Linia orzecznicza ukształtowała się tak, że zazwyczaj sądy orzekają nieważność umowy kredytu frankowego wskutek czego strony powinny sobie wzajemnie zwrócić to, co płaciły, lub po prostu się z tych kwot rozliczyć. Każda ze stron ma zatem swoje roszczenie – bank o zwrot kapitału kredytu, który wypłacił na początku umowy, a frankowicz o zwrot rat, które przez lata uiszczał. Problem w tym, że roszczenie banku może być przedawnione ze względu na fakt, że spór sądowy trwał latami, a właściwie tylko konsument od początku zgłosił roszczenie i dążył do jego odzyskania. A z tego powodu, że sądy orzekają, że umowa jest nieważna od początku jej obowiązywania, pojawił się problem, od jakiego momentu liczyć okres przedawnienia dla roszczenia banku, który standardowo dla przedsiębiorcy wynosi tylko trzy lata.
Sąd Najwyższy interweniuje
Tym problemem zajął się Sąd Najwyższy w maju 2021 r., wskazując, że sądy powinny uświadomić konsumenta co do skutków upadku umowy i dopiero od jego zgody na taki stan rzeczy powinien biec okres przedawnienia i zacząć naliczanie odsetek. To podejście jednak rodziło wiele wątpliwości i do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej zaczęły trafiać pytania – jedna ze spraw (C-28/22) została zawieszona do czasu rozstrzygnięcia kwestii wynagrodzenia za korzystanie z kapitału i prawnicy oczekują, że wyroku możemy oczekiwać w okolicach końca roku.
– Sąd Najwyższy wprowadzając zasadę, że bankowi liczy się przedawnienie od momentu oświadczenia konsumenta, w obiegowej opinii postanowił banki ratować, skoro te sprawy toczą się czasem nawet po 8-10 lat. Chodzi bowiem o to, że tym bankom się wszystko przedawniło, jeśli uznać, że od momentu podniesienia przez konsumenta abuzywności termin przedawnienia roszczeń banku zacząłby bieg. W najnowszym orzeczeniu II CSKP 898/22 Sąd Najwyższy stwierdził, że oświadczenie konsumenta nie jest konieczne, bo nieważność istniała z mocy prawa i od początku – mówi Agnieszka Sobczyk, radca prawny prowadzący sprawy frankowiczów.
Tyle jest możliwych wariantów w sprawie przedawnienia roszczeń - trzy możliwe terminy startu ich biegu razy dwa możliwe okresy przedawnienia.
– Wcześniejszy pogląd Sądu Najwyższego szedł w stronę liczenia przedawnienia od momentu, kiedy konsument pierwszy raz zasygnalizował, że będzie dochodzić roszczeń z nieważnej umowy. Natomiast na gruncie ogólnego orzecznictwa przyjmuje się moment, kiedy strona mogła podjąć czynności. Mamy zatem trzy koncepcje tego, od kiedy liczyć okres przedawnienia – mówi Mariusz Korpalski, radca prawny prowadzący sprawy frankowiczów.
Sama unijna dyrektywa wskazuje, że takie umowy nie są wiążące. Stąd w zależności od państwa członkowskiego nieco inaczej rozwiązano kwestię nieważności, co ma też wpływ na przedawnienie.
– We Francji umowa jest nieważna od daty orzeczenia sądu, a w Polsce sądy stwierdzają, że umowa była nieważna od początku. W Polsce tę koncepcję przyjęto na podstawie ustawy o nieuczciwych praktykach rynkowych. Nasz ustawodawca przyjął, że umowy są nieważne od początku, jeśli po eliminacji niewiążących postanowień umowa nie może funkcjonować dalej – mówi Agnieszka Sobczyk.
Dodatkowo nie ma też pełnej zgody co do tego, ile powinien trwać okres przedawnienia dla banków. Istnieją dwie koncepcje.
– Pierwsza, dominująca, mówi, że trwa on trzy lata, ale są też tacy - nawet Sądowi Najwyższemu zdarzyło się w tak wypowiedzieć - którzy uważają, że są to roszczenia z bezpodstawnego wzbogacenia lub nieważności umowy niezwiązanej z działalnością gospodarczą, więc okres przedawnienia powinien wynosić 10 lat – mówi Mariusz Korpalski.
Niepewny wynik orzeczenia TSUE
Sąd Okręgowy w Warszawie rok temu zadał w tej sprawie pięć pytań prejudycjalnych do TSUE. W przeciwieństwie jednak do ostatniego rozstrzygnięcia TSUE możliwe, że nie będzie jednoznacznej odpowiedzi.
– Moim zdaniem TSUE wypowie się przede wszystkim na temat definitywnego oświadczenia konsumenta – czy ono ma wpływ na rozpoczęcie biegu przedawnienia, czy może jednak jest to zbyt sztuczna konstrukcja – mówi Mariusz Korpalski.
Prawdopodobne jest zatem, że obecne podejście Sądu Najwyższego o roli uświadomienia konsumenta zostanie zakwestionowane.
- To podejście jest wadliwe. TSUE mówi, że konsumenta należy pouczać, aby go nie zaskakiwać, gdy sąd z urzędu chce sankcję nieważności zastosować, a nie gdy konsument domaga się tego w pozwie. Czyli należałoby stosować koncepcję okresu przedawnienia od pierwszej reklamacji – mówi Mariusz Korpalski.
Na razie w sądach zarzut przedawnienia rzadko jest uwzględniany. W tym roku według danych Votum było pięć takich orzeczeń. W jednym z nich sąd uznał, że bankowi nie należy się zwrot kapitału, gdyż z pozwem w tej sprawie wystąpił po czterech latach od momentu złożenia reklamacji konsumentów, którzy wskazali w niej, że umowa jest nieważna i domagają się zwrotu świadczeń nienależnych. Bank zatem nie tylko nie otrzymał wynagrodzenia za kapitał, którego się domagał, ale nawet samego kapitału.
Jest ratunkowy przepis ustawy
Co ciekawe, już w 2018 r. przy okazji skracania okresów przedawnienia, Sejm wprowadził dodatkowy przepis do kodeksu cywilnego, który daje sądom możliwość uwzględnienia nawet przedawnionego roszczenia przedsiębiorców wobec konsumentów.
- Jest jeden przepis, który może osłabić ewentualny zarzut konsumenta o przedawnieniu roszczeń banków - to art. 117(1) Kodeksu Cywilnego. Zapewne nie będzie on masowo stosowany, ale niektórzy sędziowie po niego sięgną – mówi Agnieszka Sobczyk.
Artykuł stanowi, że w wyjątkowych przypadkach sąd może, po rozważeniu interesów stron, nie uwzględnić upływu terminu przedawnienia roszczenia przysługującego przeciwko konsumentowi, jeżeli wymagają tego względy słuszności.
Sąd powinien przy tym rozważyć: długość terminu przedawnienia, okres od jego upływu oraz okoliczności, które spowodowały niedochodzenie roszczenia. Jak uzasadniano w projekcie ustawy – celem jest złagodzenie skutków skrócenia okresów przedawnienia dla przedsiębiorców. Sejm przegłosował zmiany, choć Rzecznik Finansowy zgłaszał wątpliwości co do ograniczania praw konsumentów.