Bankom może przedawnić się kapitał

Marek MuszyńskiMarek Muszyński
opublikowano: 2023-12-03 20:00

7 grudnia TSUE zdecyduje, czy pożyczony przez frankowiczów od banków kapitał kredytu może się przedawnić. To potencjalnie duże koszty dla sektora, których nie ma w wycenach akcji.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • jakie są możliwe warianty rozstrzygnięcia TSUE w sprawie przedawnienia,
  • jaki jest możliwy wzrost kosztów banków z tego tytułu,
  • co może ochronić banki przed wyrokiem TSUE.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

To może być ostatnia ważna kwestia do wyjaśnienia w sprawach frankowiczów. Unieważnianie ich umów przez sądy de facto oznacza, że korzystają z darmowego kredytu, a gdyby doszło do tego także przedawnienie kapitału, to oznaczałoby, że nie muszą nic zwracać bankom, nawet kwoty kredytu. Obecnie sądy nie stwierdzają przedawnienia, gdyż uchwała Sądu Najwyższego z 2021 r. wskazała, że moment rozpoczęcia jego biegu powinno się liczyć od oświadczenia konsumenta przed sądem, iż jest świadomy skutków nieważności umowy. Jednak w pytaniach, które Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia skierował do Trybunału Sprawiedliwości, konieczność złożenia takiego oświadczenia jest kwestionowana. Co więcej, polski sąd pyta, czy od tego momentu powinien rozpoczynać się bieg przedawnienia oraz okres, za jaki naliczane są odsetki.

Kilka możliwości

Uchwała SN już wcześniej była kwestionowana przez prawników frankowiczów, którzy wskazywali, że to sztuczna konstrukcja, która miała na celu chronić banki przed konsekwencjami długich procesów trwających po osiem-dziesięć lat, w przypadku gdy okres przedawnienia dla przedsiębiorcy trwa tylko trzy lata. Jednak może się okazać, że jasnej odpowiedzi od TSUE nie będzie.

- Patrząc na treść zadanego pytania, trybunał może po prostu odpowiedzieć, że konsument nie musi składać oświadczenia o skutkach nieważności, co będzie także oznaczało, że termin przedawnienia banku nie będzie liczony od momentu tego oświadczenia – mówi Wojciech Bochenek, radca prawny współpracujący z Votum (prowadzi sprawę, w której zostało zadane pytanie do TSUE).

W takiej sytuacji nowy wariant musiałby zostać wypracowany w polskim orzecznictwie. Z drugiej strony już 14 grudnia TSUE będzie odpowiadał na podobne pytania w sprawie przeciwko Getin Noble Bankowi. W tamtej sprawie sąd pytający wskazał cztery możliwości: złożenia roszczeń przez konsumenta, złożenia oświadczenia przez konsumenta, zweryfikowania przez sąd świadomości konsumenta w sprawie skutków nieważności umowy oraz wydania przez sąd prawomocnego wyroku. Jest też możliwość, że TSUE wskaże moment zawarcia umowy lub termin, w którym bank mógł się dowiedzieć, że w umowie są klauzule abuzywne.

– Ta ostatnia możliwość wydaje się najrozsądniejsza, gdyż stanowi odbicie lustrzane terminu przedawnienia wskazanego przez TSUE dla konsumentów, tj. terminu liczonego od momentu, kiedy konsument dowiedział się o wadliwości swojej umowy bądź najwcześniej mógł się dowiedzieć. Zakładam jednak, że nie będzie to moment złożenia oświadczenia przez konsumenta – mówi Wojciech Bochenek.

Jeżeli miałby być to moment, w którym bank dowiedział się o abuzywności, to są dwie opcje – albo będzie to moment złożenia reklamacji przez klienta, albo wpis klauzuli do rejestru klauzul niedozwolonych, co dotyczy np. mBanku, Banku Millennium, GE Money Banku czy DnB Nord. Byłaby to zatem zła wiadomość dla tych banków, gdyż te wpisy nastąpiły 10 lat temu.

– W tej sytuacji częściowo mógłby się bankom przedawnić kapitał, ale nie wiadomo, jak do tego podejdą polskie sądy. Bo mimo wszystko orzeczenia mogą być różne i nie wiadomo, w jakim stopniu taki zarzut przedawnienia będzie uwzględniany. Sądy mogą powoływać się na art. 5 kodeksu cywilnego lub art. 117(1), który pozwala nie uwzględnić zarzutu przedawnienia, gdy przemawiają za tym względy słuszności – mówi Wojciech Bochenek.

Koszty mogą być ogromne

Gdy KNF szacował różne warianty rozwiązania problemu frankowego, to w najbardziej pesymistycznym wariancie zakładał koszt 234 mld zł – suma ta uwzględniała brak zwrotu nominału oraz anulowanie umów. W wariancie unieważnienie plus brak wynagrodzenia za kapitał, czyli sytuacji obecnej, koszt dla sektora miał wynieść 101 mld zł. Szacunki Związku Banków Polskich pokazywały 211-225 mld zł kosztów w pierwszym wariancie oraz 107-111 mld zł w drugim.

234mld zł

na tyle wycenił KNF straty banków, gdyby frankowicze nie musieli oddawać kapitału kredytu. W obecnym wariancie to 101 mld zł.

- Trudno uwierzyć, że przedawnienie kapitału jest możliwe, bo oznaczałoby to więcej niż podwojenie kosztów dla banków względem tego, co już poniosły – mówi Michał Sobolewski, analityk DM BOŚ.

- Wydaje się, że rynek zakłada, że banki będą przegrywać sprawy frankowe tak jak jest obecnie, czyli w formie takiego kredytu darmowego. Jakiekolwiek przedawnienie kapitału nie jest brane pod uwagę. Ewentualne koszty mogłyby być ogromne, a obecne rezerwy tego nie pokrywają. Zmiana byłaby dużą, nieprzyjemną niespodzianką – mówi Łukasz Jańczak, analityk Erste Securities.

Możliwe są też różnorodne warianty pośrednie. Gdyby wygrał moment, w którym liczy się zgłoszenie roszczenia przez konsumenta, banki zabezpieczyłyby się, aby do takiego przedawnienia nie dochodziło w przyszłości, a problem miałyby ze 100 tys. pozwów, które są w trakcie rozpatrywania.

- Najprostszym sposobem przerywającym bieg terminu przedawnienia są powództwa banków o zwrot kapitału oraz roszczenie z tytułu bezumownego korzystania z kapitału i waloryzacji. W naszych sprawach jednak dwukrotnie okazało się to nieskuteczne – sądy stanęły na stanowisku, że bieg przedawnienia rozpoczął się od momentu, gdy bank dowiedział się o abuzywności, a ten termin nastąpił w momencie wpisu do rejestru klauzul niedozwolonych lub gdy klient złożył reklamację – mówi Wojciech Bochenek.

Nie ma także pewności, czy w takiej sytuacji utrzyma się trzyletni okres przedawnienia. Niektórzy prawnicy wskazują, że skoro umowa jest nieważna, to jest to roszczenia o świadczenie nienależne, co w takiej sytuacji daje okres przedawnienia wynoszący sześć lat, a ponieważ umowy frankowe pochodzą sprzed skrócenia tych okresów w 2018 r., to mogłoby to być nawet 10 lat. Na razie jednak banki pilnują okresu trzech lat.

- Spodziewam się, że pod koniec roku banki będą wysyłać pozwy do sądu, aby przerwać bieg przedawnienia dla spraw rozpoczętych w 2020 r. – mówi Wojciech Bochenek.