Brakuje definicji podejrzanej transakcji

Dorota Kaczyńska
opublikowano: 2002-05-21 00:00

Obowiązki pośrednika i notariusza, wynikające z ustawy o zwalczaniu prania brudnych pieniędzy niepotrzebnie się dublują.

Pośrednicy twierdzą, że niepotrzebnie zostali włączeni do grona instytucji podlegających obowiązkom ustawy o przeciwdziałaniu wprowadzaniu do obrotu finansowego wartości majątkowych pochodzących z nielegalnych lub nie ujawnionych źródeł.

— Katalog firm obowiązanych do przekazywania informacji do Generalnego Inspektora Informacji Finansowej jest już tak szeroki, że niektóre podmioty praktycznie zaczynają się dublować — mówi Tomasz Błeszyński z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Zdaniem pośredników, wystarczyłoby, gdyby obowiązki wynikające z ustawy dotyczyły wyłącznie notariuszy.

— Wszelkie transakcje i tak muszą przejść przez ręce notariuszy. W związku z tym dodatkowe wskazywanie przez pośrednika transakcji podejrzanej jest pozbawione sensu. Ta ustawa wciąż pozostaje niedopracowana — mówi Marek Kuszejko, prezes zarządu Rzeszowskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami.

Silny lobbying stowarzyszeń doprowadził jednak do tego, że pośrednicy prawdopodobnie nie będą zmuszeni do przekazywania informacji w przypadku transakcji niepodejrzanych. Jest to dla nich spore odciążenie, biorąc pod uwagę, że w Polsce wartość samych mieszkań zwykle przekracza 15 tys. EUR (54 tys. zł), od którego to poziomu należy informować o transakcji GIIF.

Pośrednicy nie biorą udziału w przepływie pieniędzy podczas dokonywania transakcji. Zdarza się, że przy bardzo dużych transakcjach pośrednicy są odsuwani w ogóle od ich realizacji.

— Z punktu widzenia bankowców, ktorzy w sposób ciągły obserwują przepływ kapitału o wiele szybciej można rozpoznać działania świadczące o próbie wyprania brudnych pieniędzy. Pośrednicy nie mają takich możliwości — mówi Tomasz Błeszyński.

Kwestia podejrzanego klienta ciągle pozostaje niejasna.

— Podczas jednego ze szkoleń zadawaliśmy pytania, co to znaczy, że klient zachowuje się nietypowo. Nikt nie potrafił odpowiedzieć. Nie mamy także żadnych wytycznych, jak się zachować w przypadku podejrzanego klienta, poza przekazaniem informacji do GIIF. Z ustawy wynika, że pośrednik powinien to zrobić, ale brakuje wyraźnie określonych przepisów jak. Taką transakcję jest najlepiej „wyłapać” i zatrzymać na etapie notariatu — dodaje Marek Kuszejko.

Kto nie dostosuje się do wymagań ustawy, w tym m.in. nie dopełni obowiązku wstrzymania transakcji, podlega karze pozbawienia wolności do trzech lat.

— Idealną sytuacją byłoby wyłączenie naszego zawodu z tej ustawy, ale niestety jest to niemożliwe. Obawiam się, że klienci będą nas traktować jak donosicieli, ponieważ nie rozumieją specyfiki działań wynikających z ustawy. Z drugiej strony do grupy instytucji zobligowanych do przekazywania informacji zostało włączonych wiele podmiotów, na przykład, antykwariaty, lombardy czy komisy, że pośrednicy stanowią niewielki ułamek całej sieci — mówi Tomasz Błeszyński.

Informacje przekazane generalnemu inspektorowi muszą zawierać odpowiednie dane dotyczące samej transakcji oraz stron w niej uczestniczących. W tym celu wszystkie instytucje, zgodnie z wymogami ustawy, są zobowiązane do odbycia specjalistycznych szkoleń w zakresie sporządzania odpowiednich rejestrów dotyczących transakcji.

— Pośrednicy w obrocie nieruchomościami biorą czynny udział w szkoleniach przygotowujących ich do realizacji przepisów ustawy. Przede wszystkim przygotowują rejestry, w których będą opisywać podejrzane transkacje, zgłaszane potem do GIIF — mówi Tomasz Błeszyński.

Skutki działania ustawy są, zdaniem pośredników, trudne do przewidzenia. Pośrednicy obawiają się, że dla nich realizacja wymogów ustawy będzie się wiązać z większymi wydatkami.

— Potrzeba całego sztabu ludzi, aby śledzić każdego potencjalnego klienta. Dodajmy, że na dziesięciu zainteresowanych trafia się jeden rzeczywisty klient. Kontrolowanie wszystkich osób, z którymi pośrednik ma do czynienia, jest niemożliwe — uważa Marek Kusztejko.