Bruksela idzie na ratingową wojnę

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2011-07-11 00:00

Przełamanie wszechwładzy wielkiej trójki to zadanie karkołomne. Ale realne — mówią ekonomiści.

Przełamanie wszechwładzy wielkiej trójki to zadanie karkołomne. Ale realne — mówią ekonomiści.

Komisja Europejska (KE) bierze się do porządków na rynku agencji ratingowych. Jej przewodniczący José Barroso zapowiedział, że na jesieni przedstawione zostaną propozycje nowych regulacji tej branży. Zasugerował też, że wkrótce może powstać europejska agencja, która będzie konkurować z amerykańskimi: Fitch, Moody’s i Standard Poor’s.

— Im większa konkurencja, tym lepiej — argumentuje José Barroso.

Przewodniczący Komisji zapewnia, że nowa agencja nie będzie instytucją publiczną — unijną. Będzie to raczej twór powołany przez konsorcjum prywatnych, europejskich instytucji finansowych.

— Niektóre podmioty europejskie zastanawiają się nad możliwością stworzenia agencji ratingowych na naszym kontynencie — mówi José Barroso.

Przywódcy Unii w ostatnich dniach gwałtownie zaostrzyli kurs wobec agencji. Ich wiarygodność, oprócz przewodniczącego KE, podważali też Angela Merkel, kanclerz Niemiec, oraz rzecznik Olli Rehna, komisarza UE ds. gospodarczych i monetarnych. Agencje ratingowe swoimi ostatnimi decyzjami mocno utrudniły bowiem Unii rozwiązanie greckiego kryzysu — zablokowały prace nad nowym programem pomocowym oraz zwiększyły nerwowość na i tak rozchwianych rynkach.

— Deklaracje przewodniczącego Barroso są czysto polityczne, znacznie bardziej, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni — komentuje Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club (BBC).

To główny powód, dlaczego powołanie nowej, szanowanej, europejskiej agencji ratingowej może się nie udać.

— Agencja, która powstaje w takich warunkach, zawsze będzie postrzegana jako ta, która została powołana na zamówienie. Takiej instytucji będzie trudno zdobyć wiarygodność — mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.

Według Michała Dybuły, głównego ekonomisty BNP Paribas, taka agencja będzie mogła konkurować z amerykańską trójką najwcześniej za kilka lat.

— Żeby jakaś instytucja mogła oceniać czyjąś wiarygodność, najpierw sama musi ją zdobyć. Tego nie da się ustanowić dekretem czy dyrektywą. Europejska agencja musiałaby przez kilka lat swoimi ocenami i analizami pozytywnie wyróżniać się na tle konkurencji — mówi Michał Dybuła.

Poza tym, jeśli europejska agencja będzie prywatna, będzie najprawdopodobniej działała dla osiągnięcia zysku. A właśnie jednym z głównych zarzutów wobec wielkiej trójki jest wystawianie ratingów "pod klienta".