Notowany na GPW Best ogłosił wczoraj wezwanie, w którym namawia posiadaczy akcji konkurującego z nim Kredyt Inkaso (KI) do sprzedania aż 4,27 mln papierów po 22 zł za sztukę. Giełdowa informacja dnia? Niekoniecznie. Wezwanie Besta, kontrolowanego przez Krzysztofa Borusowskiego, trudno oceniać inaczej niż głos wołającego na puszczy. I nawet nie dlatego, że oferowana cena jest niższa niż na piątkowym zamknięciu (24,75 zł), ale ze względu na strukturę akcjonariatu KI. Od prawie roku większościowym akcjonariuszem windykatora jest fundusz private equity Waterland i to do niego, de facto, kierowane jest wezwanie Besta. Czy zamierza na nie zareagować? Wczoraj komentarza Waterlandu nie udało nam się uzyskać. Warto jednak pamiętać, że pakiet 61,2 proc. walorów KI fundusz kupował w wezwaniu z sierpnia 2016 r., płacąc po… 25 zł, a potem zapowiadał duże wsparcie dla windykatora w jego ekspansji zagranicznej. Best swój pakiet 33 proc. akcji KI kupił w 2015 r., płacąc aż po 40 zł. Krzysztofowi Borusowskiemu nie udało się jednak przejąć kontroli nad spółką, bo okoniem stanęli inwestorzy finansowi i zarząd KI, z Pawłem Szewczykiem na czele. Wysoka cena zapłacona w 2015 r. zaowocowała natomiast koniecznością dokonania przez Best odpisów na tę inwestycję wysokości prawie 65 mln zł. Czy w tej sytuacji wezwanie, przedstawiane przez Besta jako „zaproszenie akcjonariuszy KI do sprzedaży akcji”, jest de facto zaproszeniem Waterlandu do rozmów o cenie sprzedaży jego pakietu dającego kontrolę? Chcieliśmy zadać to pytanie Krzysztofowi Borusowskiemu, ale wczoraj po południu nie odbierał telefonów. Nie udało nam się też skontaktować z Pawłem Szewczykiem, prezesem KI. Trudno jednak wyobrazić sobie jakąkolwiek współpracę między nim a Krzysztofem Borusowskim. Ubiegłoroczna wojna między władzami obu windykatorów przyniosła bowiem całą serię wzajemnych oskarżeń i pozwów sądowych.


