Brazylia znów zagra w finale mistrzostw świata. Najbardziej utytułowany zespół świata pokonał Turcję 1:0 i o piąty już tytuł zmierzy się z Niemcami.
Brazylijczycy zawsze byli zaliczani do grona faworytów mistrzostw świata. Jednak ich starty nie zawsze kończą się sukcesem. Przed ośmioma laty, na mistrzostwach w Stanach Zjednoczonych, Brazylia zdobyła czwarty tytuł mistrzowski. Przed czterema laty, na turnieju we Francji, nikt nie spodziewał się, że ktoś może im odebrać kolejne zwycięstwo. Brazylijczycy doszli do finału i mimo że grali z gospodarzami — Francuzami — to im właśnie dawano więcej szans. A jednak przegrali 0:3.
Futbol jest nieprzewidywalny, co potwierdzają wyniki Brazylijczyków w tym roku. W eliminacjach do mistrzostw świata Canarinhos byli bliscy wyeliminowania. W turnieju głównym jednak spisują się rewelacyjnie, choć pewien wpływ mieli na to sędziowie, którzy nieco pomogli wicemistrzom świata w meczu z Turcją w grupie i z Belgią w II rundzie.
Brazylijczycy prawie zawsze występują w mistrzostwach świata pod ogromną presją. Dla kibiców nie liczy się żadne inne miejsce niż pierwsze. W najgorszej sytuacji jest menedżer drużyny, na którym zazwyczaj skupia się krytyka kibiców i działaczy po przegranych mistrzostwach. Prowadzący Brazylię Luiz Felipe Scolari był krytykowany od momentu rozpoczęcia pracy z zespołem. Przed turniejem dziennikarze wróżyli mu szybką utratę posady, przypominając, że wyrzucano go już z posady w Arabii Saudyjskiej i Japonii.
Choć Scolari nie ma najlepszej opinii, wygląda na to, że prowadzony przez niego zespół jest jedną z najlepszych drużyn brazylijskich w historii. Luiz Felipe Scolari naraził się na krytykę, gdy nie zabrał do Azji Romario, jednego z najskuteczniejszych graczy w eliminacjach do MŚ. Mimo to atak Brazylii tworzą najlepsi napastnicy świata — Ronaldo (Inter Mediolan) i Rivaldo (Barcelona) wspierani przez Ronaldinho, pomocnika Paris Saint Germain. W obronie grają m.in. Roberto Carlos (kopnięta przez niego piłka nabiera prędkości około 150 km/h) oraz świetny bramkarz Marcos Reis.
Przed mistrzostwami zastanawiano się, jak będzie grała drużyna pozbawiona jeszcze kilku gwiazd europejskich drużyn: Giovane Elbera (Bayern Monachium, wart około 35 mln eur) czy Marcio Amoroso (Borussia Dortmund — około 30 mln eur).
Wszyscy oni są krezusami w porównaniu ze szkoleniowcem. Tygodniówka Roberto Carlosa to około 100 tys. EUR, nie licząc honorariów z reklam. O dochodach Ronaldo w Mediolanie krążą legendy.
Luiz Felipe Scolari został trenerem Brazylii z łapanki, gdy wyrzucono kilku szkoleniowców, w tym słynnego Wanderleya Luxemburgo. Wielkie pieniądze obiecano mu dopiero po osiągnięciu sukcesu. Trener ma receptę na sukces: posadził na ławce Denilsona (najdroższy transfer w historii ligi hiszpańskiej), wyciągnął z niebytu zupełnie nieznanego Klebersona i zestawił drużynę tak, że w czasie meczów nie ma wiele pracy. Mógłby siedzieć na trybunach, ale woli doglądać interesu, który po zakończeniu mistrzostw może uczynić z niego narodowego bohatera.