Gdy Lei Jun zakładał firmę Xiaomi w 2010 r., sprzedaż iPhone'ów rozkręcała się w najlepsze. Twórca nowej marki był zresztą nazywany "chińskim Steve’em Jobsem". Minęła dekada i miliarder może z satysfakcją przeglądać najnowszy raport firmy badawczej Gartner. Wynika z niego, że nadal najwięcej smartfonów dostarcza na rynek koreański Samsung Electronics, drugie miejsce na liście zajmuje chiński hegemon Huawei, ale trzeci nie jest już amerykański Apple.

W III kw. Xiaomi sprzedało ponad 44,4 mln smartfonów, co oznacza skok o prawie 35 proc. i 12,1-procentowy udział w rynku. Apple znalazł klientów na 40,6 mln iPhone'ów, czyli minimalnie, bo o 0,6 proc., mniej niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Mamy więc do czynienia z symbolicznym momentem. Firma, która zrewolucjonizowała rynek telefonii komórkowej, przekonując ludzi do dotykowych wyświetlaczy, wypadła poza pudło. Nie musi to być powód do wielkich zmartwień dla koncernu z Cupertino, bo już od dobrych kilku lat stara się uniezależnić swoją kondycję od sprzedaży smartfonów, systematycznie rozbudowując biznes związany z usługami. W pewnym momencie Apple przestał nawet przekazywać szczegółowe wyniki dotyczące liczby sprzedanych iPhone'ów, żeby inwestorzy nie dostawali szału z powodu spowolnienia. Taka strategia okazała się strzałem w dziesiątkę i kapitalizacja rynkowa spółki sięga już ponad 2 bln USD.
Xiaomi również nie ma powodów do zmartwień, choć może tylko pomarzyć o excelowych rubrykach Apple'a. Pod koniec listopada podało, że w III kw. przychody wzrosły o 34,5 proc., do 72,2 mld juanów (11 mld USD). Analitycy szacowali, że będzie to 70 mld juanów. Skorygowany dochód netto wzrósł do 4,1 mld juanów, również bardziej, niż prognozowano. Xiaomi było jednym z największych beneficjentów kampanii administracji Donalda Trumpa przeciwko Huaweiowi. Dostawy sprzętu wzrosły globalnie o 42 proc. Wolumen konkurencyjnego producenta spadł w tym okresie o 22 proc. W macierzystym kraju natomiast Xiaomi zyskuje dzięki dużemu zainteresowaniu smartfonami działającymi w sieci 5G.
Xiaomi jest na dobrej drodze do dalszego zwiększania udziału w rynku dzięki dużemu popytowi na tanie telefony podczas pandemii, rozbudowie kanałów sprzedaży detalicznej i zakłóceniom w dostawach Huaweia. Konkurencyjne cenowo produkty Xiaomi są atrakcyjne w obliczu niepewności ekonomicznej - napisali Kevin Chen i Clint Su, cytowani przez agencję Bloomberg analitycy China Merchants Securities, przed publikacją kwartalnych wyników.
Gartner policzył, że globalna sprzedaż smartfonów w III kw. wyniosła 366 mln sztuk. To rok naznaczony pandemią koronawirusa i rosnącymi obawami o wpływ wprowadzanych przez rządy restrykcji na gospodarkę i sytuację na rynku pracy, a co za tym idzie — poziom dochodów konsumentów. Niepewność nakazuje przeliczać pieniądze w portfelach i dwa razy pomyśleć przed zakupem kolejnego gadżetu.
Niepewność gospodarcza i ciągły strach przed kolejną falą pandemii nadal wywierają presję na niepotrzebne wydatki do końca 2020 r. Opóźnienie w aktualizacjach sieci 5G również ograniczyło możliwości sprzedawców smartfonów - podkreślają analitycy Gartnera.
Sprzedaż smartfonów spadła o 5,7 proc. w porównaniu z III kw. 2019 r.. Kiepsko? Niby tak, ale jednocześnie rynek wskazuje na odbicie, bo w poprzednich dwóch kwartałach zaliczał spadki na poziomie 20 proc. Tradycyjny szał przedświątecznych zakupów może przyhamować nie tylko powściągliwość potencjalnych kupców, ale także przepisy ograniczające handel w dużych centrach. Producenci gadżetów zaprezentowali jednak jesienią sporo nowości i liczą na znalezienie nabywców. Apple zorganizował w ostatnich miesiącach trzy konferencje, podczas których odbyły się premiery nowych zegarków, tabletów, komputerów i smartfonów. Na rynek trafiły cztery nowe iPhone'y - od najmniejszego 12 mini po najbardziej zaawansowanego 12 Pro Max. Premiera smartfonów odbyła się jednak kilka tygodni później niż zazwyczaj i to również mogło odbić się na wynikach firmy.
