Budżet: zbyt wiele zależy od posłów
Sejm utrudni rządowi zbilansowanie finansów państwa
Rynki finansowe dosyć dobrze przyjęły założenia i główne wskaźniki budżetowe. Rząd natomiast otrzymał już pierwszy cios od parlamentu, zanim jeszcze wszyscy posłowie zdążyli otrzymać projekt budżetu — brak zgody na zwiększenie VAT w budownictwie.
Budowlana porażka rządu to pierwszy problem rządu. W parlamencie czekają kolejne ustawy, od których uzależniono wysokość wpływów budżetowych. Zdaniem ekonomistów, zbyt optymistycznie oszacowano też wzrost PKB i wysokość wpływów z podatków pośrednich.
— Jest to jeden z najbardziej wyrafinowanych budżetów, z którymi zetknąłem się w ostatnich latach. Twórcy ustawy operują wieloma chwytami i narzędziami, które świadczą o wysokim poziomie ich wiedzy. To jednak nie wystarczy, bo budżet musi zatwierdzić parlament. A tu rząd nie może liczyć na mocne zaplecze — twierdzi Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku.
Zagrożenie parlamentarne
Zdaniem Krzysztofa Rybińskiego, głównego ekonomisty ING Barings, największym zagrożeniem dla ustawy budżetowej są posłowie.
— Obawiam się, że w parlamencie będą podejmowane próby zwiększania wydatków. Zagrożeniem będzie też na pewno brak zgody posłów na ustawy okołobudżetowe, jak nowelizacja Karty Nauczyciela — uważa Krzysztof Rybiński.
— Jeżeli Sejm nie przyjmie pewnych propozycji dotyczących zmniejszenia wydatków i wzrostu dochodów, wywoła to kryzys w relacjach między Radą Ministrów a parlamentem. Rząd albo stanie przed koniecznością przedstawienia nowych założeń dotyczących deficytu, albo zaakceptowania tego, że nie ma zgody parlamentu na przedstawiony budżet — twierdzi Stanisław Gomułka, doradca ministra finansów.
Krzysztof Rybiński zwraca uwagę, że w razie powodzenia przetargu na UMTS wpływy szacowane na 7 mld zł muszą być przeznaczone na obniżenie deficytu.
— Obawiam się, że parlamentarzyści podejmą próbę skonsumowania środków z UMTS, jeśli uda się przeprowadzić przetarg do końca roku. W 2001 r. może okazać się, że ZUS nadal nie jest gotowy na transfer wszystkich budżetowych dotacji do OFE, a te pieniądze zostaną zagospodarowane w inny sposób — dodaje Krzysztof Rybiński.
Resort finansów szacował wpływy z podatku VAT zakładając 12-proc. stawkę tego podatku w budownictwie. Tymczasem nie poparli jej nawet posłowie AWS. Sejm opowiedział się za utrzymaniem do końca 2002 r. stawki 7-proc.
Przedstawiciele branży mają więc powody do radości.
— Podniesienie budowlanego VAT mogłoby zahamować popyt na tego typu usługi. Niższy popyt to w efekcie niższe dochody budżetu, bo niższe będą wpływy zarówno z podatku CIT, jak i PIT. Eksperci twierdzą, że mogłoby to także skutkować niższym zatrudnieniem — twierdzi poseł Paweł Arndt (AWS).
Wygląda na to, że parlamentarzyści zafundują wszystkim podatkową terapię szokową 1 stycznia 2003 r. Zgodnie z naszym stanowiskiem negocjacyjnym z Unią Europejską, w budownictwie zacznie wówczas obowiązywać VAT wysokości 22 proc. Skok stawek podatku aż o 15 proc. wstrząśnie rynkiem dużo bardziej niż stopniowe podwyżki.
To jeszcze nie koniec
Po ewentualnym uchwaleniu budżetu problemem mogą okazać się także zbyt optymistycznie oszacowane wpływy z podatków pośrednich. Projekt budżetu zakłada znaczny wzrost wpływów z VAT (w porównaniu z 2000 r. więcej o 9,2 mld zł) i z akcyzy (o 4,6 mld zł). Przedstawiciele branż, w których planowane podwyżki akcyzy są bardzo wysokie (spirytusowej, tytoniowej i piwowarskiej), ostrzegają, że wyższe ceny mogą spowodować spadek sprzedaży. To z kolei zmniejszy budżetowe wpływy z VAT.
Stanisław Gomułka twierdzi, że z założeń makroekonomicznych trudny do zrealizowania będzie tylko planowany wzrost PKB (5,1 proc.). Podobnego zdania są analitycy BRE Banku.
— Gdy tłumiony jest popyt wewnętrzny, wzrost gospodarczy zależny jest od popytu za granicą. Tymczasem popyt w UE spada — mówi Janusz Jankowiak.