Banki muszą zrozumieć MSP

Sylwia WedziukSylwia Wedziuk
opublikowano: 2012-02-08 00:00

Banki coraz bardziej zwracają się w stronę małych firm. Ale wciąż nie mogą trafić w sedno

Mała firma zmaga się z brakiem płynności. Ma propozycję kontraktów, które mogłyby ją uratować, ale musi wytworzyć surowiec. Do tego potrzeba pieniędzy, których jej chwilowo brakuje. Zwraca się do banku o kredyt obrotowy. Odmowa. Zwraca się do drugiego. To samo. W trzecim już nie pyta. Tak kończą się historie wielu polskich małych biznesów. Wciąż rynek bankowy nie jest dopasowany do ich potrzeb, pomimo coraz większej liczby banków deklarujących, że na tym sektorze im zależy.

Chciałyby, ale nie mogą

Banki do tej pory nie wypracowały dobrych narzędzi uzyskiwania informacji o kondycji małych przedsiębiorstw. I to mimo że od kilku lat przygotowują produkty, które mają być dla nich przyjazne.

— Jednak oferowane są one najczęściej przy wykorzystaniu w ocenie kredytowej metody scoringowej, która pozwala na obiektywną ocenę transakcji i klienta z zachowaniem akceptowanego przez bank ryzyka, a to nie zawsze oznacza zrozumienie potrzeb małych i średnich firm — twierdzi Jacek Lubiewski, dyrektor ds. obsługi przedsiębiorców w Protecta Finance. Banki często nie odróżniają przedsiębiorcy mikro- od małego i średniego.

— Przykładem może być obowiązek przygotowania prognozy w układzie rachunku zysków i strat oraz bilansu przez podmioty prowadzące księgowość na podstawie księgi przychodów i rozchodów — twierdzi Piotr Zaremba, członek zarządu Arena Consulting. Jak zauważa Mikołaj Fidziński, analityk Comperii, rynek zmieniło trochę pojawienie się takich podmiotów, jak Idea Bank, Meritum Bank czy FM Bank, które kierują swoją ofertę do MSP. Jednak tych, które rzeczywiście obsługują najmniejsze firmy, jest bardzo niewiele. — Wiele banków deklaruje, że ma ofertę skrojoną do potrzeb mikrofirm, ale kiedy przychodzi do konkretów, okazuje się, że pod hasłem mikrofirma rozumieją coś innego i próbują przystosować do nich metody oceny większych firm, a tego się po prostu nie da zrobić — twierdzi Tomasz Maciejewski, pierwszy wiceprezes zarządu FM Banku. FM Bank specjalizuje się w obsłudze właśnie mikrofirm, czyli tych osiągających do 1 mln zł obrotu rocznie i zatrudniającychdo 10 osób. Twierdzi, że znalazł metody oceny najmniejszych podmiotów. — Dużą wagę przykładamy do wizyty w siedzibie przedsiębiorcy. Często sam rzut oka na firmę wiele mówi, zadajemy też różne pytania. Nie przykładamy dużej wagi do dokumentów, ponieważ w przypadku tak małych firm z dokumentów zwykle niewiele wynika. Badamy branżę, kontrahentów, obecne zadłużenie, a przy większych kwotach znaczenie ma także książka przychodów i rozchodów — mówi Tomasz Maciejewski. Idea Bank zapewnia, że żadna firma, która doń przyjdzie z prośbą o kredyt, nie będzie za mała, żeby jej go udzielić.

— Przy ocenie zdolności kredytowej firmy, która już jakiś czas działa na rynku, bierzemy przede wszystkim pod uwagę dokumenty finansowe za obecny i poprzedni rok oraz PIT z ubiegłego roku — mówi Michał Knitter, dyrektor departamentu produktów Idea Banku. O kredyt przyznany na podstawie samej prognozy finansowej mogą się ubiegać firmy, które działają na rynku ponad 2 lata. W takiej jednak sytuacji bank będzie wymagał solidnego zabezpieczenia. Michał Knitter zapewnia, że na kredyt mają szansę firmy z przejściową utratą płynności i szansą na obiecujące kontrakty. Jednak muszą zostać poddane szczególnej obserwacji.

— Decyzja kredytowa będzie zależała od wyników badania, jakiego rodzaju ma problemy i na jakie kontrakty może liczyć — mówi Michał Knitter.

Również FM Bank zapewnia, że taka firma może liczyć na kredyt.

— Trzeba pamiętać, że to większe ryzyko dla banku, a więc również wyższy koszt kredytu. Wymagamy też, żeby regulowała swoje zobowiązania w ZUS i urzędzie skarbowym (US) — zastrzega Tomasz Maciejewski. Na większy kredyt mają szansę te firmy, które działają prężnie, bez problemów, mają dobrych i zaufanych kontrahentów.

Łatwiej indywidualnie

Małe firmy, w stosunku do których często stosuje się skomplikowane metody oceny i wymaga stosów dokumentów, wciąż czekają na propozycje elastyczne i zrozumieniespecyfiki prowadzonego przez nich biznesu. Tymczasem szczególnie w przypadku mniejszych kwot wolą zaciągać zobowiązania jako osoby fizyczne, bo bywa łatwiej. Jednak firma, która chce dostać kredyt, musi spełnić więcej warunków.

— Dla osoby indywidualnej spełnienie warunku posiadania zdolności kredytowej decyduje o przyznaniu przez bank kredytu. W przypadku podmiotu gospodarczego potrzebne jest już spełnienie kilku kryteriów — twierdzi Jacek Lubiewski. Ponadto mniejsze możliwości uzyskania informacji o kondycji małej firmy banki rekompensują sobie wyższą marżą za ryzyko i dłuższymi procedurami, niż ma to miejsce w przypadku osób fizycznych. — Przedsiębiorca musi przedstawić zaświadczenia z ZUS, urzędu skarbowego, czasem również biznesplan przedsięwzięcia, na jakie mają być wydane pieniądze z kredytu. Prawie w każdym przypadku bank wymaga również zabezpieczenia kredytu i może zweryfikować prognozy oraz projekcje finansowe firmy, jak również prosić w niektórych przypadkach o przedstawienie umów handlowych/zawartych kontraktów — wymienia Natalia Czaplewska z Comperii.

Jednoosobowe firmy mają trudniej

O zaciągnięciu kredytu na osobę fizyczną najczęściej myślą osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą. — Dla tej grupy, która w pełni odpowiada swoim całym majątkiem za wszystkie podjęte decyzje, a w ślad za tym zobowiązania, jest oczywiste, że liczy się efekt związany ze skutecznym uzyskaniem zewnętrznych środków finansowych, a nie fakt, czyje to zobowiązanie — tłumaczy Jacek Lubiewski. Inny argument to fakt, że dzięki temu takie osoby mogą poświęcić mniej czasu na przygotowanie dokumentacji. Jednak przedsiębiorcy jednoosobowi muszą się liczyć z faktem, że są mniej przychylnie traktowani niż osoby na tzw. etacie.

— I tu należy przedłożyć sporą ilość dokumentów, w tym nadal zaświadczenia z US i ZUS o braku zaległości — tłumaczy Piotr Zaremba.

Nie dotyczy to wolnych zawodów, które dla banków są na tyle atrakcyjne, że przygotowują dla nich specjalne oferty. Piotr Zaremba dodaje, że na rynku wciąż brakuje banku, który będzie naprawdę przyjazny dla najmniejszych przedsiębiorców i stworzy dla nich ofertę na podobnych zasadach, jakie dziś mają właśnie lekarze czy też prawnicy.

— Bank, który pierwszy przedstawi taką ofertę i będzie ją konsekwentnie realizował, będzie mógł zyskać dużą ilość dobrych i wiernych klientów — uważa Piotr Zaremba.