wzrost polskiego PKB zarówno w dobiegającym końca roku 2025, jak i rok później wyniesie 3,5 proc. Wzrost jednostkowych kosztów pracy spowalnia, co przekłada się na obniżenie presji inflacyjnej i w kolejnych kwartałach powinno sprowadzić inflację do 2,5-3,1 proc. (średniorocznie w 2026 r. do 2,7 proc.), a inflację bazową nawet poniżej 2,5 proc. (średniorocznie do 2,6 proc.).
PKO BP podwyższył swoje prognozy wzrostu dla Stanów Zjednoczonych i Eurolandu. Zakłada obecnie, że PKB Stanów Zjednoczonych w 2026 r. wzrośnie realnie o 1,7 proc., a strefy euro o 1,1 proc.
- Prognozy dotyczące amerykańskiej gospodarki wynikają z dwóch kwestii. Po pierwsze odporność amerykańskiej gospodarki na politykę celną okazała się większa, niż prognozowaliśmy. Po drugie Fed w swej polityce nie patrzy już na inflację, a zaczął się skupiać na rynku pracy – wyjaśnia Marta Petka-Zagajewska, dyrektor biura analiz makroekonomicznych PKO Banku Polskiego.
Zaznacza, że przełoży się to na jeszcze dwie obniżki stóp procentowych za oceanem w 2025 r. i trzy w 2026 r. Jej zdaniem Europejski Bank Centralny (EBC) albo skończył już z obniżkami, albo zdecyduje się na jeszcze jedną. Docelowo stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych powinny więc spaść do 3 proc., a w eurolandzie co najwyżej do 1,75 proc.
- W takim otoczeniu trudno byłoby rewidować w dół prognozy dla polskiej gospodarki – uważa Marta Petka-Zagajewska.
Mimo spowolnienia wzrostu jednostkowych kosztów pracy wynagrodzenia będą pozwalać konsumentom czuć się swobodnie. Motorem wzrostu polskiej gospodarki będzie wiec konsumpcja, ale też inwestycje. W 2026 r. wpływ nakładów na środki trwałe dorówna już wpływowi konsumpcji w dynamice PKB.
Pięć obniżek stóp procentowych NBP
PKO BP zakłada przy tym, że ceny energii nie rozkręcą ponownie inflacji.
- Mam na myśli nie to, co zdarzy się w październiku 2025 r., ale w 2026 r. W styczniu 2026 r. powinna być już znana nowa taryfa zatwierdzona przez URE – przypomina Marta Petka-Zagajewska.
Założenia dotyczące cen nośników energii są głównym źródłem niepewności prognoz zarówno w krótkim, jak i średnim terminie. Największą niewidomą jest kształtowanie się cen tzw. ciepła systemowego, czyli pochodzącego z elektrociepłowni.
- Są one trudne do wyliczenia, bo rynek ten jest bardzo rozdrobniony – tłumaczy Marta Petka-Zagajewska.
Obecnie jednak PKO BP przyjmuje, że kształtowanie się inflacji spowoduje, że Rada Polityki Pieniężnej obniży stopy procentowe jeszcze raz w 2025 r. i cztery razy w 2026 r. Sprowadzi to stopę referencyjną NBP do 3,5 proc.
Małe i średnie spółki skorzystają bardziej
Według Emila Łobodzińskiego brak inflacji i brak recesji to obraz, który dla rynków akcji jest bardzo dobry, co zresztą widać po zachowaniu GPW w pierwszej połowie 2025 r. Co dalej z indeksem WIG20, zależy od trzech czynników: sytuacji banków, popytu konsumenckiego i nastawienia inwestorów zagranicznych. Jego zdaniem z prognoz makroekonomicznych wynika, że konsumenci powinni mieć się lepiej, inwestorzy zagraniczni raczej się od Polski nie odwrócą, choć niewiadomą pozostaje, czy kapitał będzie nadal napływał. Największą zagadką jest sytuacja banków. Z jednej strony ciąży im zapowiedź podwyższenia podatków, z drugiej jednak mogą skorzystać na wzroście inwestycji.
- Dużo lepiej jest w spółkach małych i średnich. One mogą bardziej od dużych skorzystać na tym, że spadnie koszt kapitału i w gospodarce będzie ogólnie lepiej – mówi Emil Łobodziński.
Z prognoz makroekonomicznych wynika, że konsumenci powinni mieć się lepiej, inwestorzy zagraniczni raczej się od Polski nie odwrócą, choć niewiadomą pozostaje, czy kapitał będzie nadal napływał. Największą zagadką jest sytuacja banków.
W związku z prognozami dotyczącymi cięć stóp procentowych przez Fed i EBC bardziej też wierzy w akcje amerykańskie niż zachodnioeuropejskie.
- Wyceny w Stanach Zjednoczonych nie są niskie, ale jeśli nie zakładamy recesji, to trudno sobie wyobrazić, że coś złego stanie się na amerykańskim rynku akcji – dodaje Emil Łobodziński.
Jego zdaniem pod znakiem zapytania jest za to sytuacja na rynku amerykańskiego długu skarbowego. O ile bowiem obniżki stóp procentowych będą sprzyjać spadkowi rentowności obligacji (wzrostowi cen), to polityka fiskalna już nie. Podobnie odnosi się do polskiego długu skarbowego.
- Należy założyć możliwość spadku rentowności, ale ich zejście poniżej poziomu sprzed pandemii COVID-19 jest nierealne – twierdzi Emil Łobodziński.
Rating Polski nie zaboli
PKO BP zakłada przy tym, że agencje ratingowe nie zachwieją rynkiem polskiego długu skarbowego. Moody’s i Fitch pozostawiły ostatnio ratingi na niezmienionym poziomie, ale obniżyły perspektywy ratingu.
- Agencje ratingowe dostosowały swoje oceny do sytuacji, którą mamy, ale to wcale nie oznacza, że same ratingi pójdą w dół – podkreśla Marta Petka-Zagajewska.
W listopadzie nad polskim ratingiem pochyli się jeszcze Standard & Poor’s. Według Piotra Bujaka nie można wykluczyć, że pójdzie ona śladem Moody’s i Fitcha, ale możliwe jest też, ze do tego czasu pojawi się jakaś informacja lub informacje, które skłonią Standard & Poor’s to pozostawienia swojego nastawienia bez zmian.
- Z perspektywy inwestorów najważniejsze jest to, że Polska ma rating inwestycyjny – podkreśla Piotr Bujak, zwracając uwagę, że w przypadku Moody’s jest on pięć, a w przypadku Fitcha i Standard & Poor’s cztery poziomy wyższy od ratingu śmieciowego.