Gareth Jones
BRUKSELA (Reuters) - Unia Europejska znalazła się pod presją, aby przyspieszyć negocjacje z krajami kandydackimi po tym jak na szczycie w Szwecji kraje piętnastki ustaliły wiążącą datę zakończenia negocjacji. To jednak nie koniec problemów.
Podczas spotkania w Goeteborgu przywódcy Unii Europejskiej uzgodnili, że rokowania z najlepszymi kandydatami powinny zakończyć się do końca 2002 roku, co pozwoli im wziąć udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 roku.
Decyzja, która uściśla plany przedstawione w grudniu na szczycie w Nicei ucieszyła przedstawicieli 12 krajów kandydackich, którzy przybyli do Goeteborga w nienajlepszych nastrojach.
Dwa tygodnie wcześniej Irlandczycy odrzucili w referendum Traktat z Nicei, który tworzy podstawy funkcjonowania Unii po jej rozszerzeniu.
"Następny ruch należy do UE. Pytanie nie brzmi już czy Węgry są gotowe do członkowstwa w Unii, ale czy UE przedstawi swoją pozycję w odpowiednim czasie" - powiedział premier Węgier, Viktor Orban.
Kraje Unii Europejskiej muszą jeszcze uzgodnić wspólną pozycję w sprawie tak delikatnych kwestii jak pomoc regionalna i rolnictwo. Wchodzą one w skład 31 "rozdziałów", których zamknięcie jest warunkiem przyjęcia nowych członków.
UTRZYMAĆ TEMPO
Trudno powiedzieć również, czy Belgia, która 1 lipca obejmie półroczną prezydenturę w Unii Europejskiej zdoła utrzymać tempo narzucone przez Szwedów.
Rząd Belgii zasygnalizował, że rozszerzenie jest tylko jednym z punktów na długiej liście priorytetów, które obejmują reformę konstytucyjną UE, mającą na celu usprawnienie działania instytucji unijnych. Następnym państwem, które obejmie prezydenturę 1 stycznia 2002 roku będzie Hiszpania, która skupi się na polityce rolnej i pomocy regionalnej. Jak na ironię, to właśnie rząd w Madrycie najbardziej obawia się utraty dostępu do funduszy strukturalnych po rozszerzeniu Unii.
Jednak analityk polityczny Heather Grabbe z Centrum Reform Europejskich w Londynie uważa, że szczyt w Goeteborgu zmienił dynamikę procesu rozszerzenia.
"Unia zgodziła się na bardzo sztywne zasady działania. Obecnie w negocjacjach pojawiło się silne poczucie pośpiechu. Kraj, który obejmuje prezydenturę będzie odczuwał ogromną presję, aby trzymać się kalendarza rozszerzenia" - powiedziała.
Premier Węgier jest również spokojny o obecne tempo negocjacji.
"Przełom jaki nastąpił podczas prezydentury Szwecji doda nam wystarczająco sił, aby przebrnąć przez belgijską prezydenturę" - powiedział Orban.
Tuż przed szczytem w Goeteborgu Węgry zgodziły się na proponowane przez UE restrykcje dotyczące wolnego przepływu siły roboczej z nowych krajów członkowskich.
W obawie przed napływem taniej siły roboczej z krajów Europy Wschodniej Niemcy i Austria przekonały pozostałych 13 członków UE, aby po rozszerzeniu Unii na siedem lat ograniczyć kandydatom dostęp do unijnego rynku pracy.
WSZYSTKIE OCZY ZWRÓCONE NA POLSKĘ
Analitycy uważają, że Polska jest kluczem do tego, czy w 2003-2004 roku do UE wejdzie tylko garstka państw, czy też nastąpi automatyczne przyjęcie wszystkich kandydatów.
Kraje takie jak Czechy i Węgry boją się, że Polska opóźni ich wejście do UE, ponieważ czekają ją trudne negocjacje w sprawie rolnictwa. Obecnie Polska zamknęła 16 rozdziałów negocjacyjnych, Węgry - 22, a Czechy - 19.
"Wszystko zależy od tego, czy w ciągu najbliższych miesięcy Polska weźmie się w garść. Będzie musiała również zacząć iść na ustępstwa" - uważa Grabbe.
Niemcy, główny sojusznikiem Polski w Unii uważają, że rozszerzenie bez ich wschodniego sąsiada jest nie do pomyślenia. Będą musieli jednak zmuszeni zmienić zdanie, jeżeli Polska nadal będzie się ociągać.
Kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder powiedział podczas poniedziałkowego spotkania we Frankfurcie nad Odrą premierowi Jerzemu Buzkowi, że ma nadzieję iż Polska będzie gotowa do członkowstwa w UE do roku 2004, ale wymagać to będzie jeszcze dużo pracy.
Również przyszłoroczne wybory we Francji i Niemczech mogą skomplikować kalendarz rozszerzenia.
Szczególnie Francja będzie przeciwna reformie Wspólnej Polityki Rolnej (CAP), z której w znacznym stopniu korzystają dotąd właśnie francuscy rolnicy.
Mimo tych wyzwań dyplomaci i analitycy w Brukseli nadal uważają, że wszystko przemawia za koncepcją "dużego" rozszerzenia Unii, które objęłoby Polskę, Węgry, Czechy, Słowenię, Cypr, Estonię oraz prawdpopobnie Maltę, Słowację, Łotwę i Litwę.
Poza blokiem pozostaną więc Bułgaria, Rumunia oraz Turcja, która jeszcze nie rozpoczęła negocjacji.
Rumunia, rządzona przez byłych komunistów, zamknęła dotychczas tylko sześć rozdziałów. Lepiej wygląda sytuacja w Bułgarii, która ma za sobą 10 zamkniętych rozdziałów. Władze Unii czekają na działania rządu byłego cara Simeona, którego proeuropejski ruch wygrał niedzielne wybory.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))