Bełchatów II: PSE kontra inwestorzy

Agnieszka Berger
opublikowano: 1999-04-16 00:00

Bełchatów II: PSE kontra inwestorzy

Twarde stanowisko pośrednika może opóźnić budowę nowej elektrowni

WYPALONY PRĄD: Obecne możliwości produkcyjne polskich elektrowni przewyższają zapotrzebowanie na energię. Jednak w nadchodzących latach wiele z nich trzeba będzie zamknąć lub poddać kapitalnemu remontowi. Dlatego opłaca się budować Bełchatów II — przekonuje Tadeusz Banasiak, prezes spółki Elektrownia Bełchatów II. fot. GK

Budowa Elektrowni Bełchatów II wciąż nie jest jeszcze przesądzona. Zagraniczni inwestorzy uzależniają bowiem swój udział w finansowaniu tego projektu od podpisania długoterminowego kontraktu z PSE na odbiór energii wytwarzanej w nowym bloku. A na to wcale się nie zanosi, bo Polskie Sieci Elektroenergetyczne zapewniają, że nie zawrą już ani jednej wieloletniej umowy.

Nie jest już tajemnicą, że potencjalnym inwestorom w Bełchatowie II, czyli niemieckiemu RWE Energie i japońskim Marubeni i EPDC, zależy na podpisaniu długoterminowego kontraktu z PSE. Problem jednak w tym, że obecne stanowisko Polskich Sieci Elektroenergetycznych wobec kontraktów długoterminowych może pokrzyżować plany inwestorów. PSE nie mają zamiaru podpisywać nowych umów. Co więcej, szukają też możliwości wycofania się lub renegocjowania już istniejących kontraktów, które okazały się bardzo niewygodne dla całej energetyki.

Na podstawie wieloletnich umów sprzedawane jest około 65 proc. energii, a w ciągu czterech lat (jeśli nic się nie zmieni) udział kontraktów długoterminowych w rynku energii wzrośnie do 73 proc.

Edward Najgebauer, dyrektor Elektrowni Bełchatów, jest jednak optymistą. Twierdzi, że budowa nowej elektrowni powinna się opłacać, nawet bez długoletniej umowy z PSE.

— Jeżeli polska energetyka będzie funkcjonowała na zasadach rynkowych, nie będziemy mieli trudności ze znalezieniem nabywców na energię z bełchatowskiego kompleksu — zapewnia.

Kolejna rocznica

Rozmowy z zagranicznymi inwestorami trwają już dwa lata. Zdaniem Tadeusza Banasiaka, prezesa spółki Elektrownia Bełchatów II (powołanej dla „przygotowania gruntu” pod budowę), ich finał spodziewany jest jeszcze w tej połowie roku.

Koszt inwestycji szacowany jest na 1 mld USD (4 mld zł). RWE, Marubeni wraz z EPDC i Elektrownią Bełchatów mają utworzyć spółkę, która zajmie się finansowaniem, a w przyszłości eksploatacją nowego bloku o mocy 800 MW.

Wszystko pod kontrolą

Bełchatowski kolos chciałby zapewnić sobie kontrolę nad przedsięwzięciem, pozostawiając w swoich rękach 51 proc. udziałów w spółce. Japończycy i Niemcy mają podzielić się pozostałymi 49 proc. — prawdopodobnie pół na pół. Spółka ma sfinansować 20 proc. inwestycji z własnych kapitałów. Na pozostałe 80 proc. wydatków udziałowcy chcą zaciągnąć kredyty.

— Dzięki naszym partnerom mamy szansę na preferencyjne kredyty z zagranicy. Firma Marubeni uzyskała już zapewnienie japońskiego Eximbanku, że spółka dostanie pożyczkę, jeśli udział japońskich przedsiębiorstw wyniesie co najmniej 20 proc. — mówi dyrektor Najgebauer.

Bełchatów do remontu

Budowa nowej elektrowni zakończyłaby się w 2006 r. pod warunkiem, że prace zostałyby rozpoczęte najpóźniej w przyszłym roku. Zdaniem prezesa spółki Elektrownia Bełchatów II Tadeusza Banasiaka, nowy blok będzie wtedy bardzo potrzebny ze względu na konieczność przeprowadzenia remontów w starej elektrowni.

— W Bełchatowie pracuje 12 bloków. Najstarszy powstał w 1982 roku i będzie wymagał remontu po około 20-25 latach eksploatacji — wyjaśnia Edward Najgebauer.