Brytyjska nadzieja banków

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2019-08-05 22:00

Krajowe instytucje liczą, że w sprawie kredytów walutowych unijny trybunał w Luksemburgu oprze się na wyważonej opinii wyspiarzy, a nie jednostronnym stanowisku polskiego rządu

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Kiedy można spodziewać się wyroku TSUE w sprawie udzielanych w Polsce kredytów frankowych
  • Jakich argumentów użył w swojej opinii dla TSUE rząd Wielkiej Brytanii
  • Czym różni się ona od opinii polskiego rządu
  • Dlaczego argumenty Brytyjczyków mogą pomóc polskim bankom

Widmo wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w sprawie kredytów frankowych krąży nad bankami. TSUE ma się wypowiedzieć w tej sprawie we wrześniu, choć słychać głosy, że być może rozstrzygnięcie zapadnie dopiero po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE.

RZĄD FRANKOWICZÓW:
RZĄD FRANKOWICZÓW:
Stanowisko polskiego rządu, opracowane przez resort sprawiedliwości kierowany przez Zbigniewa Ziobrę, uwzględnia wyłącznie interesy posiadaczy kredytów frankowych, a nie wszystkich konsumentów
Forum

Polskim bankom pozostaje już tylko czekać, gdyż postępowanie przygotowawcze i składanie pisemnych stanowisk przed trybunałem się zakończyło. Desperacka próba otwarcia postępowania ustnego, podjęta przez Związek Banków Polskich w czerwcu, skończyła się fiaskiem. ZBP napisał wtedy pisma do premiera i Komitetu Stabilności Finansowej z wnioskiem o włączenie go w sprawę, alarmując, że niekorzystny dla banków wyrok może kosztować sektor nawet 60 mld zł. Według naszych informacji KSF zajął się listem, ale stwierdził, że procedura przed TSUE została zakończona i nie ma możliwości przedstawienia dodatkowych opinii w sprawie.

Pisemne stanowisko rządu trafiło do TSUE rok temu. Opinia przygotowana przez resort sprawiedliwości prezentowałakonsumencki punkt widzenia — była skrajnie niekorzystna dla banków i nie uwzględniała kwestii stabilności sektora. Co prawda dla TSUE interes banków jest drugorzędny — trybunał na pierwszym miejscu stawia interes klienta, kwestia kredytów frankowych ma jednak wiele niuansów i jest trudna do oceny bez znajomości kontekstu.

Londyn w sprawie frankowej

Złożoność problemu dostrzegł np. rząd Wielkiej Brytanii, którego pisemna opinia nadesłana do TSUE w listopadzie 2018 r. stanowi dla polskich banków promyk nadziei. Londyn stoi po stronie konsumenta — w liczących 26 stron rozważaniach proponuje rozwiązania, które mają na celu interes kredytobiorcy, patrzy jednak na korzyść dla rynku konsumenckiego w znacznie szerszym kontekście. W opinii czytamy, że zanim sąd krajowy zdecyduje się unieważnić umowę kredytową ze względu na niedozwolone zapisy dotyczące zasad obliczania kursu walutowego, powinien rozważyć, jaki to będzie miało skutek dla konkretnego kredytobiorcy, a także wziąć pod uwagę szersze oddziaływanie na rynek i interes publiczny ogółem.

„Unieważnienie długoterminowego kredytu hipotecznego kilka lat po jego zawarciu mogłoby mieć istotne konsekwencje dla stabilności finansowej i być wbrew interesom pozostałych istniejących i przyszłych kredytobiorców i — ogólniej — osób trzecich” — głosi stanowisko Brytyjczyków.

Rząd Zjednoczonego Królestwa zwraca uwagę, że brak możliwości naliczenia przez kredytodawców odsetek od długoterminowego kredytu hipotecznego miałby wpływ na rentowność portfeli kredytowych w bankach, a w rezultacie na możliwość udzielania kredytów innym konsumentom.

„Mogłoby to skutkować (...) ograniczeniem oferty produktowej na przyszłość. Byłoby to wbrew interesowi publicznemu, polegającemu na stabilności systemu finansowego, w tym możliwości udzielania przez banki kredytów oraz zapewnieniu większego wyboru dostawców i konkurencji produktów finansowych dla nowych klientów” — argumentują wyspiarze.

Historyczny kontekst

Takiej refleksji brakuje w ponad 20-stronicowej opinii rządu polskiego. Nie wzięto też pod uwagę okoliczności, w jakich kredyty frankowe były zaciągane. Brytyjczycy natomiast wyrażają pogląd, że sąd krajowy powinien mieć je na względzie: „Może się zdarzyć, że po zawarciu umowy wystąpią nieprzewidziane okoliczności (jak recesja gospodarcza, dewaluacja waluty lub wzrost stóp procentowych), które wpłyną na równowagę ekonomiczną między stronami w taki sposób, że pełny skutek niesprawiedliwości dla konkretnego konsumenta może objawić się dopiero w późniejszym czasie. Ważne jest, by sąd krajowy, proponując najstosowniejszy i najskuteczniejszy środek zaradczy, był w stanie uwzględnić wszystkie istotne okoliczności, również te, które mogły wystąpić od czasu zawarcia umowy, a które mogły być niemożliwe do przewidzenia w chwili jej zawierania, co pozwoli mu ustalić, w jaki sposób najlepiej przywrócić równowagę ekonomiczną między stronami”.

Warszawa, Londyn i przepaść

Brytyjski rząd uważa, że sądy w sprawach umów kredytów walutowych zawierających niedozwolone zapisy powinny rozstrzygać w taki sposób, aby mogły być kontynuowane z korzyścią dla konsumenta. Sugerują, jak obliczać wysokość raty, jeśli z umowy kredytowej zostanie usunięty niedozwolony mechanizm ustalania kursu walutowego: „w sytuacji braku nieuczciwego warunku przeciętny konsument, a więc taki, który był traktowany przez kredytodawcę uczciwie i zgodnie z zasadą słuszności — zgodziłby się na uczciwe oprocentowanie w toku indywidualnego negocjowania umowy”.

Umowa kredytowa byłaby zatem kontynuowana, kredyty przynosiłyby bankowi dochody, strony musiałyby ustalić tylko stopę oprocentowania. Myślenie o problemie frankowym rządów w Warszawie i Londynie dzieli przepaść. Brytyjczycy podkreślają, że unieważnienie umowy jest możliwe, jeśli jest to korzystne dla konsumenta. Korzyść jednak wydaje im się wątpliwa, gdyż wiąże się to z postawieniem kredytu w stan wymagalności. Tymczasem konsument może nie mieć pieniędzy na spłatę zadłużenia.

Polski rząd natomiast uważa, że sądy muszą unieważniać umowy, bo tego domagają się frankowicze. Nie widzi problemu braku pieniędzy na spłatę zadłużenia, bo uważa że kredytobiorcyprzez lata spłaty oddali większość kapitału (skoro umowa jest nieważna, chodzi o zwrot kapitału wypłaconego przez bank). Jeśli komuś mimo to nie wystarczy, prawo przewiduje możliwość rozłożenia długu na raty. Sprawa wyroku TSUE, przez miesiące bagatelizowana przez banki i analityków, ostatnio stanowi jeden z najważniejszych problemów rynku finansowego. Podczas prezentacji wyników za ostatni kwartał pytanie o koszt ewentualnego niekorzystnegorozstrzygnięcia w Luksemburgu stawiano zarządom wszystkich banków, które mają kredyty walutowe. Według naszych informacji Komisja Nadzoru Finansowego rozesłała do banków ankietę z pytaniem o koszty wyroku TSUE.

— Roboczo przyjmujemy, że TSUE nie podzieli skrajnego stanowiska polskiego rządu, a wyrok będzie bardziej wyważony — w duchu opinii brytyjskiej i raczej w formie wskazówek dla sądów krajowych. Sprawa nie zakończy się jednak w TSUE, lecz w Sądzie Najwyższym, który ustali orzecznictwo w sporach frankowych. Jego ostatnie rozstrzygnięcia wskazują, że stanowisko sędziów jest spójne z opinią Ministerstwa Sprawiedliwości wysłaną do trybunału — mówi prawnik zaangażowany po stronie banków w postępowanie przed TSUE.

W kwietniu i maju Sąd Najwyższy w trzyosobowym składzie orzekł, że kredyt walutowy z klauzulą niedozwoloną może zostać przekształcony w złotowy, oparty na indeksie LIBOR.

Pytania do trybunału

Sprawa, która trafiła przed TSUE, dotyczy sporu dwójki frankowiczów i Raiffeisen Banku Polska. Chodzi o kredyt z 14 listopada 2008 r., którego oprocentowanie zależało od kursu franka, ustalonego na podstawie tabeli kursowej banku. Takie obliczanie wysokości raty zostało uznane przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów za niedozwolone, bo dokonywane jednostronnie, według niejasnych zasad.

TSUE ma zajęć stanowisko w sprawie czterech pytań wysłanych przez Sąd Okręgowy w Warszawie:

Czy jeśli usunięcie z umowy zapisu abuzywnego (niedozwolonego) oznacza upadek umowy, sąd ma prawo dokonać takich zmian w umowie, żeby nadal mogła obowiązywać? Czy ocena skutków unieważnienia umowy powinna uwzględniać okoliczności w chwili podpisania umowy czy w momencie zaistnienia sporu? Czy możliwe jest utrzymanie umowy nawet z abuzywnymi zapisami, jeśli jest to korzystne dla konsumenta? Czy uznanie części zapisów umowy za abuzywne oznacza, że możliwe jest stosowanie innych, nieabuzywnych zapisów?