Bolt wierzy w szybki handel

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2022-12-19 20:00

Szybkie zakupy spożywcze złapały w tym roku zadyszkę. Operator estońskiej aplikacji przewozowej uważa jednak, że z poszerzonym asortymentem mogą trafić w gusta klientów.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak rzeczywistość zweryfikowała założenia biznesowe segmentu quick commerce’owego,
  • czego Polacy oczekują po szybkich zakupach spożywczych w internecie,
  • jakie plany ekspansji w Polsce ma Bolt Market
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Quick commerce po szybkim boomie popadł w błyskawiczny kryzys. W czasie pandemii na polskim rynku – głównie w Warszawie - działalność w różnych modelach rozpoczęli liczni operatorzy, deklarujący dostarczanie zakupów spożywczych w ciągu kilkunastu minut. Swoich sił w tym segmencie rynku spróbowała m.in. Żabka z aplikacją Jush, Biedronka we współpracy z Glovo w ramach projektu Biek, operatorzy aplikacji do przewozu osób i kilku wyspecjalizowanych graczy.

W tym roku z rynku wycofały się już Swyft i Jokr. Rafał Brzoska, szef InPostu, w niedawnym wywiadzie dla „Wiadomości Handlowych” przekonywał, że „q-commerce nie ma szansy na przetrwanie” ze względu na małą grupę docelową i wysokie koszty, w tym koszty środowiskowe. Duzi operatorzy, tacy jak Bolt z aplikacją do zamawiania jedzenia z dostawą Bolt Food i działającym w jej ramach własnym e-sklepem Bolt Market, nadal wierzą jednak w potencjał rynku.

- Quick commerce przeszedł szybką drogę od entuzjazmu i dynamicznej ekspansji różnych marek do racjonalizacji i wycofywania się części graczy. My w trakcie pierwszego roku działalności Bolt Marketu w Polsce zweryfikowaliśmy założenia biznesowe i dopasowaliśmy asortyment do potrzeb klientów. Okazało się m.in., że konieczna jest o wiele szersza oferta, niż początkowo zakładano. Mamy teraz 4 tys. produktów, czyli znacznie więcej niż typowy sklep osiedlowy i dwa razy więcej, niż większość konkurentów. Cele pod względem przychodów i dochodowości zostały zrealizowane, ostatni kwartał był nawet lepszy od oczekiwań - mówi Agnieszka Cymbała, szefowa Bolt Marketu w Polsce.

Szlifowanie konceptu:
Szlifowanie konceptu:
Bolt Market, którym w Polsce kieruje Agnieszka Cymbała, ruszył w Warszawie pod koniec ubiegłego roku. Od tego czasu mocno poszerzył asortyment, ale na razie nie zdecydował się na uruchomienie działalności w innych dużych miastach.
Marek Wiśniewski

Weryfikacja oczekiwań

Bolt Market startował z założeniem, że klienci będą kupować przede wszystkim towary impulsowe: słodycze czy przekąski oraz napoje.

- Zakupy w kanale q-commerce miały być ekwiwalentem szybkich zakupów na stacji benzynowej. Oczekiwania konsumentów są jednak inne. Chcą robić w aplikacji wszystkie zakupy na cały tydzień, kupują sporo chemii gospodarczej, produktów dla dzieci i zwierząt. Bardzo popularny jest też asortyment świeży, który odpowiada za połowę naszej sprzedaży - mówi Agnieszka Cymbała.

Kurierzy Bolta dostarczają zakupy z zamkniętych dla klientów sklepów, rozrzuconych po mieście.

- W tym modelu można lepiej niż w zwykłym sklepie zarządzać asortymentem i zapasami, ograniczając marnowanie żywności. W tym celu nawiązaliśmy też współpracę z aplikacją Too Good To Go i sami zaczęliśmy oferować paczki z przecenionymi produktami świeżymi, które zbliżają się do terminu przydatności do spożycia - tłumaczy szefowa Bolt Marketu.

Poszerzenie grupy

Okazało się również, że klientom quick commerce'u niekoniecznie zależy na błyskawicznych dostawach.

- Jedną z rzeczy, które zweryfikowaliśmy w pierwszym roku działalności, było to, jak bardzo klienci są wrażliwi na czas. Oferujemy dwa modele dostawy: ultraszybką, czyli w ciągu około kwadransa, i szybką, ale nie aż tak. Ewidentnie widzimy, że klienci są skłonni czekać na zakupy nieco dłużej. Q-commerce startował w Polsce z założeniem, że jego grupą docelową są przede wszystkim trzydziestoparolatkowie z korporacji, żyjący szybko i wyprzedzający trendy. To nie jest jednak grupa, na której można zbudować dużą skalę – mówi menedżerka.

Dlatego dla Bolt Marketu kluczowa stała się rozbudowa asortymentu i ciągłe dodawanie nowych produktów do oferty

– Co tydzień wprowadzamy ok. 100 nowych artykułów, często sezonowych i związanych ze specjalnymi okazjami – mówi Agnieszka Cymbała.

Rynkowe porządki

Przy pomocy Bolt Marketu na razie można zamawiać zakupy w Warszawie. Spółka ma tu kilka własnych sklepów.

- Na razie koncentrujemy się na Warszawie, bo tu można zweryfikować dużo hipotez co do polskiego rynku. Kolejne potencjalne rynki to te aglomeracje, w których działa Bolt Food, czyli Kraków, Gdańsk, Wrocław, Poznań i Łódź. Mamy w tych miastach bazę własnych kurierów i rozpoznawalną markę, czyli fundament do ekspansji - mówi Agnieszka Cymbała.

Spółka nie podaje, jakie konkretnie były jej wyniki finansowe w pierwszym roku działalności.

- Na tym etapie rentowność nie była naszym celem – celem jest zbudowanie skali. Spodziewamy się, że z rynku w ciągu najbliższego roku zniknie część mniejszych graczy: albo dojdzie do konsolidacji, albo po prostu się wycofają. My korzystamy na synergiach z innymi segmentami działalności Bolta w Polsce – nasze koszty są niższe, bo mamy wspólny back office, dużą przewagą jest też wykorzystanie istniejącej sieci kurierów i kierowców - mówi Agnieszka Cymbała.