Bitwa na cła zmieni łańcuchy dostaw

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2025-02-11 13:35
zaktualizowano: 2025-02-11 16:11

PŻM zakłada, że mimo amerykańskich restrykcji utrzyma ładunki stali przewożone do USA. Cognor obawia się rozbudowy amerykańskiego potencjału stalowego. Branża aluminium ostrzega, że w wojnie handlowej nie będzie wygranych.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego PŻM nie spodziewa się spadku popytu na usługi
  • jakie obawy ma szef Cognoru
  • czy UE odpowie na amerykańskie restrykcje
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Donald Trump, prezydent USA, spełnił groźby i nałożył 25-procentowe cła na stal i aluminium, które obejmą m.in. Unię Europejską. Z unijnych krajów na amerykański rynek trafiło w 2024 r. 3,82 mln ton stali (wzrost o 8 proc. r/r).

Zmiana kierunku

300 tys. ton stali rocznie z portów holenderskich do USA wozi np. Polska Żegluga Morska (PŻM). Mimo ceł nie obawia się jednak spadku popytu na swoje usługi.

— Nasze przewozy na Wielkie Jeziora ruszają dopiero pod koniec marca, więc jest jeszcze czas na podjęcie decyzji przez nabywców holenderskiej stali, czyli amerykańskie firmy motoryzacyjne. Jako przewoźnik na razie nie mamy od nich żadnych sygnałów, a jako właściciel niszowych statków oceanicznych mogących wpływać na Wielkie Jeziora i bezpośrednio do portów amerykańskich jesteśmy otwarci na uruchomienie transportu z różnych kierunków — mówi Krzysztof Gogol z PŻM.

Jeśli dla amerykańskich odbiorców europejska stal okaże się zbyt droga, zaczną zamawiać ją u dostawców mających niższe koszty produkcji, np. z Chin, z których PŻM także może organizować przewozy. Zdaniem Krzysztofa Gogola amerykańscy producenci nie będą w stanie zaspokoić potrzeb własnego rynku, więc konsumenci z USA muszą liczyć się z kupowaniem stali po wyższych cenach — czy to z UE, czy z innych państw.

Inwestycje i konkurencja

Według prezydenta Donalda Trumpa cła są receptą na odbudowę amerykańskiego przemysłu. Wzmocnienia roli stalowych koncernów z USA na globalnym rynku spodziewa się też Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru.

— Już podczas jego pierwszej kadencji amerykańskie firmy stalowe rozpoczęły inwestycje w rozbudowę potencjału produkcyjnego, co oznacza, że wiele instalacji wejdzie wkrótce do eksploatacji, a ze względu na dostęp do energii czy gazu po niskich cenach mogą być bardzo konkurencyjne wobec europejskich. W Cognorze koszt zakupu gazu wynosi 80 zł od każdej tony wyprodukowanych wyrobów, w USA gaz jest sześciokrotnie tańszy. Rozwój amerykańskich walcowni może więc być groźny dla globalnego rynku — uważa Przemysław Sztuczkowski, apelując o szybką unijną odpowiedź na amerykańskie restrykcje.

Negatywnych skutków ceł obawia się także Mirosław Motyka, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH).

- Udział Polski w eksporcie stali do USA jest niewielki - wynosi 30 tys. ton za 2024 r.. Oznacza skok o 57 proc. rok do roku, co pokazuje zwiększoną aktywność polskich producentów na amerykańskim rynku. Taryfy celne, które obejmują wszystkie kraje, mogą znacząco ograniczyć eksport europejskich producentów na rynek amerykański, co szczególnie uderzy w największe huty w Niemczech, Holandii i Rumunii, a pośrednio również w polskie zakłady stalowe, które współpracują z tamtejszym przemysłem. Eksport wyrobów stalowych z UE do USA jest bardzo istotny, ponieważ stanowi 17 proc. całkowitego eksportu stali z UE do krajów trzecich – mówi Mirosław Motyka.

Jego zdaniem wprowadzenie ceł może spowodować nadpodaż stali na rynku europejskim, ponieważ producenci z krajów rozwijających się, takich jak Meksyk, Brazylia, Wietnam czy Turcja, tracąc dostęp do amerykańskiego rynku, będą szukać nowych kanałów eksportowych właśnie w Europie.

- Istnieje ryzyko, że wzrost importu taniej, dotowanej stali z tych krajów doprowadzi do zjawiska dumpingu cenowego, co dodatkowo pogłębi kryzys europejskiego sektora stalowego. W takiej sytuacji obniżka cen stali mogłaby zagrażać rentowności europejskich hut, zmuszając kolejne zakłady do ograniczenia produkcji lub nawet zamknięcia działalności – twierdzi Mirosław Motyka.

Unijna odpowiedź

Na unijną reakcję liczy branża aluminium, której przedstawiciele uważają, że w rozpoczętej wojnie handlowej nie będzie wygranych.

— Decyzja o nałożeniu ceł będzie szkodliwa dla podmiotów sprzedających aluminium i wyroby aluminiowe do USA, ale wpłynie też negatywnie na amerykańskich konsumentów. Muszą się liczyć ze wzrostem cen produktów objętych cłami oraz wyrobów z nich wykonanych. Bezpośredni eksport aluminium z Polski do USA jest niewielki, ale nie znaczy to, że problem nas nie dotyczy. Wszyscy w Europie bardzo szybko odczujemy negatywne skutki decyzji podjętej przez prezydenta USA. Spodziewamy się reakcji Komisji Europejskiej, która zapewne nałoży dodatkowe opłaty na import wybranych towarów z USA. Stanęliśmy na progu wojny handlowej z naszym największym dotychczas sojusznikiem. To oznacza radykalną zmianę we wzajemnych stosunkach i ogromną niepewność w relacjach biznesowych — mówi Andrzej Michalski-Stępkowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Aluminium.

Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, zapowiedziała już podjęcie działań. „Nieuzasadnione cła na UE nie pozostaną bez odpowiedzi — wywołają stanowcze i proporcjonalne środki zaradcze. Będziemy chronić naszych pracowników, nasze przedsiębiorstwa i naszych konsumentów” — napisała na platformie X.

- Odpowiedź ta nie może jednak ograniczać się wyłącznie do ceł odwetowych wobec USA. Kluczowe będzie również monitorowanie sytuacji na rynku wewnętrznym i wprowadzenie środków ochronnych przeciwko napływowi stali z krajów rozwijających się, które często wspierają swoje huty dotacjami państwowymi, co prowadzi do nieuczciwej konkurencji – komentuje Mirosław Motyka.

Dysproporcje celne

Unia Europejska stosuje niższe stawki celne niż większość innych krajów, co sprawia, że jej rynek jest mniej chroniony, zwłaszcza w porównaniu do takich państw, które rozwijają swój przemysł stalowy. Według danych podawanych przez HIPH średnia taryfa celna w UE wynosi 5 proc., a np. w Indiach stawki sięgają 17 proc, w Korei Południowej (13,4 proc.) a w Brazylii 11,2 proc.