Cena walorów producenta luksusowych samochodów spadła o 9,3 proc. po tym jak jeden niemieckich magazynów "Auto Bild" napisał, że emisja spalin w modelu X3 xDrive 20d aż 11-krotnie przekracza europejską normę w teście drogowym. Z miejsca wzbudziło to obawy i spekulacje, że dochodzenie w sprawie fałszowania danych o emisji jakiech dopuścił się Volkswagen rozszerzy się na innych producentów.




W świadczeniu przekazanym mediom koncern BMW kategorycznie stwierdził, że nie manipulował przy testach emisji, zaprzeczając raportowi magazynu, iż w przypadku niektórych z jego samochodów z silnikiem diesla stwierdzono przekroczenie norm emisji.
Nie ma żadnej różnicy w badaniu emisji spalin, czy są one (testy) przeprowadzone na rolkach czy na drodze – napisał producent w oświadczeniu.
Tymczasem rykoszetem obrywa również inny niemiecki koncern, Daimler, w przypadku którego akcje tracą na wartości ponad 4 proc. Po spektakularnej przecenie w ostatnich dniach straty powoli odrabiają z kolei papiery Volkswagena, które zyskują ponad 7 proc.
Nie ma żadnej sugestii, by BMW zrobił coś nielegalnego - powiedział Juergen Pieper, analityk Bankhaus Metzler. Dodaje jednak, że „…niemniej istnieją obawy dotyczące długotrwałego uszczerbku dla biznesu samochodów z silnikiem diesla w przypadku wszystkich ich producentów”.
Sprzedaż aut z silnikami diesla pod marką BMW miała w ubiegłym roku około 38 proc. udział w strukturze, podobnie jak w przypadku innych producentów.
Warto wspomnieć, że podczas zakończonego przed kilkoma dniami auto show we Frankfurcie, zasłabł Harald Krueger, prezes BMW, który od maja tego roku stoi na czele bawarskiego koncernu. Spółka tłumaczyła, że zasłabnięcie prezesa wynikało z zaburzenia krążenia będącego skutkiem zmęczenia po niedawnej podróży zagranicznej. A może stały za tym inne przyczyny?
Zobacz zasłabnięcie prezesa BMW>>
Wypadek prezesa na auto show inwestorzy wykorzystali do podbicia wyceny akcji BMW, które wspięły się na historyczny szczyt. Potem był już tylko zjazd.