Budżet straci na redukcji długów firm wobec ZUS

Katarzyna Ostrowska
opublikowano: 2002-08-01 00:00

Trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do pomysłu redukcji zadłużenia przedsiębiorstw wobec ZUS — twierdzi Aleksandra Wiktorow, prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Jej zdaniem, im mniej pieniędzy ZUS otrzyma od płatników, tym większe będzie musiał otrzymać dotacje z budżetu.

Wpływ składek do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zwykle odzwierciedla sytuację przedsiębiorstw. Tak dzieje się również teraz.

— Zazwyczaj w czerwcu każdego roku do FUS wpływało mniej składek. W tym roku już w maju otrzymaliśmy o blisko 500 mln zł mniej niż w kwietniu. Sytuacja powtórzyła się w czerwcu i jest to zjawisko niepokojące — mówi Aleksandra Wiktorow, prezes ZUS.

Od stycznia do kwietnia płatnicy wpłacali na rachunek ubezpieczenia społecznego powyżej 6,2 mld zł, obecnie poniżej 6 mld zł.

— Oprócz otrzymywania bieżących składek prowadzimy egzekucję. W ubiegłym roku bieżące wpływy wynosiły około 70 mld zł. ZUS prowadzi również egzekucję zaległych należności. W ubiegłym roku udało nam się odzyskać około 1,8 mld zł tytułem zaległych składek. W tym roku ta kwota wynosi około 1 mld zł. W sytuacji zapowiadanego oddłużania przedsiębiorstw obawiam się, że dalsza egzekucja może nie okazać się już tak wysoka — uważa Aleksandra Wiktorow.

Prezes ZUS twierdzi, że w przypadku oddłużenia wobec ZUS trzeba być bardzo ostrożnym. Dla ZUS procedura oddłużenia jest bardziej kłopotliwa niż w przypadku innych instytucji.

— Budżet bowiem jeśli dostanie mniej pieniędzy, to równocześnie może zaplanować mniejsze wydatki. W ZUS tak prostego przełożenia nie ma. Jeżeli zakład zbierze mniej pieniędzy, więcej będzie musiał otrzymać dotacji, bo inaczej nie będzie w stanie wypłacić świadczeń — uważa szefowa ZUS.

Gdyby ściągalność zaległości przez ZUS okazała się niższa, byłby to duży ubytek.

— Nigdy nie jesteśmy na tzw. plusie. Nie możemy również korzystać z większych kredytów, które pokryłyby ewentualną lukę, ponieważ ich wartość określa plan finansowy FUS, stanowiący część ustawy budżetowej. Wprawdzie zakładowi udało się wynegocjować dobre warunki z bankami, ale trzeba zdawać sobie sprawę również z tego, że od większych kredytów płacimy wyższe odsteki — twierdzi prezes Wiktorow.

W ubiegłym roku ściągalność wyniosła aż 98,1 proc., w budżecie zakładano zaś 96,9 proc. Tegoroczna ściągnalność będzie zapewne niższa.

Według ustawy, umorzeniu bądź rozłożeniu na raty mają ulec składki, które płaci pracodawca. Dotyczy to m.in. składek na ubezpieczenia wypadkowe, połowy składki emerytalnej, rentowej.

— Nie możemy jednak dopuścić do sytuacji, gdy oddłużona zostanie część składek pokrywana z wynagrodzenia pracowniczego, która wpływa na wysokość przyszłej emerytury. Nie wiemy jeszcze, jak zostanie uregulowana kwestia składki związanej z ubezpieczeniem chorobowym. Składka ta bowiem pochodzi w całości z wynagrodzenia pracownika — uważa prezes ZUS.

W opinii Aleksandry Wiktorow, byłoby dobrze, gdyby oddłużenie przedsiębiorstw było indywidualnie negocjowane. Wynika to z dobrego rozeznania w sytuacji płatników przez terenowe jednostki zakładu.

ZUS ma wielu dłużników, sam jednak także zalega z płatnościami wobec klientów OFE. Planowana nowelizacja ustawy o ubezpieczeniach społecznych zakłada obniżenie odsetek płaconych za opóźnienia w przekazywaniu składek do OFE z 16 proc. na średnie oprocentowanie 52-tygodniowych bonów skarbowych (około 9 proc.). To oznacza o 0,6 mld zł mniejsze wpływy na konta OFE.

— Niesprawiedliwy jest fakt, że pracownikowi, którego pracodawca zgłosił do ubezpieczeń społecznych z błędami, zostanie przekazana do OFE składka wraz z wysokimi odsetkami, a za innego pracownika, zgłoszonego do ubezpieczeń terminowo, prawidłowo i bez usterek płynie jedynie sama składka. Zysk z inwestycji OFE jest bowiem znacznie niższy niż ustawowe odsetki — twierdzi Aleksandra Wiktorow.

Cieszy ją jednak fakt, że bieżące składki, dzięki SEKIF-owi, zaczynają coraz lepiej przepływać do OFE. Drugi miesiąc z rzędu ZUS przesłał im ponad 1 mld zł. Zapewnia, że cała tegoroczna dotacja, czyli 11,5 mld zł, zostanie OFE przekazana.

— Mamy nadzieję, że do końca roku powinno trafiać do OFE 91-93 proc. bieżących składek. Nasze główne zmartwienie to odtwarzanie zaległości. Prowadzimy działania, by tę sytuację poprawić. Od sierpnia rusza proces tzw. scalania i rozscalania kont. To żmudne księgowe działanie. Sądzę jednak, że do października będzie już istniał program pozwalający odtworzyć zaległości, tak by do końca trzeciego kwartału 2003 roku wszystko było wiadome — twierdzi prezes ZUS.

Dodaje równocześnie, że po tym terminie będzie można stwierdzić, że ZUS zrobił wszystko, co można, aby wyjaśnić sytaucję każdego ubezpieczonego. Może się jednak okazać, że część zaległości — około 10 proc. — nie zostanie wyjaśniona.

— Nikt na tym nie powinien stracić. Ewentualnie niewielka część zaległych składek zostanie dopisana do kont w I filarze — twierdzi Aleksandra Wiktorow.

Zdaniem Aleksandry Wiktorow, propozycje związane z powrotem najstarszych klientów OFE do ZUS były trudne do zrealizowania. Taki pomysł zgłosił m.in. Maciej Manicki, szef OPZZ.

— Proszę sobie wyobrazić, że ktoś przez 3 lata należał do OFE i teraz jego pieniądze indywidualnie mają zostać przeniesione do ZUS. Ale w jakiej wysokości? W nominalnej jest to niemożliwe, bo ZUS i OFE poniosły już koszty. Spowodowałoby to zamieszanie większe od tego w początkowym okresie wprowadzania reformy emerytalnej — mówi szefowa ZUS.