Banki czeka najlepszy rok od lat

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2022-01-02 20:00

Po raz pierwszy od dawna jest szansa, że bankom spełnią się noworoczne życzenia „wszystkiego najlepszego”. W 2022 r. zanosi się na rekordowe zyski.

Wysoka dynamika wzrostu PKB, niskie bezrobocie, wysokie, ale nie zanadto stopy procentowe – wszystko to będzie napędzać wyniki banków w przyszłym roku. Motorem będzie wynik odsetkowy, któremu paliwa dostarcza RPP, podnosząc stopy. Możliwe, że w przyszłym roku dojdą one do 2,5 proc. co przełoży się na wysokie przychody. Mocny będzie też wynik prowizyjny. Tego, co banki zyskały w ostatnich latach na zmianach w tabelach opłat i prowizji, nikt im nie odbierze. Wyższe ceny usług i produktów, podyktowane koniecznością ratowania przychodów uszczuplonych przez zerowe niemal stopy, raczej nie spadną w środowisku wysokich stóp.

Korzystny bilans

Po stronie kosztów operacyjnych pojawi się presja na wydatki, nakręcana przez inflację, której skalę dość trudno oszacować. Do tego dojdą wyższe niż w 2021 r. składki na BFG. Wszystko wskazuje jednak na to, że koszty ryzyka pozostaną niskie. Podwyżki stóp raczej nie powinny odbić się negatywnie na spłacalności kredytów detalicznych. Chodzi głównie o hipoteki. Co prawda w ostatnich kwartałach trwa boom na kredyty mieszkaniowe, jednak rekomendacja S, obligująca banki do badania zdolności kredytowej klienta, w scenariuszu rosnących stóp powinna stworzyć bufor, który zamortyzuje wzrost miesięcznych rat.

- Wydaje się, że nawet jeśli stopy wzrosną do 2,5 proc., będzie to poziom uwzględniany w ramach testów przeprowadzanych przez banki przy udzielaniu kredytów mieszkaniowych – ocenia Michał Konarski, analityk BM mBanku.

Z pewnością uważniejszej obserwacji będą wymagały portfele z lat 2020-21, czyli z okresu niemal zerowych stóp. Jeśli bank w ramach weryfikacji zdolności finansowej klienta do bieżącej stopy doliczył dodatkowe 2,5 proc. w scenariuszu podwyżek, jest to poziom wyższy od obecnego. Margines błędu jednak kurczy się wraz z kolejnymi ruchami RPP.

Michał Konarski wskazuje, że nie można zapominać o spadku siły nabywczej społeczeństwa w przyszłym roku, będącej pochodną wysokiej inflacji, uszczuplającej dochody, i wyższych rat kredytowych.

- Wydaje się, że w konsekwencji spadku dochodu rozporządzalnego zmniejszy się skłonność kredytobiorców do oszczędzania. Skoncentrują się natomiast na spłacie kredytu – mówi analityk.

Jego zdaniem koszt ryzyka w 2022 r. będzie wyższy niż w 2021 r., ale nieznacznie - wyniesie 1 proc.

- Generalnie zapowiada się całkiem dobry rok. Dawno nie było zbiegu korzystnych czynników: silnego wzrostu gospodarczego i rosnących stóp, które ostatni raz były tak sprzyjające w 2014 r. Przy tym jakość aktywów jest nieporównanie lepsza niż wtedy. Metody scoringowe i modele ryzyka są dzisiaj zupełnie inne. Jeśli odłożymy na bok sprawę franków, wskażnik ROE powinien być dwucyfrowy. Takiego zwrotu na kapitale nie widzieliśmy od 2015 r. – podsumowuje Michał Konarski.

Długi cień franka

W praktyce jednak sprawy kredytów walutowych nie można pominąć. Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego, na jasnym horyzoncie 2022 r. dostrzega dwa zagrożenia. Pierwszym jest ryzyko niespełnienia się optymistycznych prognoz makro: gospodarka rośnie wolniej, Jeśli inflacja nie spadnie i potrzebne będzie silne chłodzenie, a gospodarka będzie rosła wolniej, środowisko nie będzie tak sprzyjające. Drugie ryzyko wiąże się właśnie z CHF.

- Analitycy i rynek będą śledzić, jak kształtuje się liczba ugód wobec liczby nowych pozwów. Relacja między tymi dwiema wartościami będzie kluczowa dla oceny kosztów rozwiązania problemu. Przegranych spraw przybywa, co przekłada się na wysokość rezerw i ma istotny wpływ na zyskowność. Pytanie, czy nie wynikną z tego problemy kapitałowe – zastanawia się Andrzej Powierża.

Kluczowa dla rozstrzygnięcia frankowego sporu jest kwestia wynagrodzenia za użyczony klientowi kapitał. Banki, przynajmniej niektóre, wierzą, że koniec końców prawo będzie po ich stronie.

- Dopóki ta teza nie zostanie zweryfikowana przez życie, program ugód nie będzie mieć powszechnego charakteru. Nie wiadomo, kiedy sądy krajowe zajmą się sprawą. Uważam, że TSUE raczej wypowie się ogólnikowo. Wygląda na to, że cień franka długo nie zniknie, a koszty rozwiązania problemu będą olbrzymie - moim zdaniem wyższe, niż wskazują dzisiejsze kursy banków na giełdzie – mówi Andrzej Powierża.

Wielka zagadka

Na razie banki stosują różne strategie wobec kredytów frankowych. PKO BP oraz ING Bank Śląski podążają ścieżką wskazaną przez KNF. Millennium, a ostatnio także mBank i BNP Paribas stawiają na indywidualne negocjacje, Santander czeka.

- Uważam, że Millennium wybrał najlepszą metodę - szuka najtańszego sposobu rozwiązania problemu. Skutecznie jednak zniechęca inne banki do ugód według scenariusza wskazanego przez KNF, bo pokazuje, że można wynegocjować lepsze warunki – ocenia Andrzej Powierża.

Michał Konarski zaznacza, że strategia Millennium, polegająca na kontynuowaniu indywidualnych ugód, była sporym zaskoczeniem. Bank wybrał formułę tworzenia rezerw rozłożonych w czasie. Tymczasem rynek stawiał na scenariusz dużych odpisów z tytułu kredytów frankowych w tym roku, by w kolejny wejść z czystą kartoteką.

- Sądzę, że banki, które na to stać, zdecydują się teraz na duże rezerwy, ponieważ to pozytywnie wpłynie na ich rentowność w kolejnych kwartałach. Dlatego oczekuję, że Santander wejdzie na ścieżkę ugód – mówi Michał Konarski.

Co z bankami, które nie mają nadwyżki kapitałowej na kredyty frankowe? Chodzi przede wszystkim o Getin.

- To wielka zagadka. Sytuacja banku jest poważna, nawet biorąc pod uwagę podwyżki stóp. Zobaczymy, co powie nadzór na program naprawczy. Zgoda oddali ryzyko przymusowej restrukturyzacji – uważa analityk BM mBanku.