Bliskowschodnia wojna szkodzi dezinflacji w Polsce

Wiktor Krzyżanowski
opublikowano: 2002-04-09 00:00

Ekonomiści obawiają się, że bliskowschodni konflikt i związany z nim wzrost cen ropy może spowodować wzrost inflacji w Polsce.

W związku z rosnącymi w efekcie walk na Bliskim Wschodzie cenami ropy naftowej, ekonomiści obawiają się negatywnego wpływu podwyżek cen benzyny na inflację w Polsce. Dotąd to właśnie czynniki podażowe, głównie ceny paliw i żywności, hamowały wzrost cen konsumpcyjnych. Sytuacja może się jednak odwrócić, a ceny paliw pociągnąć inflację w górę.

Na razie wszystko wskazuje na to, że w marcu inflacja utrzymała się na poziomie z poprzednich miesięcy. Świadczą o tym m.in. opublikowane w piątek dane o wzroście cen żywności w drugiej połowie ubiegłego miesiąca.

— Mimo wzmożonych zakupów związanych ze świętami, w drugiej połowie marca ceny żywności rosły wolniej niż w pierwszej. Naszym zdaniem, ogólnie w marcu ceny żywności wzrosły zaledwie o 0,4 proc. — prognozuje Ewa Limańska, ekonomistka Merrill Lynch.

Dane GUS pozwoliły jej na obniżenie prognozy marcowej inflacji do 3,4 proc. Prognozy w przedziale 3,4-3,6 proc. stawia większość analityków.

Już w kwietniu sytuacja może się jednak zmienić. Mimo że nie należy oczekiwać gwałtownych zmian po stronie popytowej rynku — dochody gospodarstw domowych nie wzrosną, bezrobocie nie spadnie, a koszt kredytu wciąż będzie dość wysoki — zmienić może się strona podażowa. Rynek może odczuć rosnący od kilku tygodni kurs ropy.

— Temperaturę podgrzewa wstrzymanie eksportu ropy przez Irak, który jednocześnie wzywa pozostałych eksporterów do podjęcia podobnych kroków. Bez wątpienia będzie to miało wpływ na Polskę — uważa Marcin Mróz, ekonomista Societe Generale.

Można powiedzieć, że wpływ ten jest już widoczny choćby w cenach paliw na stacjach benzynowych.

— Od początku roku krajowe ceny detaliczne benzyn wzrosły o 6 proc., a oleju napędowego o 3 proc. Niższa skala podwyżek w stosunku do ropy naftowej wynika z faktu niższego tempa wzrostu cen wyrobów gotowych w stosunku do ropy na zagranicznych rynkach — ocenia Ryszard Kaczmarek, szef biura maklerskiego Reflex.

Jednak jego zdaniem, ropa nie powinna już mocno drożeć, jeśli oczywiście sytuacja na Bliskim Wschodzie nie będzie się pogarszać.

Tymczasem po wczorajszej decyzji Iraku o wstrzymaniu eksportu ropy na 30 dni w proteście przeciwko akcji zbrojnej Izraela na terytoriach Autonomii Palestyńskiej giełda w Londynie zareagowała zwyżką cen — baryłka ropy Brent, która w piątek na zamknięciu giełdy kosztowała 25,99 USD, po ogłoszeniu wstrzymania eksportu przez Irak zdrożała do 27,35 USD.

Droższa benzyna to nie tylko wzrost wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI), ale i wyższa dynamika cen producentów (PPI). O ile bowiem w koszyku inflacyjnym transport ma zaledwie 8,2 proc., o tyle paliwa są jednym z zasadniczych elementów kosztowych przedsiębiorstw, a ich wzrost przekładać się będzie na ceny konsumpcyjne. Tym bardziej że firmy działające w warunkach stagnacji nie są w stanie brać na siebie wyższych kosztów paliw.

— Przy słabym popycie w kraju i za granicą firmy od dłuższego już czasu zmniejszają marże i walczą o klientów cenami. Trudno w takiej sytuacji wyobrazić sobie, by nagle były w stanie nie podnieść cen, jeśli niezależnie od nich wzrośnie jeden z zasadniczych elementów kosztów — mówi Mirosław Gronicki, główny ekonomista BIG BG.