Mimo że biura turystyczne odwołały wycieczki do krajów południowo-wschodniej Azji, polscy podróżni nie chcą z nich rezygnować.
Kataklizm, który w niedzielę nawiedził kraje Azji Południowo-Wschodniej, zbiera swoje żniwo. Zniszczeniu uległy plaże, porty, drogi i budynki znajdujące się w pasie przybrzeżnym. Liczba zabitych sięgnęła już 23 tys. i nadal rośnie. Nic więc dziwnego, że w poniedziałek biura turystyczne operujące na tym kierunku informowały swoich klientów o wstrzymaniu wyjazdów.
Nie chcą rezygnować
Jednak amatorzy egzotyki albo jeszcze nie wiedzą co się stało, albo też nie zdają sobie sprawy z rozmiarów katastrofy.
— Oni chcą tam lecieć. To my dzwonimy do klientów z informacją, że odwołaliśmy, a nie klienci do nas z informacją, że rezygnują — mówi Andrzej Stadnicki, dyrektor centrum turystyki Orbis Travel.
Osoby, które zaplanowały sylwestra na Sri Lance, w Indonezji czy na Malediwach, nie chcą rezygnować. Nie docierają do nich argumenty, że nie ma już tego hotelu czy też plaży, którą widzieli w folderach reklamowych.
— Mamy klientów, którzy sobie wymarzyli Sri Lankę i kropka. Ich nie przekonamy do wyjazdu w inne rejony świata. Będą czekać dopóty, dopóki sytuacja się nie ustabilizuje — dodaje Andrzej Stadnicki.
Dodaje, że wycieczki objazdowe do Bangkoku, Patayi czy Delhi odbędą się zgodnie z planem.
Zwrot albo zamiana
Klienci, którzy wykupili wcześniej wyjazd sylwestrowy w rejon południowo-wschodniej Azji, mogą liczyć na pełny zwrot kosztów. Potwierdzają to właściwie wszystkie biura podróży.
— Nie ma wylotów na Sri Lankę czy Malediwy. Odwołaliśmy wszystkie wyloty w tamtym kierunku. Nasi klienci otrzymują zwrot całej sumy — informuje Piotr Hojnowski, dyrektor produktu z TUI Poland.
— Powołaliśmy specjalny zespół, który ma zorganizować jeszcze dodatkowe wyjazdy dla wszystkich tych, którzy mieli wylecieć do Azji. Chcemy im zaproponować inny wyjazd, na przykład do Kenii, Egiptu czy Meksyku — informuje Orbis Travel.
Niemniej pozostały właściwie tylko oferty last minute. Klienci mają więc niewielki wybór.
Podobną propozycję dla swoich klientów ma Neckermann.
— Wszyscy, którzy już zapłacili, mogą spokojnie spać. Oferujemy im w tej samej cenie, bez żadnych dopłat, inny wyjazd. Do 31 grudnia wszystkie loty na Malediwy, Sri Lankę oraz na Phuket (Tajlandia) zostały wstrzymane. Klienci, którzy mieli wylecieć w tym terminie, otrzymają całkowity zwrot kosztów, ewentualnie mogą zmienić kierunek wylotu. Ci którzy zarezerwowali wyjazd z terminem wylotu do 16 stycznia, mogą zmienić kierunek wylotu bez dodatkowych opłat — mówi Magda Plutecka z Neckermanna.
Wczoraj większość biur nie miała jeszcze pełnego rozeznania co do sytuacji swoich klientów na terenach dotkniętych kataklizmem. Jednak części turystów, którzy święta spędzili z biurem podróży Orbis Travel na najbardziej poszkodowanej Sri Lance, nie śpieszy się bynajmniej do kraju. Przeżyli przygodę, zapłacili i... zostaną do końca.
— Mimo że staramy się ich ściągnąć do kraju, część z nich odmówiła — mówi Andrzej Stadnicki, dyrektor centrum turystyki Orbis Travel.
Okiem prawnika
Siła wyższa uwalnia od winy
Podpisując umowę z biurem podróży powinno się zwrócić uwagę na warunki dotyczące rezygnacji. Klienci powinni wnikliwie czytać wszystkie klauzule. W większości przypadków, jeśli rezygnacja z wycieczki jest skutkiem działania siły wyższej, w tym przypadku trzęsienia ziemi, biuro podróży powinno albo zaproponować alternatywny wyjazd, albo zwrócić całą kwotę. Biuro nie ma jednak takiego obowiązku, ponieważ klauzula dotycząca siły wyższej uwalnia je od odpowiedzialności i winy. Jest to tzw. ekskulpacja.
Andrzej Rogoyski, adwokat