Gdy kontroler finansowy w firmie Rafała Brzoski zadeklarował, że zakłada firmę zajmującą się monetyzacją gier komputerowych, biznesmen… dał mu 1 mln zł na start. Założyciel InPostu jest znany z sympatii do start-upów, sam regularnie wymyśla innowacyjne firmy i inwestuje w obiecujące przedsięwzięcia młodych przedsiębiorców.





Podobnie Marian Owerko, twórca Bakallandu, i Tomasz Hanczarek, współzałożyciel Work Service’u. Budowa imperium spożywczegoczy największej w Polsce firmy pośrednictwa pracy to dla nich za mało, cały czas rozglądają się po rynku za kolejnymi inicjatywami. Teraz idą na całość — chcą stworzyć startupowy ekosystem. Wraz z twórcami sieci inkubatorów biznesu AIP Business Link tworzą fundusz bValue, który ma być platformą współpracy biznesu ze start-upami. Fundusz będzie dysponował okrągłymi 100 mln zł.
— Nasz cel to znaleźć, zainwestować i wspomóc rozwój przynajmniej trzech polskich jednorożców [to innowacyjne firmy technologiczne, których wartość przekracza 1 mld USD — red.]. Chcemy, by to był najlepszy i największy fundusz dostarczający kapitał zalążkowy w tej części Europy — mówi Mariusz Turski, dyrektor operacyjny AIP Business Link.
To ambitny cel, bo w 25 lat po transformacji wciąż na takie firmy czekamy, choć LiveChat, Medicalgorithmics czy CD Projekt mają duże szanse doszusować do światowej technologicznej pierwszej ligi.
— Będziemy selekcjonować projekty na uczelniach, w instytutach naukowych i wspierać ich rozwój. Unijne granty rozwinęły badania naukowe, ale wiele z nich ląduje na uczelnianych półkach i nie jest wykorzystywane do rozwoju gospodarki. My chcemy uzupełnić tę lukę — mówi Maciej Balsewicz, jeden z pomysłodawców funduszu. Założyciele bValue wyselekcjonują ok. 100 projektów z morza kilku tysięcy. Szczęśliwcy otrzymają wspomniane 100 mln zł w ciągu najbliższych 2-3 lat, ale to tylko element większej układanki. — Będziemy występować o dofinansowanie z funduszy unijnych. Myślimy o subfunduszach z udziałem ARP czy NCBR — mówi Mariusz Turski.
Kolejny krok
Biznesowe drogi założycieli bValue wiele razy już się przecinały, ale pomysł stworzenia funduszu wyszedł od Mariusza Turskiego, Dariusza Żuka i Jacka Aleksandrowicza, założycieli i szefów Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości, z których wyrósł AIP Business Link. Szukali nowej formuły dla organizacji, która pomaga innowacyjnym przedsiębiorcom czy naukowcom stawiać pierwsze kroki w biznesie. Teraz idą piętro wyżej.
Inwestowanie w start-upy to biznes dla ludzi o mocnych nerwach, gdyż tylko nieliczne tego typu przedsięwzięcia rozwijają się w dobrze prosperujące biznesy.
— Chcemy wspierać start-upy na dalszych etapach istnienia. Dlatego Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości tworzą fundusz, do którego zaprosiliśmy partnerów biznesowych — mówi Mariusz Turski.
Rozmawiamy w ujmujących kolorowym i fantazyjnym designem przestrzeniach AIP Business Linku na Stadionie PGE Narodowy. AIP zostawiają sobie zarządzanie przestrzeniami do pracy dla start-upów i inkubatorami, dzielą się natomiast wiedzą w zakresie rozwijania raczkujących firm z obiecującymi perspektywami.
— AIP ma strukturę zarządzania start-upami, wyłuskiwania i przesiewania ciekawych przedsięwzięć. My, jako przedsiębiorcy, wnosimy kapitał na pierwszych etapach finansowania — wyjaśnia Marian Owerko.
Pewność siebie i inicjatywa
Inwestowanie w start-upy to biznes dla ludzi o mocnych nerwach, gdyż tylko nieliczne tego typu przedsięwzięcia rozwijają się w dobrze prosperujące biznesy. Założyciele bValue liczą jednak, że ich doświadczenie i kompetencje zadadzą kłam niechlubnej statystyce. Na tyle wierzą w swoje doświadczenie, że chcą wchodzić w bardziej ryzykowne inicjatywy, na przykład z obszaru badań i rozwoju. Oprócz B+R fundusz skoncentruje się na kilku branżach: logistyce, e-commerce, automatyzacji procesów produkcji żywności i fin-techu. Lista może się rozszerzyć, bo bValue jest otwarty na kolejnych inwestorów.
— Indywidualnie inwestują tylko początkujący aniołowie biznesu. Dzięki współpracy jesteśmy w stanie zminimalizować ryzyko, ponieważ każdy partner wnosi unikatowe kompetencje, znajomość innego sektora — mówi Mariusz Turski. Fundusz nie będzie tylko szukał rozwiązań w cudzych głowach innych — jego założyciele mają ambicje tworzyć własne przedsięwzięcia.
— Będziemy aktywnie identyfikować potrzeby, które nie zostały jeszcze zaspokojone, a najchętniej — kreować nowe i wymyślać sposób na ich zaspokojenie — mówi Marian Owerko. Start-upy potrzebują głównie mentoringu, więc inicjatywa ma szansę mocno wspomóc ich rozwój — uważają eksperci.
— Fundusze venture capital w zamian za mniejszościowy pakiet wspierają osoby, które w większości nie mają wykształcenia biznesowego ani doświadczenia w prowadzeniu firmy. Dlatego mentoring kogoś, kto był w podobnej sytuacji, jest często ważniejszy dla start-upów niż sam kapitał. Fundusze VC prowadzone przez przedsiębiorców są dużo lepsze. Cieszy mnie, że ludzie, którzy odnieśli sukces, zamiast kupować drogą willę, poświęcają czas i pieniądze na rozwijanie kolejnych firm — mówi Paweł Tomczuk, przedsiębiorca, który po sprzedaniu firmy Grupie Publicis zakłada fundusz venture capital w Londynie.
OKIEM KONKURENTA
Dwustronna selekcja
MIROSŁAW GODLEWSKI
jeden z inwestorów Hedgehog Fund, wieloletni prezes Netii
Na polskim rynku jest coraz więcej inicjatyw wspierających młodych i ambitnych przedsiębiorców. To pierwszy zakumulowany kapitał, który biznesmeni, zamiast konsumować, inwestują w młode przedsiębiorstwa. Trudno sobie wyobrazić lepszy pomysł na zaangażowanie tych pieniędzy, niż inwestowanie ich, wraz z wiedzą i doświadczeniem, w obiecujące firmy. Zresztą nie tylko inwestorzy szukają start-upów, ale też start-upy selekcjonują przedsiębiorców, z którymi chcą się dalej rozwijać. Te inwestycje mają wysoki stopień ryzyka. Sposobem na jego minimalizację jest wspólne inwestowanie w relatywnie dużą grupę spółek i koncentracja na jednym typie działalności (na przykład polskich spółkach technologicznych).