Christopher Borowski
WARSZAWA (Reuters) - Ceny akcji na warszawskiej giełdzie spadły w tym roku o 40 procent do poziomu z 1998 roku, tuż po kryzysie rosyjskim, a analitycy obawiają się, że w najbliższym czasie na zmienę negatywnej tendencji nie ma co liczyć.
Spory na temat przyszłorocznego deficytu, niepewność dotycząca polityki Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD), który najprawdopodobniej zwycięży we wrześniowych wyborach i słabe wyniki spółek nadal będą negatywnie wpływać na rynek. A kosmetyczna redukcja stóp pomogła tylko na chwilę.
Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy wiele zachodnich banków zamknęło swe biura w Pradze i Budapeszcie, gdzie obroty na rynku akcji spadły do bardzo niskiego poziomu, a spółek godnych zainteresowania jest coraz mniej.
Teraz Warszawa może doświadczyć tego samego losu, tracąc zainteresowanie inwestorów zagranicznych i biura zachodnich banków.
Nawet fundusze emerytalne, które, jak oczekwiano, miały doprowadzić na giełdzie do poważnych wzrostów zapowiadają, że będą inwestować zagranicą.
"Polska, niestety, dopuściła się kilku błędów, zarówno w polityce monetarnej jak i fiskalnej (i teraz może za to zapłacić)" - powiedział Gabor Sitanyi ze Schroder Investment Management.
Na giełdach rynków wschodzących grupa Schroder Investment Management zainwestowała dotąd około dziewięciu miliardów dolarów.
SPEKTAKULARNY UPADEK
Tegoroczne spadki na warszawskiej giełdzie wielu inwestorów uważa za spektakularne. Jeszcze w zeszłym roku internetowa hossa wywindowała indeksy i spółki informatyczne do niebotycznych poziomów - WIG20 wzrósł wówczas do 2.482 punktów, ale od tego czasy stracił 55 procent.
Dla porównania, Nasdaq Composite spadł od zeszłego roku o 63 procent, a w samym 2001 o 20 procent.
Polscy spekulanci i prywatni inwestorzy, obecność których była uważana za wkład Polski w rozwój wolnego rynku, najwięcej stracili na spółkach nowej technologii.
Niegdyś zwyżkujące firmy komputerowe, Softbank i Optimus są dziś notowane na poziomie o niemal 90 procent niższym od rekordów wszech czasów. Netia i Elektrim straciły zaś odpowiednio 90 i 74 procent.
Pogorszenie koniunktury dotknęło również biura maklerskie, gdyż wiele międzynarodowych banków zmniejsza zatrudnienie w warszawskich placówkach.
Kilka międzynarodowych instytucji, jak na przykład ABN Amro, SG Securities i Credit Suisse First Boston zdecydowało się zamknąć departamenty zajmujące się monitorowaniem sytuacji w Europie Centralnej oraz zlikwidować lub zmniejszyć placówki na Węgrzech i w Czechach.
Wood&Company i Nomura wycofały się z Budapesztu i zwolniły część pracowników z reszty biur w regionie.
Teraz przyszła kolej na Warszawę. Na razie J.P. Morgan Chase&Co podjął decyzję o wycofaniu się z Polski i wydaje się, że inne instytucje finansowe rozważają podobne posunięciu. Jak dotąd kilka zagranicznych i krajowych banków zdecydowało się na redukcje zatrudnienia.
Inwestorzy strategiczni polskich spółek ograniczyli płynność, a w niektórych przypadkach doprowadzili nawet do wycofania firm z obrotu publicznego.
Nawet fundusze emerytalne, których wartość aktywów zainwestowanych w obligacje i akcje spółek giełdowych przekroczyła 13 miliardów złotych, zaczynają interesować się inwestowaniem zagranicą.
"Trzeba przyznać, że fundusze emerytalne ograniczyły tegoroczne spadki. Gdyby nie do obecnego poziomu cen na giełdzie dotarlibyśmy znacznie szybciej" - powiedział zarządzający w jednym z największych towarzystw emerytalnych.
"Dusimy się tutaj, a szans na odbicie nie widać" - dodał.
CIEMNE CHMURY NAD GOSPODARKĄ
Giełdę dotknęło wyraźnie spowolnienie gospodarcze wynikające z wysokich stóp procentowych - realne stopy należą do najwyższych w Europie.
Tempo wzrost Produktu Krajowego Brutto (PKB) zwolniło w pierwszym kwartale do 2,3 procent podczas gdy w połowie lat 90. tempo wzrostu wynosiło 5-6 procent.
"Ucierpiał na tym też rynek. Ceny polskich produktów nie są konkurencyjne dla zagranicznych konsumentów, a polski rząd nic z tym nie robi" - powiedział jeden z zarządzających w londyńskim funduszu, który na rynkach wschodzących zainwestował 1,5 miliarda dolarów.
"Musi to być zrównoważone w kraju za pomocą wysokich stóp procentowych. A rząd nie ma zbyt spójnej polityki fiskalnej" - dodał.
Stopy nie będą zaś dalej obniżane dopóki nie wyjaśnią się zawiłości dotyczące przyszłorocznego budżetu, z czym obecny rząd raczej nie zdąży się uporać. A na dodatek inwestorzy obawiają się, że polityka Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD), który zapewne przejmie rząd nie będzie pro rynkowa.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))