Szóstka inwestorów powalczy o akcje G-8
Oferenci dobrze wycenili spółki dystrybucyjne z północnej i centralnej Polski
Belgijski Electrabel, hiszpańskie Endesa i Iberdrola, grupa Elektrimu, konsorcjum niemieckiego koncernu E. ON i irlandzkie ESB znalazły się na krótkiej liście w przetargu na akcje grupy G-8. Do drugiego etapu prywatyzacji resort skarbu nie zakwalifikował francuskiego EDF, szwedzkiego Sydkrafta (kontrolowanego przez E. ON), amerykańskiego PSEG Europe i hiszpańskiego Union Fenosa.
Ceny w złożonych przez inwestorów wstępnych ofertach pozostają tajemnicą, jednak z nieoficjalnych informacji wynika, że potencjalni nabywcy wycenili G-8 na kwotę znacznie wyższą niż Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny.
— Ta prawdopodobna przyczyna niezakwalifikowania się do drugiego etapu przetargu francuskiego EDF, któremu dotąd doskonale wiodło się w polskiej prywatyzacji. Francuzi nie spodziewali się zapewne takiego poziomu cen — ocenia jeden z analityków branży.
Jeszcze więcej
Za 25 proc. akcji GZE, pierwszej sprywatyzowanej spółki dystrybucyjnej, szwedzki koncern Vattenfall zapłacił około 670 mln zł. Gliwicki dystrybutor ma blisko 11-proc. udział w krajowej sprzedaży energii elektrycznej. Spółka obsługuje prawie 1,2 mln klientów skoncentrowanych na niewielkim obszarze nieco ponad 4 tys. km kw. Przychody GZE sięgają 2,5 mld zł. Roczne obroty G-8 są porównywalne — w 2001 r. wyniosły około 3,3 mld zł. Ósemka firm (z Gdańska, Elbląga, Kalisza, Koszalina, Olsztyna, Płocka, Słupska i Torunia) dystrybuuje prąd na obszarze znacznie większym niż GZE (blisko 75 tys. km kw.), jednak sieci G-8 doprowadzają energię elektryczną aż do 2,5 mln odbiorców. Nieoficjalne źródła podają, że w najlepszych wstępnych ofertach jednego klienta grupy wyceniono na ponad 600 EUR (2200 zł).
Niepewność
Bez wpływu na propozycje cenowe inwestorów nie pozostają zapewne obawy o przyszłość prywatyzacji polskiej energetyki. Od kilku tygodni wszyscy czekają na decyzję premiera w sprawie powołania odpowiedzialnego za branżę energetyczną wiceministra skarbu. Mimo pojawiania się nowych nazwisk na nieoficjalnej giełdzie kandydatów, wciąż nie wybrano następcy Jakuba Tropiły, który złożył dymisję tuż pod odwołaniu szefa resortu Andrzeja Chronowskiego.
Pod znakiem zapytania stoi też strategia prywatyzacji sektora. Dopiero dzisiaj powołany przez premiera zespół, który miał opracować nowy harmonogram sprzedaży przedsiębiorstw energetycznych, uchyli rąbka tajemnicy. Tymczasem inwestorzy, niepewni dalszej prywatyzacji spółek dystrybucyjnych, starają się niemal za wszelką cenę kupić wystawione na przetarg akcje.
— Na kupnie grupy G-8 zależy nam szczególnie — przede wszystkim dlatego, że można ją kupić — mówi przedstawiciel jednego z potencjalnych inwestorów.
Jeśli w trosce o budżet rząd zdecyduje się jednak na sprzedaż kolejnych dystrybutorów energii, pierwsi w kolejce to warszawski Stoen (ogłoszenie przetargu planowano na marzec) i południowo-wschodnia grupa G-4 (Zamość, Lublin, Rzeszów i Skarżysko-Kamienna). W obu przetargach, poza piątkowymi przegranymi (EDF, Union Fenosa i PSEG), można spodziewać się innych dużych graczy — jak niemieckie RWE czy szwedzki Vattenfall, którzy z różnych względów nie zdecydowali się na start po akcje G-8.
Neutralny grunt
Wygrani: E. ON, Elektrim, Electrabel, Endesa, Iberdrola i ESB, już 2 marca mają rozpocząć ograniczone badanie ósemki spółek. Due diligence odbędzie się nietypowo, bo w formule tzw. data room. Dokumenty wszystkich członków G-8 zostaną zgromadzone pod Warszawą i inwestorzy (prawdopodobnie po dwóch lub trzech) będą analizowali je na miejscu. Nie wiadomo, jak długo potrwają analizy. Jeśli jednak MSP chce zakończyć prywatyzację tak jak planowano — czyli we wrześniu — due diligence nie powinno przeciągnąć się ponad 2-3 miesiące.