Bezprawny upadek?

Katarzyna Jaźwińska
opublikowano: 2004-03-29 00:00

Na środę zaplanowano walne spółki, które wybierze nową radę, a ta — zarząd. Później jej szefowie mogą zaskarżyć decyzje o upadłości.

Upadłość Stoczni Szczecińskiej Porta Holding, jednego z dwóch największych producentów statków, od początku budziła kontrowersje. Były zarząd spółki uważa, że została wymuszona przez urzędników.

— Otrzymaliśmy zgodę sądu na przeprowadzenie walnego, które odbędzie się 31 marca. Wnioskowaliśmy o walne, ponieważ dopóki firma nie została wykreślona z rejestru spółek, akcjonariusze muszą zatwierdzić bilans. Walne wybierze też nową radę nadzorczą — mówi Krzysztof Piotrowski, były prezes Porty Holding.

Potem ukonstytuuje się nowy zarząd.

Upadłość pod sąd

— Zarząd rozważy zaskarżenie decyzji o upadłości stoczni do sądu, który ją ogłosił. Spółka nie miała prawa zbankrutować. To było działanie sterowane przez urzędników — uważa Krzysztof Piotrowski.

Bankructwo ogłosił Sąd Rejonowy w Szczecinie. Prezes Piotrowski podkreśla, że spółka miała otwarte sądowe postępowanie układowe i nie istniały przesłanki świadczące o tym, że nie będzie w stanie go przeprowadzić. Porta Holding miała pełen portfel kontraktów i zdywersyfikowaną produkcję, co w opinii prezesa pozwalało sądzić, że nie ogłaszając bankructwa wyjdzie z kryzysu.

— Potrzebowaliśmy jedynie kredytu pomostowego i poręczeń KUKE w sumie za 150 mln USD. Nie otrzymaliśmy pomocy. Przeprowadzono za to kontrolowaną upadłość, co nie jest zgodne z prawem unijnym — dodaje prezes.

Sprawy upadłości stoczni nie komentuje Wiesław Kaczmarek, ówczesny minister skarbu.

— Nie do nas należały decyzje dotyczące upadłości stoczni. Zadaniem agencji była jedynie odbudowa produkcji stoczniowej i z tego zadania wywiązaliśmy się. Ocena słuszności upadłości i kwestii związanych z zaskarżeniem decyzji nie należy do agencji — mówi Roma Sarzyńska, rzecznik Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP).

— Wierzę, że prezesowi Piotrowskiemu zależy na utrzymaniu produkcji w Szczecinie. Zaskarżenie może utrudnić pracę syndykowi i nowej stoczni. To duże ryzyko. Naprawdę trudno było dwa lata temu myśleć o innej niż upadłość restrukturyzacji. Banki wstrzymały kredytowanie, a stocznia miała długi — mówi Jacek Piechota, wiceminister gospodarki.

Wymiana korespondencji

Co ciekawe, banki zniechęcał jeden z zarządów Porty Holding.

„Jako osoby kierujące spółką z rekomendacji Skarbu Państwa chcielibyśmy poinformować, że (...) zarząd Stoczni Szczecińskiej Porta Holding zwrócił się do banków o niepodejmowanie doraźnych decyzji w sprawie finansowania działalności spółki oraz zajęcia stanowiska co do możliwości dalszego kredytowania budowy statków (...) przy założeniu, że wykonanie tych statków zostanie powierzone Allround Ship Service” — napisał 10 lipca 2002 r. Janusz Malewski, prezes Porty Holding, w liście do ministra Kaczmarka.

Dodał też, że bankructwo zaszkodzi budowie nowej stoczni, po czym dwa dni później złożył wniosek o upadłość starej.

Szanse zażalenia

Sprawę zaskarżenia decyzji niechętnie komentują prawnicy.

— Nie mam pełnych informacji, by komentować tę kwestię. Zgodnie z prawem zażalenie można złożyć, ale to nie blokuje pracy syndyka, którego zadaniem jest zaspokojenie roszczeń wierzycieli. Jeśli zażalenie zostanie przez sąd pozytywnie zaopiniowane, upadły podmiot odzyska prawa do majątku — mówi Lech Giliciński z kancelarii Weil, Gotshal & Manges.

Problem jednak w tym, że zażalenie powinno być złożone w tydzień od ogłoszenia upadłości, co nastąpiło 29 lipca 2002 r. Wówczas jednak menedżerowie byli zatrzymani i wszystko zależy od tego, czy sąd uzna, iż z przyczyn niezależnych nie mogli tego zrobić w terminie.