Od początku roku frank umocnił się wobec euro o 15,9 proc., a wobec dolara o 3,0 proc. To najlepszy wynik spośród 10 głównych walut, monitorowanych przez Bloomberga. Do osłabienia szwajcarskiej waluty nie wystarczyły interwencje banku centralnego (SNB), obniżka kosztu pieniądza i objęcie większej grupy właścicieli depozytów ujemnymi stopami procentowymi. Sporą część winy za porażkę Szwajcarów ponosi Europejski Bank Centralny, który w marcu rozpoczął bezprecedensowy program skupu obligacji.
- Jeżeli inwestorzy zechcą umocnić franka, SNB nie może nic w tej sprawie zrobić – przyznawał w wypowiedzi dla agencji Bloomberg Ulrich Leuchtmann, szef strategii walutowej Commerzbanku.
Postawieni wobec perspektywy wstrzyknięcia do systemu finansowego strefy euro 1,1 bln EUR Szwajcarzy zmuszeni zostali do rezygnacji z utrzymywania minimalnego kursu wymiany franka na euro. Zdaniem Sebastiena Galy’ego z Societe Generale ich pech polega na tym, że frank stał się bezpiecznym schronieniem wobec stagnacji w strefie euro. Sięgająca 12,3 proc. nadwyżka w bilansie płatniczym Szwajcarii sprawia, że kraj nie jest uzależniony od zagranicznego finansowania, co w kryzysie jest na wagę złota.
SNB wprawdzie obniżył stopę depozytową do minus 0,75 proc. Jednak zdaniem niektórych specjalistów na dalsze agresywne działania, zmierzające do osłabienia franka, nie będzie go stać. Instytucję zniechęca do nich obawa przed tym, że zaszkodzą one krajowemu sektorowi finansowemu, odpowiadającemu za 10 proc. szwajcarskiego PKB.
- SNB chciałby uniknąć sytuacji, w której jego polityka zaszkodzi krajowym bankom, jednak nie zdoła zatrzymać napływu kapitału zagranicznego. Dlatego frank pozostanie bezpiecznym schronieniem – powiedział Peter Rosenstreich z banku Swissquote.
