Budowa w Rumunii, akwizycja w Niemczech i inwestycje w Azji – takie pomysły na rozwój ma największy polski producent chemii budowlanej.
Pandemia nie przyhamowała ani branży chemii budowlanej, ani jej czołowego przedstawiciela, czyli Grupy Atlas.

- W marcu, na samym początku lockdownu cała nasza branża miała dobre wyniki sprzedażowe, bo Polacy zaczęli remontować domy i mieszkania. Ze względu na ograniczenia w handlu kwiecień był nieco słabszy, ale sprzedaż wciąż była na niezłym poziomie, a w kolejnych miesiącach nastąpiło przyspieszenie – mówi Paweł Kisiel, prezes Grupy Atlas.
Ku miliardowi
W efekcie największy polski producent chemii budowlanej będzie miał się czym pochwalić w raporcie rocznym.
- Ten rok będzie dla całej Grupy Atlas najlepszy w historii. Przychody są obecnie o kilkanaście proc. wyższe niż rok wcześniej i myślę, że podobnie będzie na koniec roku. Oczekiwałbym wzrostu o 10-12 proc. – szacuje Paweł Kisiel.
Dodaje, że również zysk powinien być wyższy niż rok temu, ponieważ grupa utrzymuje dotychczasowy poziom rentowności, a zwiększa skalę biznesu.
Jak wynika ze sprawozdania rocznego Atlas sp. z o.o. - największa z kilkunastu firm w grupie - zamknęła 2019 r. z przychodami przekraczającymi 863 mln zł (wzrost o ponad 16 proc. rok do roku). Gdyby tegoroczna sprzedaż najważniejszej firmy w grupie wzrosła o 10-12 proc., wyniosłaby 950-967 mln zł.

Zdecydowana większość, bo ponad 85 proc. przychodów Grupy Atlas, pochodzi z polskiej produkcji, ok. 10 proc. z Białorusi, a pozostałe 2-3 proc. z Rumunii (rosyjską fabrykę firma sprzedała kilkanaście lat temu austriackiemu Baumitowi).
W Rumunii
- Rumuński rynek ma duży potencjał. Stawiamy tam na bardziej rentowny segment wyższy ekonomiczny, a wycofujemy się z produktów z niższej półki – mówi Paweł Kisiel.
Firma zaczęła już promować markę Atlas, której wcześniej w Rumunii nie używała (nazwa była zastrzeżona, ale jej ochrona już wygasła).
Fabryka Atlasa w Oradei (w północno-zachodniej części kraju) pracuje teraz na trzy zmiany siedem dni w tygodniu, ale jej moce wytwórcze nie zaspokajają popytu i firma musi sprowadzać niektóre produkty z Polski. Konieczne są więc inwestycje.
- Prowadzimy właśnie modernizację tamtejszego zakładu, ale przygotowujemy się już do budowy nowej fabryki. Na razie jesteśmy na etapie analiz dotyczących jej wielkości i lokalizacji. Chodzi o to, aby złoża piachu i cementu były w miarę blisko – mówi prezes Grupy Atlas.
Za kilka miesięcy zapadnie decyzja, czy budowa ruszy w przyszłym roku, czy dopiero w 2022 r. Wiele będzie zależeć od sytuacji pandemicznej.
Paweł Kisiel szacuje, że inwestycja będzie kosztować 50-80 mln zł. Fabryka ma produkować kilkadziesiąt tys. ton wyrobów rocznie, co podniesie przychody grupy o ok. 100 mln zł.
- Oznaczać to będzie wzrost o 300 proc. w stosunku do obecnej sprzedaży rumuńskich zakładów, wynoszącej ponad 30 mln zł – dodaje prezes Kisiel.
Wierzymy w dalszy rozwój polskich firm oraz cieszymy się z ich sukcesów, a jako stowarzyszenie branżowe wspieramy wszystkie podmioty wiedzą i doświadczeniem.
Z Białorusi
Na Białorusi Atlas ma cztery zakłady produkcyjne. Niepewność polityczna i protesty po sierpniowych wyborach prezydenckich od jakiegoś czasu odciskają się na tamtejszej gospodarce.
- Radykalnie, bo nawet o 30 proc., spadł kurs BYN zarówno wobec dolara, jak i euro. Białorusini zaczęli masowo skupować zachodnie waluty i w pewnym momencie zarówno w bankach, jak i kantorach trudno było kupić dolary czy euro – wymienia Paweł Kisiel.
Wahania kursowe mają bezpośredni wpływ na codzienne życie Białorusinów. Po pierwsze, automatycznie drożeją towary z importu, po drugie, rosną opłaty za wynajem nieruchomości, także mieszkań, ponieważ na Białorusi standardem jest ustalanie stawek czynszowych właśnie w walutach wymienialnych.
- Rosnąca inflacja spowodowała też, że Białorusini zaczęli szybko wydawać pieniądze, aby czym prędzej się ich pozbyć. Przez kilka miesięcy nasza sprzedaż systematycznie się zwiększała, ale dynamika tych wzrostów już hamuje. Rozpoczęte inwestycje budowlane i remontowe dobiegają końca, a nowych się nie rozpoczyna – wyjaśnia szef Atlasa.
Według niego powodem jest to, że rdzennie białoruskie firmy nie mają wystarczających zasobów finansowych, a zaciągnięcie kredytu już teraz jest tam praktycznie niemożliwe. Dlatego Paweł Kisiel obawia się, że kontrahenci Atlasa mogą mieć wkrótce problemy, co może się przełożyć na terminową spłatę należności.
- Natomiast nasze zakłady są dobrze ułożone i przygotowane do ewentualnej zmiany koniunktury. Niektóre produkty i półprodukty, szczególnie bitumiczne, które wytwarza się na bazie asfaltu, będziemy mogli eksportować do Polski i innych państw UE. Nie sądzą, aby konieczne było zmniejszenie skali produkcji – wyjaśnia Paweł Kisiel.
Białoruskie zakłady Atlasa od około trzech lat pracują non-stop, siedem dni w tygodniu na cztery zmiany. W tych warunkach trudno przeprowadzić remonty, czy modernizację, a ewentualny przestój byłby okazją do takich prac.
Do Niemiec…
Chociaż Atlas ma fabryki tylko w trzech krajach, sprzedaje do kilkudziesięciu państw w większości na naszym kontynencie, a także w Azji, a nawet za Atlantykiem.
- Od jakiegoś czasu niewielkie transporty wysyłamy do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Pojawiają się tam też nowi klienci, więc sprzedaż stale rośnie. Zresztą udział przychodów z zagranicy wciąż się zwiększa. W tym roku dynamika eksportu będzie prawie dwa razy wyższa, niż sprzedaży krajowej - mówi Paweł Kisiel.
Jego firma stawia przede wszystkim na Niemcy oraz Wielką Brytanię, a w dalszej kolejności Benelux, czy państwa naszego regionu m.in. Słowację oraz Czechy. Wszędzie tam sprzedaje produkty wytwarzane w Polsce, ale ta strategia przestaje wystarczać.
- Naszym celem jest kupno firmy produkcyjnej w Niemczech. Szukamy podmiotu, który miałby sprzedaż na poziomie co najmniej 50 mln EUR – mówi prezes grupy.
Firma ma kilka własnych brandów, z marką Atlas na czele i tę właśnie stara się promować. Jednak zakłada, że aby podbić rynek naszych zachodnich sąsiadów musi przejąć markę, która jest tam zadomowiona i dobrze znana. Głównie temu ma służyć planowana akwizycja. Projekt jest jednak na razie na wstępnym etapie i trudno mówić, kiedy możliwa byłaby jego realizacja.
…i Azji
Paweł Kisiel jest przekonany, że Atlas ma wystarczająco dobre know-how i dużo własnych innowacyjnych produktów, by mocniej postawić na zagranicę.
- Naszymi technologiami są zainteresowane firmy z Azji. Niektóre namawiają nas nawet, żebyśmy zainwestowali i postawili fabrykę na tym kontynencie. Pomysł się nam spodobał, ale przyhamował nas nieco COVID-19 – przyznaje szef Atlasa.
Dodaje, że firma jest cały czas w kontakcie z tamtejszymi producentami z segmentu chemii budowlanej i rozważa inwestycje w Azji Południowo-Wschodniej.
- Zaprezentowaliśmy potencjalnym partnerom próbki naszych produktów i jesteśmy na etapie wstępnych rozmów. Najbardziej zaawansowane są negocjacje z dużym podmiotem, którego roczne przychody przekraczają 500 mln USD – mówi Paweł Kisiel.
Nie chce ujawnić, o jaki konkretnie kraj chodzi, zastrzega jedynie, że nie są to Chiny.