Nadchodzący brexit daje się we znaki nie tylko Brytyjczykom, ale też ich zagranicznym dostawcom, m.in. Polakom — donosi warzywno-owocowy portal Freshplaza, cytując przedstawiciela polskiego sektora pieczarkarskiego. „W tym miesiącu odnotowaliśmy spadek wolumenów, w grudniu spodziewamy się odbicia przed świętami, jak co roku (...), ale wielkość zamówień po decyzji o brexicie spada. Powodem są wahania kursu walutowego, które zmusiły nas do podwyżki cen (...) to także wielkie wyzwanie dla handlu” — mówi cytowana przez portal Joanna Leszko, z firmy Grzybmar.

Wyhamowanie dynamiki
Brytyjczycy kupują od nas nie tylko pieczarki — Wyspy są drugim po Niemczech odbiorcą polskiej żywności. Branża rolno-spożywcza eksportuje tam wiele produktów, a samo mięso i przetwory — jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego — dają rocznie około 2,5 mld zł obrotów. Grzybmar mówił o spadku wolumenu w ostatnim miesiącu i ogólnej tendencji zmniejszania zamówień przez Brytyjczyków w związku z brexitem. Ostatnie dane eksportowe dotyczą sierpnia. Widać spadek rok do roku m.in. w przypadku produktów mlecznych, owoców, przetworów mięsnych i rybnych, słodyczy zawierających czekoladę i napojów. Jednocześnie bardzo duży wzrost odnotowały w tym czasie cukier i wyroby cukiernicze. — Nie wiem, czy należy winić brexit. Jeżeli jego skutkiem jest słaby funt, to rzeczywiście odpowiedź brzmi „tak”. Na razie jednak nie ma spadku, ale jest przyhamowanie dynamiki wzrostu — mówi Adam Zdanowski, współwłaściciel Zakładów Mięsnych Wierzejki.
Przyhamowanie przyszło jednak w złym momencie.
— Polska długo nie była postrzegana w Wielkiej Brytanii jako producent mięsa dobrej jakości. Zmianę przyniosły ostatnie lata. Większa stabilność funta sprzyjałaby umacnianiu tej pozycji, co obecnie się nie dzieje — zaznacza Adam Zdanowski. Przemysław Mikołajczyk, prezes Polmleku, nie widzi zagrożenia na horyzoncie. Polska branża mleczarska wysyła na Wyspy towary za 0,5 mld zł.
— Kontrakty się nie zmniejszają, ale też Wielka Brytania nie była dla nas kluczowym rynkiem — raczej jednym z wielu, jak dla innych firm mleczarskich, które eksportują na cały świat — twierdzi Przemysław Mikołajczyk.
Specyficzne plony
Dominika Kozarzewska, prezes Grupy Producentów Owoców Polskie Jagody, uważa, że sytuacja nie jest zła. Przyznaje jednak, że producenci szukają alternatywnych rynków.
— W tym roku w sprzedaży na rynek brytyjski pomogło to, że borówki amerykańskiej wszędzie było mniej. Jest jednak oczywiste, że wyższa o kilkanaście lub o 20 proc. cena owoców zniechęca do zakupów nawet relatywnie zamożnych konsumentów, więc wolumen nie może dynamicznie rosnąć. Sęk w tym, że żaden z producentów nie chce się przyznać, iż idzie mu gorzej. W branży słychać raczej, że dynamicznego wzrostu popytu już nie ma — twierdzi Dominika Kozarzewska.
Roczny eksport owoców jest wart około 300 mln zł, warzyw — około 600 mln zł (połowa to pieczarki). Po kilkaset milionów złotych dokładają słodycze, przetwory z mąki (w tym pieczywo) i ryby. Od stycznia do sierpnia tego roku Brytyjczycy, pod względem wolumenu, kupili od nas mniej niż rok wcześniej owoców, słodyczy zawierających czekoladę i napojów. Spadek nie był jednak duży (dane Eurostatu za SpotDatą). Obserwacje naszych pieczarkarzy są inne niż spodziewane wcześniej skutki brexitu. Wyglądało na to, że słaby funt jest dla polskich producentów raczej szansą niż zagrożeniem, bo ich irlandzcy odpowiednicy (uzależnieni od brytyjskiego rynku) twierdzili, że sytuacja zmusza ich do zwolnień grupowych i zamawiania grzybów z… Polski, żeby zrealizować kontrakty. Brytyjscy producenci malin zabrali się natomiast za zakładanie plantacji u nas, żeby uciec przed potencjalnymi taryfami celnymi z powodu wyjścia ich kraju z UE i problemów z sezonową siłą roboczą, które — wedle ich deklaracji — odczuwa Wielka Brytania.